Ale początek wielkich klubów NBA! Boston Celtics z bilansem 10-1, Los Angeles Lakers z 10-2

Getty Images / Harry How / Na zdjęciu: LeBron James
Getty Images / Harry How / Na zdjęciu: LeBron James

Los Angeles Lakers po zaciętym spotkaniu pokonali Sacramento Kings. Główne role odegrali LeBron James oraz Anthony Davis. W innym z meczów Boston Celtics zanotowali 10. zwycięstwo z rzędu!

Harrison Barnes faulował LeBrona Jamesa na niespełna sześć sekund przed końcem meczu przy stanie 97:97. Skrzydłowy w całym sezonie trafia dotychczas 69-procent rzutów wolnych. Sacramento Kings mieli pecha, bo James w meczu przeciwko nim wykorzystał wszystkie siedem - także te dwa kluczowe, które ustaliły wynik spotkania na 99:97.

Sacramento mieli ostatnie posiadanie, ale Harrison Barnes zdecydował się wbić pod kosz, gdzie czekał na niego przygotowany Anthony Davis. Gwiazda purpurowo-złotych zablokowała rzut Barnesa, który dodatkowo wcześniej się poślizgnął. Los Angeles Lakers odnieśli 10. zwycięstwo, a szóste w siódmym występie przed własnymi kibicami w Staples Center.

LeBron James zapisał przy swoim nazwisku 29 punktów, cztery zbiórki oraz 11 asyst. Jak na lidera przystało, w 39 minut wykorzystał połowę oddanych rzutów. Skrzydłowy popisał się też potężnym wsadem, który już teraz na pewno będzie kandydował do grona najefektowniejszych w całym sezonie.

ZOBACZ WIDEO: Peter Schmeichel i jego "Brudna robota". "Powiedziałem im, że tego nie zrobię"

Anthony Davis był mniej efektywny w ataku, ale jego 17 "oczek" i cztery bloki były równie istotne. Kings trafili 16 na 39 oddanych prób zza łuku i wygrali walkę pod tablicami (43-41), ale nie byli w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść, przez co siódmy raz opuszczali parkiet na tarczy.

James Harden trafiał z ośmiu, dziewięciu metrów, a Houston Rockets uporali się na własnym parkiecie z Indiana Pacers. Teksańczycy pokonali ich 111:102 i przedłużyli pasmo sukcesów do sześciu zwycięstw z rzędu. Leworęczny MVP z 2018 roku zdobył 44 punkty, miał ponadto osiem zbiórek, pięć asyst i cztery przechwyty.

Drużyna z Indianapolis prowadziła jeszcze 88:84 w czwartej kwarcie, ale Rockets zanotowali serię 14-0 i doprowadzili do wyniku 98:88. James Harden był nie do zatrzymania i zdobył wówczas 12 punktów. Gospodarze utrzymali korzystny wynik do ostatnich sekund, bardzo dobrze funkcjonowała też ich defensywa.

- To miało wielki wpływ - przyznawał Harden o jego drużynowej obronie. - Poruszaliśmy się we właściwych kierunkach. Byliśmy nie do przejścia w kluczowych momentach i są tego efekty - dodawał Russell Westbrook, który indywidualnie miał tylko 17 "oczek" i wykorzystał zaledwie 5 na 21 oddanych rzutów, ale tym razem nie miało to większego znaczenia. Houston poradzili sobie bez podstawowego środkowego Clinta Capeli, który pauzował po ostatnim zderzeniu z JaMychalem Greenem.

Boston Celtics namęczyli się z Golden State Warriors, ale ostatecznie pokonali podopiecznych Steve'a Kerra 105:100 i odnieśli 10. zwycięstwo z rzędu. Trzeba docenić też zespół z Oakland, który pomimo problemów rywalizował niczym równy, z równym. Jeszcze na dwie minuty i 37 sekund przed końcem zeszłoroczni finaliści prowadzili 97:92.

Kemba Walker trafił za trzy w końcówce, dzięki czemu zniwelował straty do dwóch punktów (97:95). Jayson Tatum zanotował wsad po którym Celtics odzyskali prowadzenie (98:97), a następnie skrzydłowy dodał też celny rzut z półdystansu. Goście z Massachusetts zamknęli mecz zrywem 13-3. To naprawdę świetny początek sezonu w ich wykonaniu.

Jason Tatum wywalczył 24 punkty i osiem zbiórek, Kemba Walker miał 20 "oczek", a Jaylen Brown 22 punkty. Gospodarze, których bilans to zaledwie 2-11, walczyli do końca, ale wtedy zabrakło im lidera. D'Angelo Russell, który pod nieobecność Stephena Curry'ego ma spełniać taką rolę, musiał przedwcześnie opuścić parkiet, bo pojawiły się u niego problemy z prawym kciukiem. Russell w 25 minut zdążył uzbierać 12 punktów i siedem asyst, ale popełnił też dziewięć na 19 strat drużyny.

Czytaj także: Carmelo Anthony wraca do NBA! Podpisze kontrakt z Portland Trail Blazers
Czytaj także: Jakub Dłoniak znalazł nowy klub. Wybrał I ligę

Wyniki:

Charlotte Hornets - Detroit Pistons 109:106 (25:35, 26:30, 32:18, 26:23)
(Rozier 19, Monk 19, Graham 18, Washington 11 - Galloway 32, Griffin 19, Drummond 16, Rose 16)

Orlando Magic - San Antonio Spurs 111:109 (24:31, 23:25, 32:26, 32:27)
(Fournier 26, Ross 20, Gordon 14 - DeRozan 21, Gay 14, Aldridge 13, Mills 13)

Houston Rockets - Indiana Pacers 111:102 (26:22, 28:27, 26:30, 31:23)
(Harden 44, McLemore 21, Westbrook 17 - McDermott 18, Sabonis 18, Holiday 12, McConnell 12, Leaf 12)

Memphis Grizzlies - Utah Jazz 107:106 (23:26, 30:22, 24:31, 30:27)
(Morant 25, Brooks 20, Anderson 13 - Mitchell 29, Gobert 23, Bogdanovic 20)

Minnesota Timberwolves - Washington Wizards 116:137 (30:39, 43:37, 19:26, 24:35)
(Towns 36, Covington 20, Teauge 13 - Beal 44, Wagner 30, Bryant 12)

Oklahoma City Thunder - Philadelphia 76ers 127:119 po dogrywce (24:29, 30:20, 26:34, 27:24, 20:12)
(Gallinari 28, Paul 27, Gilgeous-Alexander 24 - Embiid 31, Richardson 28, Harris 21)

Los Angeles Lakers - Sacramento Kings 99:97 (20:30, 29:20, 25:21, 25:26)
(James 29, Davis 17, Caldwell-Pope 13 - Hield 21, Bogdanovic 18, Holmes 17)

Golden State Warriors - Boston Celtics 100:105 (32:23, 19:29, 20:24, 29:29)
(Burks 20, Paschall 16, Russell 12 - Tatum 24, Brown 22, Walker 20)

Komentarze (4)
avatar
Katon el Gordo
17.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Boston miał tak grać już rok temu. Po fajnym sezonie 2017/18 kolejny 2018/19 miał być rokiem ich dominacji. Tym bardziej, że po prawie rocznym leczeniu do gry wrócił G. Hayward. A tu z dużej ch Czytaj całość
avatar
Przemek Janowski
16.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Chyba Pistons i Blazers. Bulls dominowali w kolejnej dekadzie (lata 90.) 
avatar
Szarold
16.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oldschool. Jeszcze jakby Bulls zaczęło wygrywać to byłoby całkiem jak dawniej.