[b]
Pamela Wrona, WP Sportowe Fakty: Uszczypnąć pana?[/b]
Paweł Kidoń, Harlem Globetrotters: (śmiech). Mógłby mnie ktoś uszczypnąć, ponieważ nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Jestem podekscytowany - nagle tyle dzieje się w moim życiu, że nie do końca jeszcze to do mnie dotarło. Właśnie spełniło się moje ogromne marzenie! Tym bardziej jestem szczęśliwy, że moi rodacy tak pozytywnie przyjęli tę wiadomość. Odzew jest niesamowity.
Ubierze pan koszulkę legendarnej drużyny Harlem Globetrotters.
Pierwszy raz usłyszałem o Harlem Globetrotters, gdy byłem dużo młodszy i dopiero zaczynałem swoją przygodę z koszykówką. Gdy zobaczyłem co potrafią robić z piłką, dosłownie zakochałem się w tym. Powiedziałem wtedy sobie, że to jest właśnie ta droga, którą chcę w przyszłości podążać.
ZOBACZ WIDEO: Polska - Słowenia. Piotr Zieliński widzi potencjał reprezentacji. "Stać nas na dobry wynik na Euro 2020"
Zainspirowany, zacząłem trenować pierwsze triki. Po latach moja dziewczyna chciała zrobić mi urodzinową niespodziankę - akurat tak się złożyło, że Harlem Globetrotters mieli odwiedzić Polskę. Teraz mogę powiedzieć, że był to najlepszy prezent jaki mogłem otrzymać. Zabrała mnie na mecz, nakręciliśmy spontanicznie filmik, który potem okazał się viralem internetowym i zobaczyło go miliony osób. Zaraz po tym dostałem wiadomość od Harlem Globetrotters, że chcieliby mnie w swoich szeregach. Tak oto rozpoczęła się moja przygoda.
Dlaczego przypisano panu akurat pseudonim "Dazzle"?
Gdy władze Harlem Globetrotters zobaczyły co potrafię, powiedzieli, że oświeciłem ich swoimi umiejętnościami na nowe możliwości. Z angielskiego "Dazzle" znaczy oświecony. Dlatego też w roku 2020 zaczynamy nową światową trasę pod nazwą "Pushing the Limits". Chcemy pokazać, że nie ma żadnych granic oraz limitów.
Zobacz także: Koszykówka. Jacek Kaszuba, prezes Polonii Leszno: Doświadczenie nam nie pomogło
Ludzie widzą sukcesy. Jaka była pana droga do miejsca, w którym pan teraz jest?
W koszykówkę gram od 12 roku życia. Byłem bardzo zakochany w tej dyscyplinie i ta miłość trwa do dzisiaj. Kilka lat później, gdy zobaczyłem wyczyny zawodników z Harlem Globetrotters zamurowało mnie i postanowiłem, że sam zostanę takim czarodziejem z piłką. Z początku potrafiłem trenować po 8-12 godzin dziennie! Teraz, niestety, jestem już starszy, mam wiele różnych obowiązków i ten czas jest krótszy. Ale zawsze staram się trenować codziennie ile tylko jestem w stanie. Z początku inspiracji szukałem w Internecie, ale obecnie sam wymyślam swoje triki.
Grafik jest teraz napięty?
Obecnie przygotowujemy się do światowej trasy, która zaczyna się zaraz po Wigilii Bożego Narodzenia. Całą drużyną mamy obóz treningowy i różnego rodzaju sesje. Poza tym, staram się jeszcze dodatkowo trenować swoje triki. Do Polski wracam 17 grudnia na krótki odpoczynek. 24 grudnia wracam już do Stanów Zjednoczonych. Trasa trwa do końca maja i właśnie w maju przyjadę do Polski, aby moi rodacy pierwszy raz mogli zobaczyć mnie w akcji na żywo.
Jest pan jedynym Polakiem w historii, który tego dokonał. Jak bardzo było to niemożliwe do spełnienia? Jaki był procent, że się uda?
Jako, że jestem jedynym Polakiem, który kiedykolwiek mógł założyć koszulkę Harlem
Globetrottera, myślę, że procent był naprawdę niewielki. Chociaż w Polsce mamy wiele talentów koszykarskich, które ciężko pracują nad sobą oraz rozwijają swoją pasję... Kto wie, może w niedalekiej przyszłości nie będę jedynym Polakiem w Harlem Globetrotters.
Można powiedzieć, że jest pan idealnym przykładem na to, że marzenia się spełniają? Jaka jest recepta?
Nie ma jednej drogi do sukcesu. Sukces ma wielu ojców. Przede wszystkim trzeba mocno wierzyć nawet jak non stop coś się nie udaje. Co najważniejsze, należy pracować ciężko i sumiennie. Marzenia same się nie spełniają, trzeba im pomóc. A satysfakcja z tego jest naprawdę nieoceniona.
Zobacz także: Koszykówka. Trudna sytuacja w poznańskim klubie. "Było wiele nieprzespanych nocy"