EBL. Słaby atak, czy świetna obrona? Trenerski dwugłos po meczu w Szczecinie

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Łukasz Biela
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Łukasz Biela

King Szczecin wygrał z Treflem Sopot 76:70. To nie był mecz ataku, ale trenerzy Łukasz Biela i Marcin Stefański wyrazili różne zdania o przyczynach takiego stanu.

- Całkiem nienajgorsza pierwsza połowa w naszym wykonaniu napawała dużym optymizmem. W drugiej zagraliśmy zdecydowanie słabiej. Cały mecz na bardzo słabej skuteczności. Myślałem, że po pierwszej połowie to się poprawi i będziemy lepiej grali. Okazało się, że Jeszcze gorzej trafialiśmy. Mieliśmy problemy ze skutecznością na linii osobistych, za dwa i trzy punkty. Nie do końca wydaje mi się, że to wynikało z obrony Kinga Szczecin a po prostu naszej dekoncentracji. Wydaje mi się, że to zaważyło. Gratulacje dla drużyny przeciwnej. My musimy walczyć dalej - powiedział trener Trefla Sopot, Marcin Stefański.

Trochę inaczej te zawody ocenił szkoleniowiec Kinga Szczecin. - Myślę, że po raz kolejny kluczem była nasza obrona, z czego jestem szczególnie zadowolony. Mieliśmy okropne problemy żeby wejść w ten mecz na początku w ataku natomiast w obronie nie może być zarzutu. Przez całą pierwszą połowę graliśmy tak, jak chcieliśmy. Oczywiście kilka błędów było. Oni to wykorzystali. My się cały czas gubiliśmy w ataku i stąd ich przewaga natomiast w drugiej połowie straciliśmy 30 punktów i jest to coś, z czego należy się bardzo cieszyć - tłumaczył Łukasz Biela.

Czytaj też: Włosi chcą gwiazdę EBL

- Graliśmy bardzo konsekwentnie. Przede wszystkim dużo agresywniej. Kładliśmy na to nacisk i od dawna tego chcieliśmy. Drugi raz z rzędu byliśmy drużyną, która bardzo mocno chciała ten mecz wygrać i było to widać przez 40 minut na boisku - przyznał trener Kinga Szczecin, który został zapytany o opinię, jaką chwilę wcześniej przedstawił Marcin Stefański.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Samochód nie pozwala Jakubowi Przygońskiemu walczyć o podium. "Cały czas jesteśmy w grze"

- Oni oddawali cały czas trudne rzuty. Widać, że nasz nacisk był dla nich bardzo męczący. Może trener Stefański niech jeszcze raz ten mecz zobaczy. Najczęściej analiza wideo pokazuje wszystko, jak na dłoni. Na pewno on to będzie oglądał i myślę, że trochę zmieni zdanie. Ja uważam, że była to nasza dobra robota. Oczywiście mieli otwarte pozycje natomiast to było najczęściej po zbiórkach w ataku, przypadkowych akcjach. Może wideo pokaże coś innego - zastanawiał się Łukasz Biela.

Jego zespół odniósł drugie zwycięstwo z rzędu, ale był to bardzo nietypowy mecz. King wygrał tylko jedną kwartę i była to trzecia odsłona, w której zwykle szczecińscy koszykarze mieli spore problemy. Z Treflem zwyciężyli w tym fragmencie 25:9. Do tego gospodarze trafili tylko 34 proc. rzutów z gry. Goście mieli 37 proc., ale w drugiej części wykorzystali tylko 9/36 prób.

- Jak wychodzimy na drugą połowę nie mamy założenia żeby zagrać trochę słabiej, czy odpuścić. Po prostu tak zbyt często się zdarzało. W tej kwarcie straciliśmy dziewięć punktów. To mówi samo za siebie. Oczywiście trzy trójki Pawła Kikowskiego bardzo mocno nas pociągnęły. Było widać, że złapaliśmy wiatr w żagle przede wszystkim w defensywie. Nasz atak potrzebuje jeszcze szlifowania. Mamy zbyt dużo przestojów. Momentami gramy za mało intensywnie - analizował Łukasz Biela.

Zobacz także: Spory ruch w PGE Spójni. Jacek Winnicki szuka podkoszowego

Niedzielne zawody podsumował najlepszy koszykarz Trefla. - Myślę, że to był mecz wzlotów i upadków. Mieliśmy dobre momenty, ale też trochę złych szczególnie na początku drugiej połowy. Nie wykorzystaliśmy naszych akcji w ofensywie i pozwoliliśmy im biegać do szybkiego ataku i grać łatwy basket. Próbowaliśmy wrócić do gry, ale nie potrafiliśmy już odrobić tego, co straciliśmy na początku drugiej połowy - powiedział Nana Foulland, który zdobył 18 punktów i miał 13 zbiórek.

Źródło artykułu: