W niedzielę rano (czasu amerykańskiego) rozbił się helikopter, którym podróżował Kobe Bryant. Jak poinformował portal "TMZ Sports", nikt z pasażerów i członków załogi nie przeżył tego wypadku.
"Chociaż służby ratunkowe zjawiły się na miejscu zdarzenia niemal natychmiast po wypadku, to nikogo nie udało się uratować. Wszyscy pasażerowie helikoptera zginęli na miejscu. Przyczyny wypadku bada już policja" - napisano na stronie internetowej "TMZ Sports".
Zdjęcia z miejsca wypadku pokazała kalifornijska policja. "Rozbita maszyna to helikopter. Płomienie zostały ugaszone. Trwa przeszukiwanie miejsca katastrofy" - napisali policjanci na Twitterze.
#Update Downed aircraft is a helicopter. Flames extinguished. #Malibu deputies at crash site looking for survivors, 4200 blk Las Virgenes Rd #Calabasas #LASD pic.twitter.com/eixLhGhLyE
— LA County Sheriffs (@LASDHQ) January 26, 2020
Kobe Bryant od początku do końca kariery związany był z Los Angeles Lakers. Pięciokrotnie sięgał po mistrzostwo NBA (2000, 2001, 2002, 2009, 2010). W 2008 roku został wybrany MVP sezonu zasadniczego ligi, a w dwóch kolejnych sezonach MVP finałów NBA. Był również dwukrotnym mistrzem olimpijskim. Miał 41 lat.
AKTUALIZACJA:
Podczas konferencji prasowej poświęconej katastrofie, szeryf Los Angeles, Alex Villanueva przekazał, że na pokładzie śmigłowca znajdowało się nie pięć, a dziewięć osób - pilot oraz ośmiu pasażerów. Dodał także, że dane pozostałych ofiar katastrofy zostaną podane, kiedy swoją pracę na miejscu zakończy koroner. - Byłoby wysoce lekceważące, gdyby rodziny ofiar dowiedziały się z mediów, że ich bliski zginął. To jest całkowicie niedopuszczalne - skomentował Villanueva.