Koszykówka. Prowadził z Kobem Bryantem 2:0. Skończyło się 2:10. Thomas Kelati opowiada o treningach z legendą

Newspix / Artur Podlewski / Na zdjęciu: Thomas Kelati
Newspix / Artur Podlewski / Na zdjęciu: Thomas Kelati

Wykonałem kilka zwodów, obróciłem się i spróbowałem oddać rzut z półdystansu - opowiada o pojedynku z Bryantem Thomas Kelati, który grał kiedyś w Polsce. - A potem mnie... Był po prostu nie do powstrzymania.

W tym artykule dowiesz się o:

Polska poznała go, kiedy w latach 2006-2008 grał w PGE Turów Zgorzelec. Później Thomas Kelati starał się nawet o angaż w NBA. Podpisał z Los Angeles Lakers niegwarantowany kontrakt i przygotowywał się z nimi do sezonu. Lakers byli świeżo upieczonymi mistrzami ligi, a Kobe Bryant kilka miesięcy wcześniej został MVP finałów.

Thomas Kelati widział Lakers, kiedy ci byli na samym szczycie koszykarskiego świata. Amerykanin z polskim obywatelstwem opowiada nam: - Poznałem Bryanta w 2009 roku, kiedy dołączyłem do Lakers. Już obcowanie z nim i granie przeciwko było czymś niesamowitym - mówi Kelati, wspominając ze wzruszeniem zmarłego tragicznie w niedzielę Bryanta.

- Był kimś bardzo odważnym i pewnym siebie, szczególnie podczas treningów. Ale kiedy nie było go na parkiecie, był też zabawny i bardzo przystępny.

ZOBACZ WIDEO Nie żyje Kobe Bryant. "Odszedł ktoś większy, ktoś kto działał na całe pokolenia i generacje młodych zawodników."

O tym, że Kobe lubi także żartować, Kelati przekonał się osobiście. - Pierwszego dnia pobytu w drużynie nazwał mnie "rook" (pierwszoroczniak - przyp. red), jak większość zawodników starających się dostać do pierwszego zespołu. Trzeciego dnia zapytał mnie żartobliwie: "Gdzie jest kur** Walla Walla?" Chodziło o moje miejsce urodzenia w Waszyngtonie. Po tym nazywał mnie "Wally" i tak zostało, więc inni chłopacy zaczęli również się tak do mnie zwracać - opowiada Kelati.

Prowadził 2:0

Ten słoneczny poranek w Kalifornii Thomas Kelati zapamięta do końca życia. Gracz starający się o angaż w najlepszej lidze świata przykuł uwagę samego lidera drużyny. Mistrzowskiej drużyny. A to oznaczało jedno, ktoś będzie chciał się z nim zmierzyć. Wiadomo, kto.

- Był dzień, w którym grałem naprawdę bardzo dobrze na treningu i to w szczególności przeciwko Kobemu. Następnego ranka przed treningiem oddawałem rzuty, a on podszedł do mnie i powiedział: "No dalej, Wally". Podał mi piłkę, zablokował prawą stronę do kosza i ustawił się w obronie - wspomina ten dzień Kelati. - Pierwszą akcję skończyłem, trafiając fadewaya (rzut z odchylenia - przyp. red). W drugiej akcji trafiłem po odejściu. Inni zawodnicy obecni na parkiecie zaczęli żartować i krzyczeć: "Pokonaj go rook!". Pamiętam do dziś, jak wtedy się na nich spojrzał. To było coś w stylu: "chyba nie myślicie, że mu na to pozwolę".

Kelati pokazał, że trzeba traktować go na poważnie. Ale Kobe szybko pokazał, kto rządzi w Los Angeles. Kto rządzi w całej lidze NBA. Taki miał charakter. "Mentalność Mamby", która później kształtowała się z upływem lat, była odczuwalna już wtedy.

A później... Cały Kobe Bryant 

- Dał mi piłkę, a ja wykonałem kilka zwodów, obróciłem się i spróbowałem oddać rzut z półdystansu. Uderzył mnie w rękę. Wierzcie mi, poczułem to... Piłkę musnął tylko delikatnie, ale nie wypadało mówić, że to faul - opowiada z zapałem Kelati.

Czytaj także: Marcin Gortat: Kobe Bryant to był półbóg. Nie ma już takich sportowców

Dodaje, że potem Bryant wziął piłkę i absolutnie zdominował go w dziesięciu następnych akcjach. - Trafił pięć razy z prawej, pięć razy z lewej strony. A później po prostu odszedł, jakby nigdy nic. Przegrałem 2:10. To było dla mnie nie do wyobrażenia - wspomina Kelati. - Czułem, że grałem świetnie w obronie, ale on był po prostu nie do powstrzymania.

"Nigdy nie widziałem nikogo, tak pewnego siebie. Oddziaływał przy tym na innych. To było niewiarygodne" 

Thomas Kelati mógł czerpać od najlepszych. Ostatecznie nie dane było mu zrobić kariery w Los Angeles Lakers, ale to była lekcja, która go ukształtowała. Kelati osiągał później wielkie rzeczy w europejskiej koszykówce. - Kiedy dołączyłem do Lakers, nie byłem zbyt pewny siebie i wiedziałem, że moje szanse na przedostanie się do pierwszego zespołu mogą być trudne. Starałem się nauczyć jak najwięcej od niego, innych zawodników i trenera Phila Jacksona - opowiada nam.

Zapytaliśmy Thomasa Kelatiego, jak wspomina legendę Los Angeles Lakers.

- To, co zapamiętam najbardziej, to sposób, w jaki się poruszał. Nigdy nie widziałem kogoś tak pewnego siebie jak Kobe Bryant. Energia, którą emanował, sprawiała, że wszyscy dookoła chcieli być lepsi. To była niesłychana moc, którą wszystkim przekazywał - charakteryzował Kobego Bryanta, po czym dodał: - To, co się stało, wciąż do mnie nie dociera. Nie mogę w to uwierzyć. Jestem zdruzgotany.

Thomas Kelati jest MVP polskiej ligi (2007), mistrzem naszego kraju (2017), dwukrotnym zwycięzcą EuroCupu (2010, 2012), a w 2011 roku został także triumfatorem rozgrywek VTB, jego Chimki pokonały wtedy słynne CSKA Moskwa. Aktualnie Kelati na co dzień mieszka w Zgorzelcu ze swoją żoną, Polką i dziećmi. Posiada polskie i amerykańskie obywatelstwo. 
 
Czytaj także: Śmierć Kobego Bryanta. Na pokładzie helikoptera nie było czarnej skrzynki

Komentarze (0)