[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak pracuje się z Żanem Tabakiem?[/b]
Arkadiusz Miłoszewski, asystent w Stelmecie Enea BC i reprezentacji Polski: Miałem okazję współpracować z wieloma trenerami i muszę przyznać, że przy Żanie Tabaku jest zdecydowanie najwięcej pracy. On często podkreśla i powtarza: "jeszcze mi za to podziękujesz". I ja się z nim w pełni zgadzam...
Bo?
Trener Tabak nie chce mieć w swoim sztabie ludzi, którzy przez całe życie będą tylko asystentami. Chce mieć ludzi, którzy mają ambicje bycia pierwszym trenerem. On sam taką drogę przeszedł w przeszłości i doskonale wie, co mówi.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Gdy praktykował przy Joanie Plazie?
Tak. Często wspomina ten okres. Żan podkreśla, że Plaza go strasznie męczył, ale z perspektywy czasu jest mu za to bardzo wdzięczny. I ze mną ma być podobnie. Też na mnie naciska na każdym kroku.
Jak to w praktyce wygląda?
Opowiem to na przykładzie scoutingu. Nie robię takiego zwykłego scoutingu, opisując to, co rywale grają w obronie i w ataku. Tylko mam przygotować gotowy materiał, jak z nimi wygrać i co bym zrobił, gdybym to ja prowadził zespół Stelmetu Enea BC. Opowiadam, jak zagrałbym przeciwko danym zawodnikom, jakich użyłbym zagrywek, znając nasz system ofensywny i defensywny. Podczas rozmowy Żan zadaje kolejne pytania. I cały czas tylko słyszę: "dlaczego?, "jak?", "bo?"
Słyszałem, że w szatni Stelmetu obowiązuje hasło: "klucze do meczu".
Tak. Śmieje się, że to powtórka z rozrywki, gdy komentowałem wspólnie z Adamem Romańskim spotkania w stacji Polsat. Wtedy też przygotowywaliśmy takie klucze do meczu. Tutaj przygotowujemy ich po 2-3 - zarówno w ofensywie, jak i w defensywie.
To poprzedzone jest "burza mózgów"?
Tak. Przed sezonem trener Tabak zapowiedział, że będziemy spotykać się godzinę przed każdym treningiem. Scenariusz okazał się jednak nieco inny... Spotykamy się... dwie godziny przed każdym treningiem. Rannym i wieczornym. Jedynie przed treningiem rzutowym takie spotkania trwają godzinę.
W trakcie tych meetingów analizujemy obecną sytuację, dyskutujemy, co i jak mamy trenować, na czym mamy się skupić w danym momencie. Jeśli czegoś nie zrobimy, to jak i kiedy to nadrobimy. Gdy siadamy w poniedziałek, to często obmyślamy strategię przygotowań do rywala w PLK, z którym gramy najczęściej w środku tygodnia i do przeciwnika w VTB, z którym mierzymy się w weekend. Patrzymy, czy te drużyny mają jakieś wspólne punkty.
Tych rozmów jest bardzo dużo. Jest to trochę męczące. Do tego przecież dochodzi praca w domu. Wykonanie scoutingu to praca kilkugodzinna. Proszę mi jednak wierzyć, że to jest bardzo żmudna praca.
Co prawda jesteśmy na półmetku sezonu, odczuwam czasami duże zmęczenie, ale mam przekonanie, że przez te kilka miesięcy zrobiłem ogromny postęp w kwestii wiedzy koszykarskiej, spostrzegania różnych sytuacji.
Trener Tabak bardzo mnie męczy, pyta o rozwiązanie wielu spraw, ale jestem mu za to wdzięczny. Cieszę się, że nie jestem tylko statystą. Żan pokazuje, jak należy pracować z asystentami. To podobnie jak z zawodnikami - należy ich trzymać w ryzach, w napięciu, nie pozwolić na rozluźnienie. Jeśli on widzi rozluźniony zespół, to szybko się denerwuje, pokrzykuje na graczy i asystentów.
Pan się zajmuje meczami ligi VTB?
Tylko ligą VTB. To jest scouting, ale też analiza meczu, podczas której omawiamy naszą grę. Patrzymy, co zrobiliśmy dobrze i źle. Jednocześnie staramy się od razu przygotować pod kolejny zespół, by nie popełniać tych samych błędów. Dlatego muszę też znać systemy drużyn grających w PLK.
Kiedyś tych obowiązków tyle nie było?
Było to na zasadzie prostego asystowania, czyli przygotowania scoutingu i analizy meczu. I nic więcej. Proste komendy: przygotuj i pokaż. Tutaj trener Tabak zrzuca na asystentów większą odpowiedzialność. Trochę jak w lidze NBA. Czujemy presję, ale to jest fajne, bo wiemy, że mamy duży wpływ na to, co i jak gramy.
To prawda, że trener Tabak nie przywiązuje aż tak dużej uwagi do zagrywek rywali?
Tak, bo tych zagrywek jest cała masa i zawodnikom trudno jest je wszystkie zapamiętać. Ja oczywiście je znam i w awaryjnych sytuacjach jestem w stanie wstać z ławki i krzyknąć. Trener Tabak powtarza jednak, żebym w trakcie scoutingu skupiał się na całokształcie drużyny, czyli ich systemie, a nie pojedynczych zagraniach.
Kluczowe pytanie brzmi: "jak nasz system defensywny ma zadziałać na grę rywali". Nie na pojedyncze zagrywki, bo wtedy dochodzi do pewnego chaosu. Mamy swoje ogólne zasady co do poszczególnych zagrań w ofensywie i gracze mają się ich trzymać i respektować. Żan w ten właśnie sposób buduje system defensywny.
I to też potwierdzają inni. Trener Kamiński ostatnio powiedział, że system Stelmetu jest przewidywalny, ale zarazem bardzo skuteczny. Każdy niby wie, co i jak gramy, ale to są na tyle skuteczne działania, że trudno nas powstrzymać.
Dużo jest akcji podkoszowych. To świadome działanie?
Jak najbardziej. Do tej pory trenerzy, z którym miałem okazję współpracować, za rzadko korzystali z gry podkoszowej. Mi się podobała gra Anwilu sprzed kilku lat, która była bardzo skuteczna. Teraz dużo gramy takich akcji. To jest nasza największa siła. I warto dodać, że to jednocześnie otwiera także pozycje dla zawodników obwodowych.
Jaki jest Tabak na co dzień?
To fajny gość, z którym można porozmawiać na wiele tematów. Lubi żartować, ale gdy zaczyna się trening, to zmienia się o 180 stopni. Jest pełna koncentracja, nie ma żartów, rozluźnienia. I co mi się bardzo podoba: Tabak wszystkich traktuje tak samo. Gordon czy Hakanson są tak samo skrytykowani, gdy popełnią błędy jak młodzi koszykarze. Nie ma żadnej hierarchii pod tym względem.
Jaki ma plan na siebie na kolejne lata?
Mam taką misję trenerską, żeby poprawić koszykówkę młodzieżową w Polsce. Chciałbym się wziąć za tych młodych ludzi i ich dobrze wyszkolić. Moim marzeniem jest stworzenie szkoły koszykarskiej z prawdziwego zdarzenia. Mam pełno pomysłów. Pełniąc rolę trenera w szkole w Cetniewie oraz obecnie asystenta w Stelmecie, zdobyłem ogromne doświadczenie i wiedzę. Teraz myślę sobie, że zupełnie inaczej podszedłbym do pracy z młodzieżą. Uważam, że mój czas jeszcze nadejdzie. Nie wychylam się, robię swoje każdego dnia.
Była konkretna propozycja z Legii Warszawa przed tym sezonem.
Zgadza się. Legia ma ciekawą koncepcję zbudowania struktur młodzieżowych i faktycznie otrzymałem konkretną propozycję poprowadzenia tego projektu. To było bardzo kuszące, długo o tym myślałem, ale ostatecznie zadecydowały względy rodzinne.
Czytaj także:
EBL. Marcin Woźniak: Życie z komputerem. Czasami trzeba wstać o 3 nad ranem i sprawdzić zawodnika
Martynas Paliukenas - idealny zawodnik na EBL
EBL. Jakub Wojciechowski: Miałem kilka propozycji, z Włoch także. Gra w Legii jest dużym wyzwaniem