Koszykówka. Tropem warszawskich Dzików. Michał Szolc: Nie interesuje mnie przeciętność

Materiały prasowe / Michał Osiak/Dziki Warszawa / Dziki Warszawa
Materiały prasowe / Michał Osiak/Dziki Warszawa / Dziki Warszawa

- Nie interesuje mnie przeciętność - mówi Michał Szolc, prezes Dzików. - Nie liczę na awans do ekstraklasy w pierwszym roku, w pewnym sensie byłoby to nawet niezdrowe. Jednak zdecydowanie nie po to budujemy ten zespół, aby walczyć o utrzymanie.

"Dzik jest dziki, dzik jest zły" - tak rozpoczynający się utwór Jana Brzechwy zna każdy. Idąc w myśl pierwszego wersu, nie tyczy się to jednak wszystkich - chyba, że względem swojego rywala. Charakter i siła - między innymi to charakteryzuje Dziki z Warszawy. Prezes koszykarskiego klubu chce, aby jego Dziki także znali wszyscy, nie tylko w Polsce. Te, z pewnością, są głodne gry.

- Nie interesuje mnie przeciętność. Zawsze stawiam sobie ambitne cele i tak samo będzie w tym przypadku. Nie liczę na awans do ekstraklasy w pierwszym roku, w pewnym sensie byłoby to nawet niezdrowe. Jednak zdecydowanie nie po to budujemy ten zespół, aby walczyć o utrzymanie. To ma być drużyna, która będzie walczyć o wejście do play-offów. A docelowo chciałbym, żeby Dziki grały w ekstraklasie i europejskich pucharach - mówi nam Michał Szolc, prezes warszawskich Dzików.

Sportowa rywalizacja została przerwana przed decydującym momentem, jednak Dziki Warszawa zgodnie z klasyfikacją, zostały zwycięzcą drugiej ligi, ale do końca nie było wiadomo, jaką decyzję w sprawie zasad zakończenia rozgrywek podejmie Polski Związek Koszykówki. - Pewności nie było do samego końca, ponieważ Związek mógł podjąć różne decyzje. Wcześniej ogłoszono, że z drugiej do pierwszej ligi nie będzie awansów. Byłem o tyle spokojny, że tam występuje aktualnie 14 zespołów. Liczyłem na to, że przynajmniej te dwa wolne miejsca zostaną wypełnione zespołami z niższej ligi. Wiedziałem też, że po połączeniu tabel Dziki będą na pierwszym miejscu. Wydawało się, że w takiej sytuacji jako pierwsi otrzymamy zaproszenie. I tak się stało - zaznacza.

- Oczywiście, sam komunikat jest skomplikowany, bo taka jest obecnie sytuacja. Związek dał możliwość gry w 1. lidze nieodpłatnie czterem zespołom, które wygrały swoje grupy. Z komunikatu wynika również, że miejsca są dwa. W pierwszej kolejności zajmą je zespoły, które w połączonej tabeli 2. ligi zajęły najwyższe miejsca, czyli Dziki i Wisła Kraków. Gdybyśmy nie skorzystali z tego zaproszenia, wtedy naturalnym kandydatem staje się Arka Gdynia czy Śląsk Wrocław. Komunikat mówi także o płatnych dzikich kartach dla zespołów, które zajęły drugie lub niższe miejsca, ale chciałyby grać na wyższym szczeblu. To rozwiązanie awaryjne, w razie gdyby któryś z 1-ligowych zespołów nie przeszedł procesu licencyjnego lub był zmuszony wycofać się z rozgrywek. Wiemy, że sytuacja jest ciężka, być może nie wszyscy będą w stanie spiąć budżety i zgłosić się do rozgrywek. Może się więc okazać, że miejsc będzie więcej - analizuje dokładnie aktualną sytuację.

Drugoligowy klub, idąc sportowym szlakiem, konsekwentnie zmierzał w kierunku pierwszej ligi. Co stoi za ich sukcesem? - Mam dużą satysfakcję. Przed sezonem zdecydowaliśmy z trenerem Piotrem Bakunem, że od początku okresu przygotowawczego chcemy pracować tym samym składem, którym będziemy później bić się o awans. Po to, aby od samego początku móc ciężko pracować, a zespół był jak najbardziej zgrany i jak najmocniejszy. To była słuszna strategia, ponieważ dzięki temu zakończyliśmy ligę z najlepszym bilansem i zagramy w 1.lidze - odpowiada przedstawiciel klubu.

- Staram się nie przejmować tym, jak to było robione wcześniej, jak robią to inni. Traktuję zarządzanie organizacją sportową jak biznes, który zajmuje się dostarczaniem ludziom rozrywki i emocji. W pewnym sensie rywalizujemy o ich czas z innymi klubami czy dyscyplinami sportowymi, ale także z kinem, teatrem czy Netflixem. Jeśli mam się na kimś wzorować, to na klubach z Euroligi lub NBA. Moim celem, oprócz budowania zespołu i organizacji na wysokim poziomie, jest również budowanie marki. Temu służy konsekwentna komunikacja -wysokiej jakości materiały w social mediach, sesje zdjęciowe, świetnie zaprojektowane i wykonane stroje. Wszystko po to, aby budować markę Dzików. Aby nasi fani chcieli się z nią identyfikować i być częścią społeczności budowanej wokół klubu. To dla mnie nieodłączny element prowadzenia organizacji sportowej - dodając.

Klub powstał w 2017 roku, ale pierwsza liga nie jest dla nich zupełnie obcym terenem. - Mieliśmy już styczność z 1. ligą, bo od dwóch sezonów grywamy sparingi z drużynami z Pruszkowa i Łowicza. Wydaje mi się, że nie ma między nami a zespołami z 1. ligi większej przepaści. Oczywiście w obecnym składzie nie bilibyśmy się o medal, ale myślę, że mielibyśmy spore szanse na utrzymanie. Kluczem do wygrania 2. ligi było to, że zebraliśmy skład na poziomie 1-ligowym. Większość naszych zawodników ma już za sobą grę w 1. lidze. Myślę, że poziomem sportowym byśmy nie odstawali - zauważa.

Wiele klubów sportowych z powodu sytuacji związanej z koronawirusem znalazło się w trudnym położeniu. Jakim tropem idą Dziki Warszawa? - Sytuacja jest wyjątkowa. Nie wiemy jaki będzie mieć wpływ na dostępność zawodników, wysokość ich kontraktów, wsparcie ze strony samorządów i sponsorów. Budując budżet Dzików będę się starał, aby finansowanie pochodziło z różnych źródeł. Opieranie się wyłącznie na jednym sponsorze czy pieniądzach samorządowych oceniam jako bardzo ryzykowne. Natomiast jest jeszcze zbyt wcześnie, by powiedzieć jakim budżetem będziemy dysponować i na co będzie nas stać. Chciałbym, aby Dziki Warszawa były zespołem, który będzie w stanie osiągać zakładane przeze mnie cele. Jako organizacja, już na poziomie 2. ligi pokazaliśmy, że lubimy robić rzeczy oryginalne, kolorowe i profesjonalne. To się nie zmieni. Chciałbym, abyśmy na zapleczu ekstraklasy działali jako nowoczesna, innowacyjna i dobrze komunikująca się organizacja - i tak będzie - obiecuje.

- Zagrożenie jest zawsze, jednak nie ma obawy. Wierzę w moją wizję i profesjonalizm ludzi, z którymi współpracuję. Jestem przekonany, że robimy to na tyle dobrze, że ludzie chcą brać w tym udział i robić to z nami. Mam świadomość, że okoliczności są niesprzyjające, nie wszystko da się przewidzieć i nie będzie łatwo. Niemniej jednak mam dziwną pewność tego, że nam się uda. Czasy są trudne i niepewne, ale to co jest zagrożeniem, potencjalnie jest też szansą. Ważne, aby w takich chwilach organizacja była elastyczna, szukała nowych rozwiązań, nie ograniczała się do tego, co działało kiedyś. Nadchodzi "nowa normalność", w której najlepiej odnajdą się elastyczne i otwarte na zmiany organizacje - podsumowuje Michał Szolc.
Zobacz także: 

Koronawirus zniszczy zaplecze ekstraklasy? Wielkie problemy w siatkówce i koszykówce

Koszykówka. Dzikie karty. Darmowe zaproszenia dla zwycięzców grup drugiej ligi (komunikat)

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Igrzyska olimpijskie przełożone o kolejny rok? Paweł Korzeniowski mówi o japońskich komentarzach

Komentarze (1)
Patryk Lipski
25.04.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak wszyscy mówią co awansują a później realia okazują się inne ale życzę mimo wszystko sportowego awansu grając w pustych halach .