Suzuki I liga. Sztormowy czas w Energa Kotwicy. "Z niepowodzeń bierze się frustracja"

Materiały prasowe / Karol Skiba, Energa Kotwica Kołobrzeg / Na zdjęciu: Nikołaj Tanasiejczuk
Materiały prasowe / Karol Skiba, Energa Kotwica Kołobrzeg / Na zdjęciu: Nikołaj Tanasiejczuk

Energa Kotwica sezon rozpoczęła od pięciu porażek. W środę odniosła swoje pierwsze zwycięstwo, ale z zespołem następnego dnia pożegnał się jeden zawodnik.

miała mieć przełomowy sezon. Zmiany rozpoczęły się już w strukturach, które zapowiadały budowę klubu na lata, by przełamać stereotyp o nieustannej walce o utrzymanie i zmianach na ławce trenerskiej. O ile marketingowo i organizacyjnie klub wskoczył na wyższy poziom, tak wyniki wciąż pozostają bez zmian - Kotwica rozpoczęła sezon od pięciu porażek, mimo że potencjał ludzki jest znacznie lepszy.

Jeszcze w trakcie poprzednich rozgrywek stery nad zespołem przejął 60-letni szkoleniowiec z bogatym CV, który w przeszłości prowadził już Kotwicę i zapisał się w historii kołobrzeskiej koszykówki - w 2005 roku wprowadził ją do ekstraklasy, a przez wiele lat był z nią związany jako zawodnik. Latem podpisał minimum dwuletni kontrakt, a klub jako jeden z pierwszych zakończył budowę załogi na sezon 2020/21. Dowodzący koszykarską flotą Nikołaj Tanasiejczuk na pokład zabrał ze sobą nazwiska znane na parkietach pierwszej ligi, jak Piotr Robak, Norbert Kulon, Filip Struski, czy Michał Marek. Jednak nad kołobrzeskim klubem wciąż tkwi jakieś fatum. Niektóre osoby z koszykarskiego środowiska śmieją się, że to może jod, jednak co tak naprawdę sprawia, że zespół wciąż gra poniżej oczekiwań?

Na mieliźnie

- Szybko zaczęliśmy podpisywać kontrakty, szybko zamknęliśmy skład i szybko rozpoczęliśmy okres przygotowawczy. Niestety, został on zakłócony przez sytuację epidemiczną bo przez prawie 4 tygodnie nie graliśmy w pełnym składzie. Następnie gracze, którzy do nas wracali musieli wszystko nadrabiać - jedni byli już w treningu, drudzy dopiero go zaczynali. Sądzę, że to w dużej mierze odbiło się na pierwszych meczach i takim starcie sezonu. Nie da się ukryć, że dostaliśmy także bardzo trudny terminarz - wymienia Kamil Graboń, prezes Energa Kotwicy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie

- Skład był przemyślany, chcieliśmy dokładnie tych graczy, których zakontraktowaliśmy. Zmieniliśmy aż 11 zawodników, ta drużyna dopiero się tworzyła. Obóz miał być nie tylko po to, aby zbudować formę, ale również chemię w zespole, zrozumienie się sportowo - dodaje.

Gdy nie ma wyników, pierwszą osobą, którą wyrzuca się za burtę zazwyczaj jest trener. W obecnych okolicznościach nie wszyscy spośród osób decyzyjnych byli przychylni takiemu rozwiązaniu. W kuluarach mówiło się, że rzeczywiście klub obserwuje rynek trenerski i skierował nawet nieśmiałe zapytania do kilku szkoleniowców, jednak najbardziej prawdopodobnym scenariuszem były zmiany personalne w składzie. Klub szukając wyjścia z tej sytuacji, zamroził 20 proc. wynagrodzenia zespołu, który jeszcze przed ostatnią kolejką miał mieć mecz ostatniej szansy.

- Nie byłem za tym, aby wykonywać nerwowe ruchy. Daliśmy sobie 2-3 lata pracy, obdarzyliśmy się wzajemnie zaufaniem. Byłem świadomy, że jeśli tworzymy coś nowego, to wyników nie będzie od razu. Na wszystko potrzeba czasu i cierpliwości. Proszę kibiców o wyrozumiałość i postawienie się po stronie zarządu i sztabu trenerskiego - apeluje.

Energa Kotwica Kołobrzeg dopiero w środę odniosła pierwsze zwycięstwo w sezonie 2020/21 i pierwsze od 249 dni. W zaległej kolejce - grając w osłabieniu - pokonała Elektrobud-Investment ZB Pruszków i ma w tej chwili bilans 1-5.

- Dopiero teraz zaczyna to działać. Oczywiście, nie możemy obiecać samych zwycięstw, bo musimy być realistami. Już było widać radość z gry, a to jest najważniejsze. Jeżeli będzie to wyglądać tak, jak w ostatnim spotkaniu, gdzie było większe zaangażowanie, były rozmowy, zespołowość, piłka szybko chodziła, to już będę spokojniejszy. Trener Paweł Blechacz próbował wyciągnąć więcej z zawodników. To wpłynęło na plus. Nawet treningi wyglądają inaczej niż do tej pory. Zaczyna się tworzyć prawdziwa drużyna - taka, którą od początku chcieliśmy - mówi.

Za burtą

Wygrany mecz nie wpłynął jednak na zmianę niektórych decyzji. Nazajutrz rozwiązano kontrakt z 22-letnim Aleksanderem Załuckim.

- Z Aleksandrem Załuckim rozstaliśmy się za porozumieniem stron. Czasami zawodnik nie odnajduje się w danym zespole, czasami trener nie może zrozumieć gracza. Nie ma co blokować jego kariery ani tego, żeby trener musiał dłużej pracować czy zmieniać wizję swojego zespołu. Pożegnaliśmy się w zdrowej atmosferze - wyjaśnia.

Koszykarze nie narzekali na złą atmosferę czy samą organizację. Nie zawsze jednak umiejętności koszykarskie i wizja trenerska sprawdzą się akurat w tym jednym, konkretnym kolektywie. I niemal zawsze, problem jest znacznie głębszy niż może się wydawać, bo często na parkiet przekładają się czynniki pozaboiskowe - tak jak i w tej sytuacji.

- Nie byłem zadowolony ze swojej roli w zespole, która nie odpowiadała moim ambicjom sportowym. Poczułem, że nie współgra to tak jak powinno. Były rozmowy z zarządem, pewne rzeczy się zmieniły, a pewne nie, dlatego chciałem rozwiązać kontrakt, bo to było najlepsze rozwiązanie dla obu stron - komentuje Aleksander Załucki. - Mam zainteresowanie ze strony innych klubów, jest to na etapie zazębiania. Wszystko jest otwarte, nie podjąłem jeszcze decyzji - dodaje 22-letni obrońca.

- Z niepowodzeń bierze się frustracja. Wpłynęło to na wszystkich, był potrzebny impuls. Każdy mógł szukać gdzieś winy, a małe rzeczy przy tej frustracji mogły narastać, przez co tworzyły się konflikty. Oczyściliśmy głowy i chcemy oddzielić to grubą kreską, a całą złość przekuć w motywację - zaznacza przedstawiciel klubu.

Czy przewidywane są dalsze ruchy? - Musimy uzupełnić skład. Czekamy aż wrócą do nas Norbert Kulon oraz Filip Struski, których dotknęła kolejno kontuzja i choroba i zobaczymy wówczas jak to będzie wyglądało. Od jakiegoś czasu śledzimy rynek, pomaga nam trener Blechacz, który zna go lepiej. Na pewno zakontraktujemy jakiegoś zawodnika. Na ten moment nie planujemy innych zmian, gramy w tym składzie, który jest - jedynie zostanie wzmocniony - zdradza Kamil Graboń.

Przez ostatni czas kołobrzeski zespół wygląda, jakby osiadł na mieliźnie. Czy ten sztormowy okres ma już za sobą, a Kotwica wreszcie pójdzie w górę?

Zobacz także: Suzuki I liga. Kibicowanie w czasach koronawirusa? Dziki Warszawa mają rozwiązanie
Suzuki I liga. Przegląd ostatniego tygodnia. Przystanki w grze. Co zaskakuje nas na trasie?

Komentarze (1)
avatar
Roman Turowicz
9.11.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kola jako trener w swojej długiej karierze nigdzie nie osiągnął sukcesu. To nie może się udać.