Żan Tabak odesłał gracza do szatni. Za co? Freimanis tłumaczy scysję z trenerem

Materiały prasowe / KK Włocławek / P. Kieplin / Na zdjęciu: Rolands Freimanis i Żan Tabak
Materiały prasowe / KK Włocławek / P. Kieplin / Na zdjęciu: Rolands Freimanis i Żan Tabak

Gorąco było w trakcie spotkania GTK - Zastal Enea BC (86:92). Trenerowi Tabakowi puściły nerwy po nieudanym zagraniu Rolandsa Freimanisa. Odesłał go nawet do szatni. Ten po przerwie wrócił i był jednym z bohaterów meczu.

Wyjazdowe spotkanie z GTK Gliwice długo nie układało się po myśli Zastalu Enea BC Zielona Góra. W trakcie drugiej kwarty gospodarze, po rzucie Jordona Varnado prowadzili z mistrzami Polski różnicą już 17 punktów (36:19). Po tym trafieniu eksplodował trener Żan Tabak, który był wściekły na reakcję w obronie swojego zawodnika, Rolandsa Freimanisa. Łotysz odsunął się bowiem od Varnado, a ten to błyskawicznie wykorzystał.

Tabak od razu ściągnął Łotysza z parkietu. Chorwatowi puściły nerwy. Krzyczał i machał rękoma w kierunku Freimanisa, który... wdał się w nim dyskusję. Koszykarz usiadł na ławce, ale trener kazał mu się udać do szatni. Łotysz wstał i opuścił zespół. Momentalnie ta sytuacja znalazła się w sieci. Kibice szeroko ją komentowali. Pytali, co tam się wydarzyło, pojawiła się też dyskusja, czy trener Tabak nie za mocno zareagował.

W przerwie Tabak i Freimanis ochłonęli i odbyli merytoryczną rozmowę. Po niej Łotysz wrócił do gry, zdobył 10 punktów i... został jednym z bohaterów meczu. Tabak na konferencji prasowej mówił: "Nie zrobiłem tego po raz pierwszy i pewnie nie ostatni. Nie podobała mi się postawa Rolandsa, a jemu z kolei nie spodobała się moja reakcja. W szatni porozmawialiśmy jak profesjonaliści, przyjaciele i wróciliśmy do gry. Najważniejsze, że wygraliśmy".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cybertrening dał popalić gwiazdom Bayernu. Ta reakcja Lewandowskiego mówi wszystko

Nam udało się skontaktować z Freimanisem. Łotysz zdradził, jak wyglądała rozmowa z trenerem w trakcie przerwy. Ale najpierw zaczął od... żartu. - Tak czułem, że zadzwonisz - rozpoczął Łotysz, który znany jest z dużego poczucia humoru. - Widziałem, że sytuacja krąży już w sieci i kibice mocno nad nią dyskutują. Już widzę, że są dorabiane różne historie. Niepotrzebnie - powiedział z uśmiechem na twarzy.

- Sytuacja w trakcie meczu po prostu się wydarzyła. Ja popełniłem błąd, trener mocno zareagował. Wymieniliśmy zdania, być może to było niepotrzebne z mojej strony. Później w szatni ochłonęliśmy, przegrupowaliśmy się i odbyliśmy merytoryczną rozmowę, w której wszystko sobie wyjaśniliśmy. Wróciliśmy do gry i wygraliśmy. To jest najważniejsze - skomentował.

Freimanisa pytamy o dyskusje, które często prowadzi z trenerem Tabakiem w trakcie meczów. Niektórzy nazywają je nawet lekkimi kłótniami, spięciami. Co on na to? - To nie są żadne kłótnie. To są dyskusje na temat różnych zagrań i sytuacji w meczu. Pytam trenera, jak widzi daną sytuację, co i jak mogę zrobić, żeby wyszło to z korzyścią dla zespołu. Czasami może ludzie widzą to tak, że gestykuluję, denerwuję się, ale pamiętajmy, że mecz to są emocje - odpowiedział.

Łotysz przypomniał, że z trenerem Tabakiem zna się od wielu lat. Chorwat był jego trenerem w młodzieżowym zespole Cajasol Sevilla, później razem też pracowali w Girona FC. Obaj mają świetne relacje. Freimanis w żartach rzucił, że może nawet iść z trenerem na... piwo.

- Mam z trenerem Tabakiem bardzo dobry kontakt. Znamy się od wielu lat. Mogę powiedzieć, że nasze relacje są wyjątkowe. Po meczu obaj żartowaliśmy, śmialiśmy się z różnych sytuacji. Nie ma żadnego konfliktu na linii Tabak-Freimanis. Proszę to napisać wielkimi literami. Z trenerem Tabakiem mogę iść nawet na piwo - uśmiechnął się.

Freimanis w rozmowie przyznał, że zespół odczuwa zmęczenie sporą liczbą meczów w krótkim odstępie czasu. Zastal w ciągu sześciu dni rozegrał... trzy spotkania. I to wszystkie na wyjeździe! 29 grudnia pokonał King 99:80, później (1 stycznia) po dwóch dogrywkach ograł Legię 85:78, a w niedzielę uporał się z GTK Gliwice 92:86.

- Oczywiście, że odczuwamy zmęczenie, ale nie robiłbym z tego sensacji. Gramy co 2-3 dni, sporo podróżujemy i to normalne, że pojawia się zmęczenie. Zwłaszcza, że taki rytm mamy od początku sezonu. Ale chcę podkreślić, że nie narzekamy z tego powodu, każdy wiedział, jak będzie wyglądała gra na dwóch frontach - podkreślił.

- Z Warszawy pojechaliśmy prosto do Gliwic. Dzień przed meczem nie było treningu, odbyliśmy jedynie "rzutówkę" w dniu spotkania. Później mieliśmy krótką sesję wideo i rozegraliśmy spotkanie. Jak widzisz: nasze przygotowania są skrócone, dlatego stąd też mogą wynikać nasze problemy w tracie spotkania, bo rywale są dobrze do nas przygotowani. Ale warto podkreślić: nikogo nie lekceważymy, chcemy wygrać każdy mecz - dodał Freimanis.

Terminarz nie rozpieszcza koszykarzy Zastalu Enea BC. Święta Bożego Narodzenia spędzili na granicy w Kaliningradzie, a nowy rok przywitali... w Warszawie (w hotelu). Dla Freimanisa to trudny czas, bo jego rodzina samotnie spędzał ten czas w Zielonej Górze.

- Szczerze? To jest bardzo trudna sytuacja. To chyba w tym wszystkim jest najtrudniejsze. Nie fizyczność, nie mentalność, a to, że moja rodzina w tak ważnych momentach jest sama w Zielonej Górze. Nie ukrywam, że czasami jestem z tego powodu sfrustrowany, że tak mało spędzam czasu z rodziną. Ale taki wybrałem zawód i nie mogę teraz narzekać. Nie zmienię tego. W poniedziałek wsiadam do autokaru i jedziemy do Rosji na kolejny mecz - podsumował.

Zobacz także:
Anwil Włocławek zerwał umowę z Amerykaninem. Dlaczego? Czy jego agent wytoczy działa? A może klub?
Poważna kontuzja zatrzymała świetny sezon. Przemysław Żołnierewicz: Nie boję się o przyszłość [WYWIAD]
Kamil Łączyński: Wiem, że są osoby, które nie chciały mnie w Anwilu [WYWIAD]
Lockdown w Niemczech, a Polak szaleje na parkietach. "To idealne miejsce dla mnie" [WYWIAD]

Źródło artykułu: