Quinton Hosley zakończył karierę. W Polsce był wielką gwiazdą

Newspix / Wojciech Klepka / Na zdjęciu: Quinton Hosley
Newspix / Wojciech Klepka / Na zdjęciu: Quinton Hosley

Quinton Hosley ogłosił zakończenie kariery. Koszykarz był wielką gwiazdą w PLK, kibice mówili na niego "władca pierścieni". - Pobyt w Polsce był świetny, choć na początku podchodziłem do tego sceptycznie - mówi.

"Oficjalnie przechodzę na emeryturę. Dziękuję mojej mamie, tacie, żonie, trenerom, kolegom z drużyn i kibicom za przeżycie tej wspaniałej podróży. Czekajcie na to, co będzie następne, ale koszykówka zawsze będzie częścią mojego życia" - taką wiadomość - za pomocą mediów społecznościowych przekazał Quinton Hosley.

36-letni Amerykanin zakończył karierę po 13 latach gry na europejskich parkietach, wcześniej występował też w lidze NCAA. Do NBA się nie dostał i od 2007 roku rozpoczął swoją tułaczkę po Europie.

Grał w Turcji, Hiszpanii i Włoszech, a w 2012 roku trafił do Polski. Podpisał umowę ze Stelmetem Zielona Góra, który był wtedy na początku swojej drogi na szczyt. Kontrakt Hosley'a był szokiem, bo do Polski przyjeżdżał jako były gracz wielkich klubów, m.in. Realu, Galatasaray i Dinamo Sassari.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny

- Agent zadzwonił do mnie i powiedział, że Stelmet chce podpisać kontrakt. Pamiętam, kiedy powiedział mi o możliwości zagrania w Polsce, byłem mocno sceptyczny. Ale po omówieniu tego z moim amerykańskim agentem, obaj zgodziliśmy się, że to dobra okazja, by pokazać się na nowym rynku. Wcześniej grałem już w Turcji, Hiszpanii i we Włoszech - mówi Hosley w rozmowie z WP SportoweFakty.

Koszykarz już w pierwszym sezonie w PLK zdobył ze Stelmetem mistrzostwo Polski, był też uznany MVP serii finałowej. - To był chyba najlepszy moment w trakcie pobytu w Polsce. Każde mistrzostwo jest wyjątkowe, ale najlepiej smakuje pierwszy tytuł. I wtedy też klub z Zielonej Góry rozpoczął marsz na szczyt - opowiada Amerykanin.

Po zakończeniu rozgrywek Hosley przeniósł się do Włoch, ale po kilkunastu miesiącach wrócił do Zielonej Góry. I ponownie cieszył się ze zdobycia złotego medalu i Pucharu Polski. Był jednym z liderów zespołu prowadzonego przez Saso Filipovskiego.

Później opuścił Polskę i trafił do Turcji. W 2018 roku, w trakcie rozgrywek, na sensacyjny transfer Hosley'a zdecydował się Igor Milicić. Trener Anwilu Włocławek zagrał va-banque. Ściągnął do świetnie pracującej maszyny Hosley'a, znakomitego gracza, ale też niełatwego do prowadzenia. Koniec końców, to posunięcie okazało się strzałem w dziesiątkę.

Warto nadmienić, że o sile umiejętności Hosley'a przekonał się sam Stelmet. To jego przebłysk geniuszu sprawił, że Anwil wyeliminował w półfinale klub z Zielonej Góry. To on dźwignął zespół w najtrudniejszym momencie. Zdobył 16 punktów w czwartej kwarcie meczu numer pięć we Włocławku. To był jeden z najlepszych meczów w historii play-off PLK. "Quinton Hosley zamordował Stelmet" - krzyczał Adam Romański, komentator Polsatu Sport.

Koszykarz po trzech sezonach w PLK miał trzy złote medale. "Kto ma Hosley'a, ten ma mistrzostwo", "To Władca Pierścieni" - pisali kibice. I na tę magię Amerykanina po raz trzeci skusili się przedstawiciele Stelmetu Enea BC, którzy zatrudnili go w trakcie rozgrywek 2018/2019.

Orędownikiem tego transferu był właściciel Janusz Jasiński, który od lat był wielkim fanem gry Hosley'a. Jak go wspomina Amerykanin? - Miło, bardzo miło! Zawsze starał się mi pomóc, mieliśmy dobre relacje - opowiada zawodnik, który ze Stelmetem zajął wtedy 4. miejsce.

- Czy żałuje powrotu do Zielonej Góry? Nie. Jaki to ma sens? To kolejna lekcja w moim życiu, cenne doświadczenie, z którego można wyciągnąć wnioski. Nie w każdym roku da się zdobywać mistrzostwa. Każda seria kiedyś się kończy - komentuje.

Hosley zdradza też ciekawostkę. Okazuje się, że na 12 rozegranych sezonów zdobył trzy mistrzostwa i wszystkie... właśnie w Polsce. - Mój pobyt w Polsce był fantastyczny - zaznacza.

Wyrachowanie, opanowanie i chłodna głowa. Amerykanin był znany głównie ze świetnej pracy w defensywie. Adam Romański mówił nawet o nim jako "wielkiej ośmiornicy", która znakomicie przewiduje i odczytuje zamiary rywali. To był bez wątpienia jeden z najlepszych koszykarzy w PLK w ostatnich latach.

Zobacz także:
Anwil Włocławek zerwał umowę z Amerykaninem. Dlaczego? Czy jego agent wytoczy działa? A może klub?
Właściciel zaszalał, sypnął dużą gotówkę. Jest Lampe, będzie medal?
Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka: Anwil potrzebuje mocnej osobowości. Frasunkiewicz to ma [WYWIAD]
Żan Tabak odesłał gracza do szatni. Za co? Freimanis tłumaczy scysję z trenerem

Źródło artykułu: