EBL. Więcej absencji niż koszykarzy do gry w Asseco Arce. Trener PGE Spójni o ciekawej statystyce

PAP / Marcin Bielecki  / Na zdjęciu: Piotr Blechacz
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Piotr Blechacz

Asseco Arka Gdynia w okrojonym składzie walczyła z PGE Spójnią Stargard. Goście przegrali w zaległym meczu 28. kolejki Energa Basket Ligi 64:80, ale cztery minuty przed końcem tracili do wyżej notowanego przeciwnika tylko trzy punkty.

Kontuzje i koronawirus doprowadziły do nietypowej sytuacji. Na parkiecie pojawiło się ośmiu koszykarzy Asseco Arki Gdynia. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie jeszcze dłuższa lista absencji. Brakowało: Adama Hrycaniuka, Bartłomieja Wołoszyna, Michała Kołodzieja, Marcina Malczyka, Michała Pluty i Łukasza Walkowiaka. Od dłuższego czasu kontuzjowany jest Przemysław Żołnierewicz. W składzie byli, ale nie wystąpili Krzysztof Szubarga oraz Igor Wadowski.

- Jestem naprawdę zadowolony z tego, jak się zaprezentowaliśmy pomimo naszych ogromnych problemów. Z różnych powodów wystąpiliśmy bez dziewięciu zawodników. Ci, którzy byli dostępni, zagrali jakościowy basket. Fajnie się dzieliliśmy piłką. Zagraliśmy solidnie w obronie. Mamy taką sytuację. Nasze mecze się odbywają pomimo takich osłabień - mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Piotr Blechacz.

Jego drużyna może jeszcze awansować w tabeli z 15. na 14. lokatę. Stanie się tak, jeżeli wygra w niedzielę w Radomiu z Hydrotruckiem. W obozie Asseco Arki są pozytywnie nastawieni do spotkania, którym zakończą trudny sezon. Znaczących wzmocnień jednak nie będzie, a możliwy jest powrót do gry tylko dwóch graczy. - Dziewięciu ludzi na pewno nie wróci. Decyzję, czy zagra Krzysztof Szubarga albo Igor Wadowski podejmiemy przed samym meczem - zaznaczył opiekun Asseco Arki.

ZOBACZ WIDEO: Marcin Gortat wystąpił o obywatelstwo USA. "Byłbym głupi, gdybym tego nie zrobił"

Dla PGE Spójni piątkowy mecz nie miał żadnej stawki. Kilka dni temu stargardzianie liczyli jeszcze na siódmą lokatę po rundzie zasadniczej. Czwartkowe zwycięstwo Pszczółki Startu Lublin w Bydgoszczy (92:89) przekreśliło te nadzieje. Czy wynik tego meczu wpłynął na postawę gospodarzy?

- Myślę, że tak. Wszyscy śledziliśmy po treningu, oglądaliśmy wspólnie mecz. Nie można powiedzieć, że drużyna się załamała, natomiast jakiś wpływ to miało - przyznał trener Marek Łukomski, który dość krytycznie ocenił swoich koszykarzy. Trudno jednak się dziwić, skoro potrafili oni tracić po kilkanaście "oczek" z rzędu (11 w pierwszej i 12 w drugiej połowie).

- Gratulacje dla Asseco Arki i trenera Piotra Blechacza za dobre przygotowanie mentalne drużyny. My trochę się męczyliśmy. Chcieliśmy, żeby wszyscy pograli tak, jak miało to miejsce w meczu z Polpharmą. Nie udało się tego zrealizować. Musieliśmy do końca walczyć o zwycięstwo, bo też nie chcieliśmy wejść do fazy play-off z porażką - analizował trener PGE Spójni Stargard.

Zwrócił on uwagę na ciekawy element statystyczny dotyczący Mateusza Kostrzewskiego i Nicka Fausta. - Nie wszyscy akceptują i lubią wskaźnik +/-, natomiast jeżeli jeden zawodnik w drużynie ma +35, a inny -17, to o czymś to świadczy. Nie może coś takiego się zdarzyć, 52 punkty różnicy w jednym zespole. Nie wiem, czy się spotkałem z taką sytuacją. Gratulacje dla naszych chłopaków za zwycięstwo. Za styl już mniej - podsumował Marek Łukomski.

Zobacz także: Hit EBL bez wiarygodności. W Ostrowie radość i niedosyt
Poważne zmiany w terminarzu EBL

Źródło artykułu: