Geoffrey Groselle, MVP ligi: Jestem farciarzem! [WYWIAD]

Newspix / ZUMA / Na zdjęciu: Geoffrey Groselle
Newspix / ZUMA / Na zdjęciu: Geoffrey Groselle

- Gra we Francji była błędem, powinienem już wcześniej trafić do Enea Zastalu BC. Trochę się obawiałem przyjazdu do Polski, ale ten kraj mnie oczarował. Jestem w świetnym miejscu. To był strzał w "10" - mówi Geoffrey Groselle.

Amerykanin w sezonie zasadniczym zdobywał średnio 17 punktów, 8,1 zbiórki, 2,2 asysty i 1,3 przechwytu na mecz. Najlepsze spotkanie rozegrał z MKS-em Dąbrowa Górnicza, w którym zdobył 35 punktów.

- To super wyróżnienie, powód do dużej radości, ale jeszcze sporo meczów do rozegrania. Najważniejsze spotkania dopiero przed nami - mówi nam Geoffrey Groselle, koszykarz Enea Zastalu BC.

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: To pana najlepszy sezon w karierze?

Geoffrey Groselle, zawodnik Enea Zastalu BC Zielona Góra, MVP sezonu zasadniczego PLK: Absolutnie. Jestem farciarzem!

ZOBACZ WIDEO: Marcin Gortat wskazał kolejnego Polaka w NBA? "Nie będzie miał łatwo. Dużo się jeszcze może zmienić"

Dlaczego?

Bo w końcu trafiłem do miejsca, w którym trener mi ufa i w każdym meczu konsekwentnie daje piłkę do gry. W przeszłości różne z tym bywało, raczej dostawałem ją sporadycznie i nie mogłem pokazać pełni swoich możliwości. Z trenerem Tabakiem w ostatnich miesiącach pracowaliśmy nad poprawą mojej gry. Trener pokazywał mi, jak atakować obronę, w którym momencie wychodzić po piłkę, jak naciskać rywali. To bardzo cenne wskazówki. Codziennie czerpię korzyści z jego ogromnej wiedzy.

To prawda, że Żan Tabak chciał pana ściągnąć do Zastalu już przed sezonem 2019/2020?

Tak. Miałem konkretną propozycję z Zielonej Góry. Mogę teraz zdradzić, że agent radził mi wtedy, żeby przyjąć tę ofertę, ale ja ostatecznie wybrałem propozycję z Francji. Kierowałem się sytuacją finansową i życiową, choć już wtedy wiedziałem, że pod względem koszykarskim wcale nie jest to najlepsza opcja. Zdecydowałem się pojechać do Francji i... to był błąd. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Pomyliłem się, mogłem zaufać agentowi, który mówił mi: "jedź do Zielonej Góry". Z drugiej strony - we Francji wiele się nauczyłem, wiem już teraz, że pieniądze to nie wszystko, jeśli chodzi o sytuację w koszykówce.

Był pan nieco zaskoczony, gdy trener Tabak ponownie zadzwonił?

Byłem trochę zaskoczony i... szczerze mówiąc, bardzo podekscytowany, że trener Tabak cały czas o mnie pamiętał i widzi mnie w składzie. Mój agent miał kilka innych propozycji na stole, które oczywiście przejrzałem, ale nie miałem wątpliwości, który klub wybiorę. To była łatwa decyzja.

Wybrał pan Enea Zastal BC głównie ze względu na osobę trenera Tabaka?

Tak. Tej odpowiedzi jestem w 100 procentach pewny. Dzięki niemu wylądowałem w Zielonej Górze. Myślę, że to samo powiedzieliby ci inni zawodnicy, którzy wybrali Enea Zastal BC: Rolands, Janis, Iffe czy Cecil.

Czym przekonał? Co ma w sobie takiego, że wielu zawodników chce z nim współpracować?

Kiedy mnie rekrutował do zespołu, mówił, że będę miał często piłkę w rękach, postawi w sytuacjach, które pozwolą mi odnieść sukces. Nie ukrywam, że był świetnie przygotowany do rozmowy, dużo o mnie wiedział jako zawodniku i człowieku. Tym mi zaimponował. I co ważniejsze: wszystko to co mówił, sprawdziło się w rzeczywistości. Sprawił, że jestem lepszym graczem, ale też nasze wyniki świadczą o tym, że trener wykonuje znakomitą pracę. Daje nam dużą pewność siebie, wiarę w to, co robimy i w nasze umiejętności. Popycha nas w stronę, w którą mamy iść i dlatego odnosimy sukcesy.

Rozumiem, że świetne wyniki Enea Zastalu BC to głównie jego zasługa?

Zdecydowanie. Żan zwerbował ludzi, którzy pasują do jego systemu. To są też dobrzy ludzie. Tworzymy świetny zespół, mamy chemię, wszyscy się ze sobą dogadują. Zawsze było tak, że w drużynach, w których byłem, panowały jakieś animozje, pojawiały się konflikty, a tutaj tego nie ma. Myślę, że duża w tym zasługa tego, że trener mocno zwracał uwagę na to, jak zawodnicy zachowują się poza parkietem.

Ale w trakcie gry bardzo często widzimy trenera krzyczącego, używającego mocnych, nawet jak prowadzicie 10-20 punktami przewagi. Taki styl panu nie przeszkadza?

Nie, ja i koledzy nie mamy z tym problemu. Akceptujemy taki styl prowadzenia zespołu. Kluczem jest to, że Żan wszystkich traktuje tak samo. Jeśli najlepsi popełniają błędy, to o tym mówi wprost. Nie ma to znaczenia, czy to jest Groselle, Berzins czy Richard. Każdy jest na równi w tym zespole. I to też myślę ma ogromny wpływ na nasze wyniki. Wszyscy mocno szanujemy trenera Tabaka, jesteśmy szczęściarzami, że możemy z nim pracować.

Proszę opowiedz o swoim firmowym zagraniu w obronie. Generalny menedżer Kosma Zatorski zrobił już nawet listę zawodników, których nabrał pan na słynne "krzesełko". Skąd to się wzięło?

Haha! Wiedziałem, że w końcu padnie to pytanie! To miał być sekret, ale niech będzie, powiem ci, gdzie to podpatrzyłem. Może wszystkich zaskoczę, ale nauczyłem się tego podczas wakacyjnej gierki w Stanach Zjednoczonych. Tam był taki jeden facet, który na co dzień był policjantem, ale wcześniej grał w koszykówkę. On ten manewr zrobił na jednym z rywali. Wprawił mnie w osłupienie. Pomyślałem sobie: "wow, to było dobre". Po gierce podszedłem do niego i powiedziałem mu: "hej, to było świetne, naucz mnie tego". Dał mi kilka cennych wskazówek i już od kilku lat robię ten manewr.

Jak oceniasz poziom Energa Basket Ligi?

Poziom jest o wiele lepszy niż się spodziewałem. Liga jest bardzo fizyczna, szczerze mówiąc trochę "brudna", ale za bardzo mi to nie przeszkadza. Sam nie należę do zawodników, którzy zawsze grają w sposób czysty. Choć oczywiście nie uważam siebie za faceta, który specjalnie ucieka się do "brudnych" zagrań. Umiem się dopasować do stylu gry. W Polsce gra się fizycznie, ale jest też dużo utalentowanych zawodników. Podoba mi się tutaj.

A jak życie w Polsce? Jest ok? Jak mentalność Polaków?

To jest bardzo ciekawy temat. Bo jednym z powodów, dla których wybrałem Francję a nie Polskę w zeszłym sezonie, był fakt, że trochę obawiałem się przyjazdu do waszego kraju. Spędziłem rok w Kazachstanie i tam było bardzo zimno. I mówiąc szczerze, myślałem, że w Polsce będzie bardzo podobnie, dlatego zdecydowałem się na wyjazd do Francji, która - pewnie jak wszystkim - kojarzy się z pięknymi miejscami. Tymczasem Polska bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła! Zielona Góra to dobre miejsce do życia, niczego mi tam do szczęścia nie brakuje. Mam gdzie wyjść, są piękne miejsca do długich spacerów. Ludzie też są bardzo mili i przyjaźni.

Co pan czuł, gdy Iffe Lundberg odchodził do CSKA? To była złość, smutek czy bardziej frustracja?

Targały mną różne emocje. Pierwsza myśl? Duże podekscytowanie, bo Iffe jest moim dobrym przyjacielem. To świetny zawodnik, który zasłużył na grę w tak wielkim klubie, ucieszyłem się, że CSKA bierze go do składu. Mam nadzieję, że to będzie kolejny wielki krok w kierunku NBA. To jest jego marzenie. Niech mu się wiedzie jak najlepiej. Na pewno byłem też trochę smutny, bo jednak Zastal stracił świetnego zawodnika, a ja przyjaciela.

Ostatnio - podczas wyjazdu na mecz z Chimkami Moskwa - była okazja do spotkania z Iffe. Jak wyszło?

Tak! To było super spotkanie. Na twarzy Iffe było widać duże podekscytowanie. Jest mega szczęśliwy, że trafił do takiego zespołu. Cieszymy się razem z nim.

Też mógł pan odejść w trakcie sezonu do innego klubu? Były gorące telefony i rozmowy?

Nie znam żadnych konkretów i szczegółów, ale wiem, że coś tam się działo. Jednak w listopadzie powiedziałem agentowi, że chcę dokończyć sezon w Zielonej Górze.

Zobacz także:
Adam Waczyński odsłania kulisy powrotu do kadry. Rozmawiał z zespołem, co z trenerem i prezesem? [WYWIAD]
Rafał Juć, skaut NBA: W PLK potrzeba dyrektorów sportowych [WYWIAD]
Gortat posądzony o naruszenie "świętości Lewandowskiego". Jest odpowiedź byłej gwiazdy NBA
Adrian Bogucki: Gdy zadzwonił Zastal, pomyślałem: "serio? chyba żartujesz!" [WYWIAD]

Źródło artykułu: