NBA. Genialny George! Clippers nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa

PAP/EPA / Rick D'Elia / Na zdjęciu: Paul George
PAP/EPA / Rick D'Elia / Na zdjęciu: Paul George

Phoenix Suns mieli okazję, żeby zamknąć finał Konferencji Zachodniej na własnym parkiecie i awansować do wielkiego finału NBA. Los Angeles Clippers nie powiedzieli jednak jeszcze ostatniego słowa!

Już dwa razy wracali w tych play-offach ze stanu 0-2, pokonali najpierw Dallas Mavericks 4-3, dwukrotnie uciekając spod topora, a później po czterech zwycięstwach z rzędu Utah Jazz 4-2. Czy Los Angeles Clippers znów dokonają niemożliwego? Zdziesiątkowany zespół z Miasta Aniołów przegrywał z Phoenix Suns 1-3, ale teraz jest już tylko 2-3.

Gracze trenera Tyronna Lue świetnie spisali się w piątym meczu finału Zachodu. Wygrali go 116:102 i przedłużyli marzenia o zdobyciu mistrzowskiego tytułu. Poradzili sobie nawet pomimo wielkich osłabień, kontuzjowani są bowiem Kawhi Leonard, Serge Ibaka, a teraz także ich chorwacki środkowy, Ivica Zubac.

Inni zawodnicy Clippers musieli wspiąć się na wyżyny i to właśnie zrobili. Genialnie dysponowany Paul George rzucił 41 punktów (nowy rekord kariery w fazie play-off), a ponadto miał 13 zbiórek, sześć asyst oraz trzy przechwyty. Wykorzystał 15 na 20 oddanych rzutów z pola, w tym 3 na 6 za trzy i wszystkie osiem wolnych. 31-latek zapytany po meczu o to, jak radzi sobie z krytyką, odparł: - Mogą mnie oceniać i mówić cokolwiek chcą. Nie dbam o to. Będę wychodził na parkiet i dawał z siebie wszystko, co mam.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: seksowna Lindsey Vonn z nowym wyzwaniem. "Pierwszy raz bez liny"

Wielkość swojego drużynowego kolegi podkreślał DeMarcus Cousins, który w poniedziałkowym spotkaniu spędził na parkiecie 11 minut i zdobył niezwykle cenne 15 "oczek". - To jeden z najbardziej wyjątkowych zawodników, jacy kiedykolwiek uprawiali ten sport. Okażcie mu zasłużony szacunek - mówił w rozmowie z mediami o George'u "Boogie".

Kluczowe rzuty trafiał ponadto Reggie Jackson. Goście od stanu 98:94 na niespełna siedem minut przed końcem spotkania, doprowadzili do wyniku 112:96. Clippers zanotowali serię 14-2, a osiem punktów zdobył wówczas Jackson (w sumie miał 23 punkty), ku rozczarowaniu fanów w Phoenix, dwa razy przymierzył wtedy z dystansu. George był jeszcze faulowany niesportowo przez Jae Crowdera i sukces zespołu z Los Angeles stał się faktem.

- Uwielbiam tych facetów. Walczą co wieczór z całych sił. Nie ważne, co się dzieje, oni po prostu rywalizują i wkładają w to całe serce - podkreślał trener Clippers, Tyronn Lue. - Musimy zrobić to jeszcze dwa razy - mówił zwycięstwach, które dzielą jego drużynę od awansu do wielkiego finału NBA. Szósty mecz rywalizacji w finale Konferencji Zachodniej, tym razem w hali Staples Center, odbędzie się w nocy ze środy na czwartek o godz. 3:00 czasu polskiego.

Suns w poniedziałek na nic zdało się 31 punktów Devina Bookera. Chris Paul miał 22 "oczka" i osiem asyst. Słabo wypadł jednak środkowy DeAndre Ayton, który zakończył mecz ze wskaźnikiem -22. Starterzy Mikal Bridges i Jak Crowder zdobyli wspólnie tylko dziewięć "oczek". Gospodarze popełnili ponadto 14 strat i umieścili w koszu tylko 9 na 26 oddanych rzutów za trzy.

Wynik:

Phoenix Suns - Los Angeles Clippers 102:116 (26:36, 26:23, 26:32, 24:25)
(Booker 31, Paul 22, Johnson 14 - George 41, Jackson 23, Morris 22)

Stan serii: 3-2 dla Suns

Czytaj także: Jakub Garbacz: Wyjść ze strefy komfortu. MVP polskiej ligi mówi o kulisach wielkiego transferu [WYWIAD]
Polacy pojechali do Kowna po coś specjalnego. "Mamy swoje nadzieje, ale rozumiemy sytuację"

Komentarze (0)