W czwartek na drodze reprezentacji Polski do igrzysk olimpijskich w Tokio stanie Luka Doncić i jego Słowenia. Biało-Czerwoni mają już doświadczenie z gry przeciwko tej drużynie i temu zawodnikowi. Wspomnienia miłe jednak nie są.
Na EuroBaskecie w 2017 roku Słowenia sięgnęła po mistrzostwo Europy, a w drodze po ten tytuł spotkała się z ekipę Mike'a Taylora. Wtedy team z Bałkanów ograł naszą kadrę 90:81.
- Pamiętam tamten mecz. Wtedy wygraliśmy po bardzo emocjonującej końcówce. Polacy mają świetny zespół, więc musimy być dobrze przygotowani - przyznał Doncić na środowej konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: Jakie szanse medalowe na igrzyskach ma Polska? "Zróbcie to, do czego się szykowaliście przez ostatnie lata"
Wtedy jednak to nie on wyrządził Biało-Czerwonym najwięcej szkód - 18-letni wówczas zawodnik skompletował 11 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst. Wykorzystał ledwie 3 z 12 rzutów z gry. Katem Polaków był natomiast Goran Dragić. Późniejszy MVP turnieju zaliczył 30 "oczek".
Tym razem Dragić straszyć nas z parkietu już nie będzie. Swoją przygodę z reprezentacją Słowenii zdecydował się bowiem zakończyć. "Pałeczkę" wielkiego lidera przejął właśnie Doncić, który wrócił do kadry i na Litwie ma swoją misję, która nazywa się "Tokio".
Wracając do meczu z 2017 roku, który odbył się w Helsinkach, to Polacy trzymali się rywali do końca pierwszej połowy, gdy przegrywali różnicą tylko trzech punktów. Po zmianie stron faworyt odjechał jednak szybko, rekordowo prowadził nawet 72:51. Zryw naszej reprezentacji na finiszu pozwolił jedynie zmniejszyć straty do 7 punktów.
Najlepszym wśród Biało-Czerwonych był wtedy Mateusz Ponitka, który do 22 "oczek" dołożył 13 zbiórek. Teraz Doncić również m.in. właśnie na niego zwraca największą uwagę. - Ponitkę i Slaughtera musimy pilnować z wielką uwagą, bo to świetni
koszykarze - przyznał.
Patrząc na skład Polaków, którzy staną do walki w czwartek w Kownie, to nasz skład nie różni się zbyt mocno do tego sprzed czterech lat. Względem pojedynku z 2017 roku brakuje w nim jedynie Przemysława Zamojskiego, Adama Waczyńskiego, Tomasza Gielo i Przemysława Karnowskiego.
Ten ostatni był wtedy bardzo jasnym punktem kadry Taylora. W tamtym pojedynku zaliczył 11 punktów i 5 zbiórek. Był trzecim - po Ponitce i A.J. Slaughterze - strzelcem naszej reprezentacji.
W Kownie ponownie to Słoweńcy będą faworytem. Próbkę możliwości dali w środę, kiedy to bez najmniejszych problemów ograli reprezentację Angoli różnicą 50 punktów! Pojedynek Polska - Słowenia w czwartek, początek meczu o godzinie 15:30. Transmisja w TVP Sport, relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Podopieczni Taylora mają już pewny awans do półfinału turnieju. Walka toczyć będzie się w czwartek o pierwsze miejsce w grupie i ewentualne uniknięcie w półfinale gospodarzy, reprezentacji Litwy.
Zobacz także: