Spóźniony King wygrał derby. "Jesteśmy bardzo daleko od tego, czego chcemy"

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Rolandas Jarutis
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Rolandas Jarutis

- Trochę jesteśmy spóźnieni z przygotowaniem. Nie mamy kilku zawodników - nie ukrywał trener Kinga Szczecin, Rolandas Jarutis. Jego zespół miał spore problemy, ale i tak tradycyjnie wygrał derby z PGE Spójnią Stargard (81:75).

Dla litewskiego szkoleniowca był to oficjalny debiut. Kibice Kinga mieli się czego obawiać. Ich zespół w okresie przygotowawczym rozegrał tylko cztery mecze i nie odniósł nawet jednego zwycięstwa. W piątek ze swojej gry szczecińscy koszykarze również nie byli zadowoleni, ale odrobili 10 punktów straty i po dogrywce wygrali 81:75.

- Jestem zadowolony, bo wygraliśmy derby i to było bardzo ważne dla Szczecina, naszego klubu i kibiców. Wielkie dzięki dla naszych kibiców za to wsparcie. To już zaczęło się w czwartek, kiedy wróciliśmy z treningu. Mamy z tego wideo i zobaczcie, jakich kibiców mamy w Szczecinie. Bardzo ciężki mecz. nie możemy dawać przeciwnikowi tyle strat i ofensywnych zbiórek. Powinniśmy nad tym pracować - analizował Rolandas Jarutis.

Litwin, który kilkanaście lat temu grał w Polsce, na pomeczowej konferencji prasowej dość płynnie mówił w naszym języku. Tylko w kilku sytuacjach potrzebował wyrazić swoje myśli angielskimi zwrotami, które jednak nie były kłopotliwe w zrozumieniu. Szkoleniowiec Kinga Szczecin oceniając mecz stwierdził, że jego zespół miał problemy z trafianiem do kosza. Trudno było tego nie zauważyć, ale jeszcze większy kłopot miała z tym PGE Spójnia (30 proc. skuteczności z gry i 12 proc. w rzutach za trzy punkty).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska mistrzyni i 110 kg ciężaru. Jest moc!

To jeszcze nie jest finalna wersja Kinga Szczecin. W piątek nie zagrał Michael Dixon Jr, który miał być jednym z liderów zachodniopomorskiej drużyny. Na razie jednak nie został zgłoszony do gry w Energa Basket Lidze. - Prezes zrobił dla koszykarzy idealne warunki do przygotowania. W ciągu miesiąca zawodnik nie doszedł do formy. Są też inne rzeczy, które zostają w klubie. Decyzja była taka, że on nie gra. Mamy Schenka, Matczaka i gramy - komentował Jarutis pytany o absencję Dixona.

Kluczowe role odgrywali Paweł Kikowski i w końcówce Stacy Davis. Czwarta kwarta i dogrywka należały również do Jakuba Schenka. - Kapitan to kapitan. Jestem bardzo zadowolony, że został w zespole. W tym meczu on prowadził zespół do zwycięstwa. Na boisku z mojej strony duże zaufanie ma każdy zawodnik, kiedy oni grają i robią to, co powinni, nad czym pracowaliśmy. Jesteśmy bardzo daleko od tego, czego chcemy - podsumował trener Kinga Szczecin.

King się cieszył, a PGE Spójnia miała, czego żałować. - Podziękowania dla naszych kibiców, bo w końcu mogli nas zobaczyć. Chcieliśmy dać im prezent w postaci zwycięstwa natomiast nie udało się. Bardzo ważnym momentem było to, jak złapaliśmy rytm pod koniec pierwszej połowy i wyszliśmy na kilka punktów prowadzenia. W drugiej połowie chcieliśmy to kontynuować natomiast mieliśmy kilka otwartych rzutów spod kosza i wszystkie były niecelne. Daliśmy drużynie ze Szczecina trzymać się w grze. Później nerwowa końcówka. Dużo błędów własnych. Mamy nad czym pracować - przyznał trener Marek Łukomski.

- Przez większość spotkania byliśmy na delikatnym prowadzeniu. Nawet w czwartej kwarcie w końcówce szczęśliwy rzut Davisa. Olbrzymi niedosyt, ale mamy głowy do góry. Pracujemy dalej. Wielkie podziękowania dla kibiców. Miło było was słyszeć. postaramy się w następnych spotkaniach abyście wychodzili z dużo lepszymi minami - dodał kapitan PGE Spójni, Tomasz Śnieg.

Było nerwowo. MKS wygrał walkę z czasem i na GTK jest kompletny
Dawne gwiazdy walczą o powrót do NBA

Komentarze (0)