Skąd oni go wzięli?! Toruński czarodziej skradł show!

Materiały prasowe / Fot. Róża Koźlikowska / Na zdjęciu: Maurice Watson
Materiały prasowe / Fot. Róża Koźlikowska / Na zdjęciu: Maurice Watson

Debiut-marzenie w PLK! Maurice Watson szybko skradł serca toruńskich kibiców, którzy byli w ekstazie, gdy oglądali jego popisy w Sopocie. Filigranowy gracz, mimo genialnego występu, mówi, że stać go na więcej!

W gdańsko-sopockiej Ergo Arenie było w niedzielne popołudnie wszystko: spektakularne akcje, zwroty sytuacji, genialna końcówka i wielka huśtawka nastrojów u kibiców obu drużyn. A nawet był... latający stół, przy którym siedzieli miejscowi dziennikarze. A wszystko za sprawą... Maurice'a Watsona, który pofrunął po piłkę, która leciała poza boisko. Po meczu podszedł do siedzących tam osób i przeprosił za całą sytuację.

- Mam nadzieję, że mi wybaczycie - mówił z uśmiechem na twarzy filigranowy rozgrywający, który był zdecydowanie najlepszym aktorem niedzielnego spotkania w Ergo Arenie. Watson robił co chciał, był niemal wszędzie. W pewnym momencie wziął nawet mopa, bo na boisku pojawiła się mokra plama. Dowodził grą Twardych Pierników Toruń jak prawdziwy generał, imponował szybkością, pomysłami i kreacją gry. Zakończył mecz z dorobkiem 21 punktów i 13 asyst! A skazywani na pożarcie torunianie wygrali na wyjeździe z Treflem Sopot 91:89.

- Trudno sobie wyobrazić lepszy debiut - zagaiłem do wychodzącego z szatni Watsona. Jego odpowiedź mocno mnie jednak zaskoczyła. Byłem pewny, że 28-letni gracz zacznie wychwalać siebie i zespół, a co usłyszałem? - Dziękuję za miłe słowa, ale czuję, że... miałem zbyt dużo strat (4) w tym meczu. Ale to bierze się z faktu, że jestem w Toruniu dopiero do kilku tygodni. Potrzebuję jeszcze trochę czasu, by zgrać się z kolegami i poznać system trenera Skelina. Czas pracuje na naszą korzyść - zauważył przytomnie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska mistrzyni i 110 kg ciężaru. Jest moc!

- Widziałeś te przestrzelone dwa rzuty w końcówce? To nie może się zdarzyć! W poniedziałek wracam do hali i rzucam jeszcze więcej. Nie mogę pudłować w takich momentach, to mogło źle się skończyć - dodał Watson, który później zabrał piłkę Dariousowi Motenowi i rzutem niemal równo z syreną zapewnił torunianom zwycięstwo.

- Zawsze mówisz o sobie tak skromnie? - zapytałem. - Tak, jestem pokorną osobą, która twardo stąpa po ziemi. Nie lubię odlatywać, nawet jak zagram dobry mecz. Idę krok po kroku, mecz po meczu. Nigdy nie jestem z siebie do końca zadowolony. Uważam, że stać mnie na więcej, mogę np. trafiać częściej z dystansu, ale pamiętaj, że ja jestem rozgrywającym. Moim zadaniem jest organizacja gry, kreowanie pozycji dla kolegów, szukanie ich na wolnych pozycjach. To moja robota. Ja muszę dowodzić zespołem - tłumaczył.

Watson już po pierwszej połowie miał na swoim koncie 9 asyst. Po przerwie skupił się na zdobywaniu punktów, znakomicie odczytując sytuacje dwójkowe rozgrywane ze środkowym Trevorem Thompsonem, który także był ważnym elementem w toruńskiej układance. Sopocianie mieli gigantyczne problemy z powstrzymaniem duetu Watson-Thompson. - Nie znaleźliśmy na niego recepty - przyznał po meczu trener Marcin Stefański. - Szybko złapaliśmy nić porozumienia. Trevor to gracz dominujący, który doskonale wie, jak odnaleźć się w strefie podkoszowej. Współpraca z nim to czysta przyjemność - przyznał.

- Jesteś odważnym facetem! Nie jesteś wysoki, a świetnie odnajdujesz się w grze podkoszowej, jak to robisz? - dopytuję. - Zawsze tak grałem, to mój styl gry, potrafię się dopasować do warunków na parkiecie. Jeśli zespół tego potrzebuje, to jestem w stanie tak grać. Później widziałem, że rywale ode mnie nieco odchodzą, to zacząłem rzucać z półdystansu - odpowiedział.

Watson wychwalał także trenera Ivicę Skelina, który jest nową postacią w PLK. Chorwat obdarzył Amerykanina sporym zaufaniem, a to jemu bardzo pasuje. W takiej roli czuje się najlepiej. - To bardzo inteligentna osoba, która wierzy w swoich zawodników, każdego dnia podkreśla nam, że jesteśmy w stanie zrobić progres. Popycha nas do gry na jeszcze wyższym poziomie. Lubi ułożoną koszykówkę, stawia na system, ale daje też wolność wyboru graczom w ataku. Na co dzień można z nim porozmawiać na wiele tematów, interesuje się twoimi losami, pyta o sytuację rodzinną. Cieszę się, że na niego trafiłem. Czuję, że za kilka miesięcy będą lepszym graczem - skomentował.

W Toruniu wypowiadają się o nim w samych superlatywach. Wiążą z nim duże nadzieje, ale zgodnie podkreślają, że Watson jeszcze nie wskoczył na najwyższe obroty. - On był świetny tego dnia, znakomicie prowadził drużynę, mimo że grał 35 minut. Ale uważam, że nadal ma sporo miejsca na poprawę swoich umiejętności. On doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w pewnych momentach musi poszukać lepszych rozwiązań na boisku. Na pewno ma ogromny potencjał - powiedział nam trener Skelin.

Przypomnijmy, że Watson to absolwent uczelni Creighton. Ma za sobą trzy sezony na Starym Kontynencie. Najpierw grał dla holenderskiego Leiden, w którym notował 15,5 punktu, później występował w II lidze włoskiej (w barwach Forli miał 10,5 pkt). Ostatnie miesiące spędził w II lidze tureckiej i to był zdecydowanie jego najlepszy sezon w karierze. W zespole Budo Gemlik miał statystyki na poziomie 19,4 pkt i 8,9 asyst. Dlaczego teraz wybrał ekipę z Torunia?

- Toruński klub ma świetną historię, pamiętam występy zespołu w Lidze Mistrzów. Nie ukrywam, że moim celem był powrót na ekstraklasowe parkiety, nie chciałem już grać na zapleczu, tak jak to było we Włoszech i Turcji. Chciałem spróbować czegoś lepszego, zwłaszcza, że wykonałem mnóstwo ciężkiej pracy. Toruń dał mi taką szansę i dlatego się tutaj zjawiłem - wyjaśnił Watson.

W sieci jest gorąco o jego występie. Amerykanin swoją grą kupił serca toruńskich kibiców, którzy w samych superlatywach wypowiadają się na jego temat. Ten jednak nie popada w hurraoptymizm. - To tylko jedno zwycięstwo. Nie można popadać w hurraoptymizm po jednym meczu. Sezon to długa przejażdżka - przyznał.



Zobacz także:
"Nie skaczemy do pustego basenu". Prezes beniaminka PLK: Nie zagramy na kredyt!
Janusz Jasiński: W Falubazie brakuje ludzi z pasją i sercem. Nam mówi o relacjach miasto - Zastal [WYWIAD]
Marcin Woźniak: Nie palę za sobą mostów [WYWIAD]
Polska znów pionierem... Nie zazdroszczę trenerom. Będzie dużo zmian! [KOMENTARZ]

Źródło artykułu: