Zamarli, gdy to widzieli. Okropna kontuzja

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Wojciech Czerlonko (walczy o piłkę)
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Wojciech Czerlonko (walczy o piłkę)

Nikt nie chciał tego oglądać, wszyscy odwrócili wzrok. Noga była mocno wygięta. Trener podbiegł, położył się i powiedział, by niczym się nie martwić.

To dzień (21 sierpnia - tuż przed startem nowego sezonu w PLK), o którym Wojciech Czerlonko chce jak najszybciej zapomnieć. Choć nic tego nie zapowiadało, ba, koszykarz Twardych Pierników Toruń spisywał się znakomicie w sparingu z Asseco Arką Gdynia (to były jego pracodawca). Był jednym z najlepszych zawodników na parkiecie. Do czwartej kwarty...

Wtedy nastąpił feralny moment, po którym nikt już nie myślał o grze. Sparing przerwano i odwołano. Koszykówka zeszła na dalszy plan. Czerlonko podczas jednej z akcji nabawił się paskudnej kontuzji. Złamał nogę. Upadł na parkiet i głośno krzyczał z bólu. Widok mocno wygiętej nogi był okropny. Nikt nie chciał na to patrzeć.

- Wszystko pamiętam z tamtego dnia - wspomina Czerlonko. - Niefortunny upadek niestety doprowadził do złamania kości strzałkowej i piszczela w lewej nodze. Wyglądało to drastycznie, ale na szczęście kontuzja nie okazała się aż tak bardzo poważna - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sędzia znokautowany. Polała się krew!

- Noga była mocno wygięta, więc na pewno nie wyglądało to najlepiej. Nie dziwię się, że inni odwracali głowy i nie chcieli na to patrzeć. Zresztą, gdy oglądamy podobne kontuzje w sieci, to też nie robimy tego za często, bo to nic przyjemnego do oglądania - komentuje.

Trener położył się obok niego

Koszykarz mógł liczyć na pomoc fachowców. Zajął się nim m.in. Dominik Narojczyk. Podeszli też koledzy z boiska, którzy okazali wsparcie w trudnym momencie. - Trener szybko podbiegł i opanował sytuację ze złamaniem nogi. Spisał się na medal. Podeszli też koledzy - między innymi Bartłomiej Wołoszyn z Arki szepnął dobre słowo - dodaje.

25-latek sporo nam mówi o zachowaniu trenera Ivicy Skelina. Ten momentalnie ruszył w stronę zawodnika, nawet położył się koło niego i powiedział, by się niczym nie martwił. Polak bardzo docenia taki gest ze strony Chorwata. Wypowiada się o nim w samych superlatywach, mimo że ich współpraca rozpoczęła się 2-3 tygodnie wcześniej. Czerlonko przyjechał do Torunia na try-out, walczył o kontrakt. Obaj szybko złapali wspólny język.

- Trener Skelin wiedział, że bardzo mi zależy na grze w Toruniu. On też widział mnie w składzie, więc doskonale zdawał sobie sprawę, że taka kontuzja eliminuje mnie z gry na kilka miesięcy. W tej sytuacji zachował się świetnie. Podbiegł, położył się koło mnie i powiedział: "Nie martw się, nie zostawimy cię na lodzie". Czułem jego wsparcie. Później - już po zabiegu - dzwonił do mnie kilka razy. Pytał, jak się czuję i czy czegoś mi nie brakuje. Mogę się o nim wypowiadać w samych superlatywach - podkreśla.

- Noga została operacyjnie złożona, w środku kości znajduje się gwóźdź o długości 40 cm, który ma przyspieszyć zrost. Ten trwa od 6 do 8 tygodni - zaznacza.

- Ten gwóźdź przeszkadza? - pytam. - Nie. W ogóle go nie czuć - tłumaczy.

- Gwóźdź musi być minimum rok w kości. Potem decyzja należy do mnie. To kwestia indywidualna. Rozmawiałem już z kolegami, którzy zmagali się z podobnymi urazami, i wydaje mi się, że gwóźdź zostanie ze mną na dłużej - wyjaśnia.

Co z kontraktem?

Czerlonko nabawił się feralnej kontuzji w momencie, gdy... był wolnym zawodnikiem. Co prawda miał wcześniej ustalone warunki dwumiesięcznego kontraktu z władzami Twardych Pierników i miał dzień wcześniej (piątek, 20 sierpnia) podpisać umowę, ale... strony nie zdążyły tego zrobić. Klub zachował się jednak bardzo w porządku, pomógł koszykarzowi w trudnym momencie (zabieg + rehabilitacja), a kontrakt i tak wszedł w życie. 25-latek bardzo wychwala prezesa Piotra Barańskiego.

- Faktycznie podpisanie miało nastąpić w piątek, ale nie zdążyliśmy tego zrobić. W sobotę doznałem feralnej kontuzji, ale od razu otrzymałem zapewnienie, żebym się niczym nie przejmował, bo kontrakt i tak wejdzie w życie. "Skup się na powrocie do zdrowia" - usłyszałem. I tak też się stało. Piotr Barański zachował się bardzo w porządku, pokazał ludzkie oblicze, za co mu bardzo dziękuję - zaznacza Czerlonko.

W trudnych momentach zawodnik mógł liczyć na wsparcie kibiców. Otrzymał także mnóstwo wiadomości od innych zawodników i trenerów. Każdy życzył szybkiego powrotu do zdrowia. Odezwał się do niego m.in. Milos Mitrović, trener Asseco Arki, który mocno przejął się całą sytuacją.

- Reakcja kibiców mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Mimo że nie zagrałem ani jednego oficjalnego meczu w barwach Twardych Pierników, to otrzymałem ogromne wsparcie. Dostałem mnóstwo wiadomości. To było miłe - komentuje.

- Pisali do mnie też inni zawodnicy i trenerzy. Odezwał się m.in. Tane Spasev, który pytał, czy może mi jakoś pomóc. Zachował się po dżentelmeńsku. Napisał też Milos Mitrović z Asseco Arki, który mocno przejął się całą sytuacją. Kiedyś współpracowaliśmy, gdy trener pracował w grupach młodzieżowych. Do dzisiaj mamy dobry kontakt - wyjaśnia.

Po zabiegu Czerlonko wrócił do Gdyni, tam dochodził do siebie po zabiegu złamanej nogi. Teraz już w Toruniu, gdzie pod okiem Dominika Narojczyka przechodzi żmudną rehabilitację. Jego powrót na boisko ma nastąpić w rundzie rewanżowej Energa Basket Ligi.

- Rozpocząłem już rehabilitację z Dominikiem Narojczykiem, który wie, co robi. To fachowiec. Wykonuje świetną pracę. Każdy dzień przybliża mnie na boisko, i w taki sposób do tego podchodzę - mówi z uśmiechem na twarzy.

Twarde Pierniki są rewelacją rozgrywek w PLK. Torunianie, mimo skromnego budżetu, po czterech meczach mają bilans 3:1 i są w górnej części tabeli. Po cichu mówi się o grze w fazie play-off. Czy to możliwe?



Zobacz także:
Łukasz Kolenda: Bardzo mały margines błędu. Ale to dobrze! [WYWIAD]
Droga przez mękę, czyli tak budowano Anwil. Trener z ważnym apelem: nie wieszajcie medali!
Ponad 5 mln w budżecie i walka o pierwszą czwórkę. W Sopocie mierzą wysoko [WYWIAD]
Maciej Bojanowski: Anwil? To spełnienie marzeń! [WYWIAD]

Źródło artykułu: