- To wyglądało jak kabaret - mówi nam wprost Łukasz Wiśniewski, który w przeszłości zdobywał mistrzostwo Polski jako zawodnik PGE Turowa Zgorzelec. Końcowy wynik (142:54) oczywiście szokuje, ale prawdę mówiąc można było się tego spodziewać, bo zgorzelczanie do rozgrywek dołączyli na... miesiąc przed jej rozpoczęciem, po tym jak wykupili dziką kartę (w kuluarach mówi się o kwocie 100 tys. złotych).
Udział w I lidze nie byłby możliwy, gdyby nie zapewnienie wsparcia finansowego PGE Polskiej Grupy Energetycznej, z którą niedawno parafowano nową umowę.
- Klub KS Turów powstał w lipcu 2018 roku powołany po to, aby koszykówka w Zgorzelcu dalej istniała. [color=#000000]Obecny klub nie ma żadnego związku z poprzednim podmiotem - to dwa różne podmioty gospodarcze - podkreśla prezes Piotr Borowy, odpowiadając na pytanie o związek z poprzednim klubem i restrukturyzację długów (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się stało?! Po trzech sekundach prowadzili 1:0
[/color]
Nie gryzą się w język
W środowisku jest gorąco i to z kilku względów. Po pierwsze, niesmak wywołuje instytucja "dzikiej karty", po drugie, PGE Turów ostatnio rywalizował w... III lidze, po trzecie, zespół w momencie zgłaszania nie miał zbudowanego składu. Niektórzy też podnosili argument, że dołączenie zgorzelczan oznaczało nieparzystą liczbę drużyn w I lidze, a także zwiększanie kosztów dla pozostałych klubów, które były mocno zaskoczone takim obrotem spraw.
- Jestem przeciwnikiem rozdawania dzikich kart. Nie podoba mi się to, że można sobie kupić awans z III ligi do I. To nie jest normalne. Zwłaszcza, że klub w momencie zakupu dzikiej karty nie miał gotowego składu. Tak to nie powinno wyglądać - mówi Kamil Chanas w swoim programie na YouTubie "Strefa Chanasa". Gościł już wielu zawodników, trenerów. Na co dzień (wraz z Radosławem Hyżym i Adrianem Mroczkiem-Truskowskim) analizuje także sytuację na parkietach PLK i I-ligowych. Wszyscy są przeciwnikami dzikich kart. Na ciekawy wątek zwraca uwagę Mroczek-Truskowski. Chodzi o podejście organizatora rozgrywek, PZKosz.
- Ze strony PZKosz jest to typowe podejście biznesowe. Nie jestem tego fanem w kontekście rozwoju i kwestii sportowych. Wolałbym, żeby awans był wywalczony na boisku. Nie oszukujmy się, ale sytuacja Turowa jest kuriozalna. Dla całego środowiska było to ogromne zaskoczenie. Chodzi o rok, datę informację. Wydaje mi się, że można było to lepiej przygotować i np. kupić dziką kartę za rok - komentuje.
Nieco inne zdanie ws. dzikich kart ma Łukasz Wiśniewski. Jemu nie przeszkadza ta instytucja, ale stawia konkretne warunki, które dany klub powinien spełnić, jeśli chce grać w wyższej klasie rozgrywkowej. Te w przypadku PGE Turowa nie zostały spełnione.
- Jestem zwolennikiem dzikich kart, ale mocniej popracowałbym nad weryfikacją. Sprawdziłbym organizację i budżet, który powinien być na odpowiednim poziomie. To nie jest sztuka wykupić dziką kartę, a dopiero później pomyśleć, co dalej będzie. To wszystko musi być zaplanowane - przyznaje.
- Decyzja o dzikiej karcie powinna być przyznawana dużo wcześniej, by klub mógł odpowiednio przygotować się do startu w rozgrywkach pod względem organizacyjnym i sportowym - dodaje.
Nie ma kogo wziąć
PGE Turów 9 sierpnia oficjalnie rozpoczął konstruowanie zespołu. Sęk w tym, że wtedy znaczna większość koszykarzy miała już podpisane kontrakty z klubami na sezon 2021/2022.
- Przecież ponad 90 procent zawodników było już zajętych. Rynek był mocno przebrany, trudno o nowych graczy na odpowiednim poziomie. Czego się spodziewano? Nawet jakby mieli pieniądze, to co zrobią? - pyta Wiśniewski.
- Nie chciałbym, żeby doszło do tego, iż za miesiąc drużyna wycofuje się z rozgrywek - mówi z kolei Mroczek-Truskowski.
W PGE Turowie przekonują, że do tego nie dojdzie. Trwają rozmowy z potencjalnymi kandydatami, którzy mogliby z miejsca wzmocnić zespół. Wiemy, że klub przedstawił wstępne oferty m.in. Kamilowi Chanasowi czy Michałowi Jankowskiemu. Obaj odrzucili propozycje. - Oferta była na niskim poziomie. Nie ma tematu, choć wiem, że w kuluarach dużo się o tym mówi. Niepotrzebnie - mówi nam Jankowski, który pozostaje bez klubu. Chanas jest graczem II-ligowego zespołu: Rycerze Rydzyna.
- Faktycznie miałem propozycję, ale nie byłem zainteresowany, choć z sentymentem podchodzę do tego klubu. Mam nadzieję, że czas będzie pracował na ich korzyść - zaznacza Chanas.
W Zgorzelcu na szkoleniowca wybrano Wojciecha Szawarskiego, byłego koszykarza i reprezentanta kraju. 45-latek karierę trenerską rozpoczął w żeńskiej koszykówce. Tym razem, ma przed sobą twardy orzech do zgryzienia. Wiśniewski jest zaskoczony, że Szawarski się na to zdecydował.
- To mnie zaskoczyło. Miałem wrażenie, że musiał mieć wiedzę i pomysł na prowadzenie zespołu. Ale widzę, że liga się zaczęła, a nikogo nie udało się pozyskać, choć w kuluarach padały duże nazwiska - zauważa były koszykarz PGE Turowa Zgorzelec.
Pamela Wrona z WP SportoweFakty podkreśla, że wąski, jak nie zamknięty rynek transferowy, niewielkie pole manewru i brak odpowiedniego przygotowania do rozgrywek może mieć duże, jak nie największe znaczenie, które na szalę rzuci utrzymanie się w lidze.
Zobacz także:
Łukasz Kolenda: Bardzo mały margines błędu. Ale to dobrze! [WYWIAD]
Droga przez mękę, czyli tak budowano Anwil. Trener z ważnym apelem: nie wieszajcie medali!
Ponad 5 mln w budżecie i walka o pierwszą czwórkę. W Sopocie mierzą wysoko [WYWIAD]
Maciej Bojanowski: Anwil? To spełnienie marzeń! [WYWIAD]