To jedyny taki zespół w lidze. Trener Anwilu mówi o... magicznym przycisku!

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Frasunkiewicz i Łączyński
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Frasunkiewicz i Łączyński

Anwil nie ma sobie równych w PLK! Włocławianie odnieśli piąte zwycięstwo w lidze, pokazali wielki charakter, odrabiając wielką stratę do Śląska. Trener Frasunkiewicz zdradza, co działo się w trakcie przerwy.

- Bardzo cieszy mnie zwycięstwo na bardzo trudnym terenie - podkreśla Przemysław Frasunkiewicz. Jego Anwil Włocławek wygrał na wyjeździe z WKS-em Śląskiem Wrocław 80:74, ale łatwo nie było. Włocławianie musieli się mocno napracować, by sięgnąć po piąte zwycięstwo w Energa Basket Lidze.

Ale trochę sami sobie winni, bo w pierwszej połowie we Wrocławiu byli mało skupieni, apatyczni, co skrzętnie wykorzystali wrocławianie. W pewnym momencie osiągnęli nawet 17-punktową przewagę, pokazując najlepsze oblicze w tym sezonie. Gra Śląska mogła się podobać.

- W pierwszej połowie byliśmy nieskoncentrowani. Nasze założenia obronne wykonywaliśmy kompletnie na odwrót, ale z drugiej strony Śląsk grał bardzo mądrze, wykorzystywał nasze nieporozumienia. Rywale trafili dwie ciężkie trójki, nakręcili się i należą im się słowa uznania - tłumaczy trener Anwilu Włocławek.

ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!

Na konferencji prasowej zapytaliśmy, co stało się w szatni w trakcie przerwy, że drużyna na drugą połowę wyszła kompletnie odmieniona. Widzieliśmy zawodników zaangażowanych, zdeterminowanych, walczących o każdą piłkę. To był ten Anwil, który pokazywał się w poprzednich zwycięskich meczach - z Zastalem, Stalą czy Astorią.

Magiczny przycisk Anwilu

Co prawda wrocławianie jeszcze na początku czwartej kwarty prowadzili nawet różnicą 11 punktów, ale wtedy do gry włączył się lider włocławian Jonah Mathews. Amerykanin znów pokazał, że warto było go ściągać do Włocławka. Na różne sposoby zdobywał punkty, ale też znakomicie pracował w defensywie. Na jego grę przyjemnie się patrzy, to gracz, który ma spore umiejętności.

Matthews zdobył w czwartej kwarcie 12 punktów, a "Rottweilery" - po serii 17:2 - wyszły na prowadzenie 72:64, którego nie oddały już do końca spotkania.

- W drugiej połowie włączyliśmy specjalny guzik o nazwie: "koncentracja". Nagle byliśmy super skoncentrowani i zaczęliśmy grać zgodnie z naszymi założeniami - uśmiecha się Frasunkiewicz. Czy czuje się bohaterem? - Nie mam magicznej różdżki. Proszę nie przeceniać mojej roli - dodaje.

Wielką rolę trenera w tym zwycięstwie upatruje z kolei koszykarzy James Bell, który z meczu na mecz wygląda coraz lepiej. Ze Śląskiem zanotował 15 punktów i 8 zbiórek.

- Nie byliśmy gotowi do gry, walki i intensywności. To nie wina trenera, bo ten nas świetnie przygotował do meczu. W przerwie w mocnych słowach się do nas zwrócił i powiedział, że tak nie wygramy meczu. Tego potrzebowaliśmy - zaznacza Bell.

- Wydaje mi się, że zawodnicy w I połowie mieli pewną blokadę, bo byli znakomicie przygotowani na zagrywki rywali, wiedzieli wszystko o rywalach. W przerwie udało mi się tę blokadę zdjąć. Zawodnicy mieli wielką wolę zwycięstwa. W drugiej połowie było widać drużynę, gracze świetnie się ze sobą komunikowali. Było widać, że chcą wygrać za wszelką cenę - podkreśla Frasunkiewicz.

- Jestem bardzo zadowolony ze współpracy na linii zawodnicy-trener. Udało nam się wypracować fajną relację. Mimo krótkiego okresu jesteśmy bardzo zżyci, wiemy, co chcemy osiągnąć - zaznacza.

Będą wzmocnienia?

Zapytaliśmy trenera Anwilu także o kwestię wzmocnienia składu w najbliższym czasie. Mimo że zespół prezentuje się wybornie na początku nowego sezonu, Przemysław Frasunkiewicz po cichu myśli o dodaniu jednego zawodnika. Można powiedzieć, że Anwilowi do pełni szczęścia brakuje polskiej "czwórki", która gwarantowałaby odpowiednią jakość. W budżecie są zabezpieczone środki na ewentualny transfer.

- Nie chcę za bardzo zdradzać naszych ruchów. Obserwujemy rynek. Jeśli będzie miało to sens i nadarzy się taka możliwość, to na pewno wzmocnimy zespół - komentuje.

Trener Frasunkiewicz w kolejnym meczu musiał sobie radzić bez Szymona Szewczyka. Podkoszowy wypadł z gry z powodu kontuzji barku (około sześciotygodniowa przerwa). W rotacji znów znalazło się miejsce dla Alexa Olesińskiego.

- Szymon wyrywa się do gry, ale nie chcemy niczego robić na siłę. W play-off by pewnie mógł, ale sezon jest długi. Chcemy, by doszedł do pełni formy - zaznacza Frasunkiewicz.

Anwil Włocławek jest jedyną drużyną w rozgrywkach, który wygrał wszystkie spotkania. W następnej kolejce podopieczni Frasunkiewicza zagrają na wyjeździe z Asseco Arką. Dla samego trenera będzie to specjalne spotkanie, bo przez kilka lat prowadził gdyńską drużynę.

Zobacz także:
Łukasz Kolenda: Bardzo mały margines błędu. Ale to dobrze! [WYWIAD]
Droga przez mękę, czyli tak budowano Anwil. Trener z ważnym apelem: nie wieszajcie medali!
Ponad 5 mln w budżecie i walka o pierwszą czwórkę. W Sopocie mierzą wysoko [WYWIAD]
Maciej Bojanowski: Anwil? To spełnienie marzeń! [WYWIAD]

Komentarze (3)
Gabriel G
4.10.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Było oczywiste, że Śląsk w IV kwarcie zdechnie a dla Anwilu brawa, że to wykorzystał i nie załamał sie mimo wysokiego prowadzenia gospodarzy. Gdyby Śląsk był w pełnym składzie wynik mógłby być Czytaj całość
avatar
prawus
4.10.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo , i czego chcieć wiecej !! Wszyscy ubiegło sezonowi medalisci pizamiatani !! Tylko tak dalej panowie !!