Niechlujstwo w grze lidera PLK. Bez niego Anwil by nie wygrał

- Mieliśmy ich! Bardzo żałuję tego meczu - mówi trener Arki Milos Mitrović. Anwil Włocławek nadal niepokonany w PLK, ale w Gdyni musiał się sporo napracować. Duży wkład w wygraną miał Kamil Łączyński.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Frasunkiewicz i Łączyński Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Frasunkiewicz i Łączyński
- W naszej grze było dużo niechlujstwa. Daliśmy się rozpędzić rywalom. Kompletnie niepotrzebnie - narzekał po meczu trener Przemysław Frasunkiewicz.

Jego słowa nie zaskakują, bo Anwil Włocławek - mimo zwycięstwa - nie rozegrał najlepszego spotkania w Gdyni. Szósta wygrana w rozgrywkach rodziła się w dużych bólach.

- Nie był to najlepszy mecz z naszej strony, ale cieszę, że udało nam się wygrać, w dodatku po trudnej końcówce. To dla nas ważne, by wygrywać takie mecze pod względem mentalnym - komentował Frasunkiewicz.

ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!

Lider PLK do poprawki


Włocławianie, którzy są liderem PLK, popełnili aż 16 strat w ataku. Przy 83 zdobytych punktach mieli tylko 12 asyst, co też nie jest najlepszym wskaźnikiem. Zapytaliśmy trenera Anwilu o wspomniane "niechlujstwo" w grze jego zespołu. Co miał na myśli?

- Przy wyjściach do piłki byliśmy niechlujni, brakowało wykonywania tych ruchów na 100 procent. Podobnie było przy podaniach i stawianiu zasłon. My to robiliśmy na 90 procent, a to jest za mało. Jeśli tak się gra przeciwko drużynie, która nie ma nic do stracenia, to później pojawiają się ogromne problemy - wyjaśnił.

O zwycięstwie Anwilu zadecydowały indywidualnie umiejętności obcokrajowców: Jonaha Mathewsa (23), Kyndalla Dykesa (20) i Luke'a Petraska (14). Bardzo ważny wkład w zwycięstwo miał Kamil Łączyński, który w drugiej połowie zszedł z boiska tylko na kilka sekund. Nie przez przypadek.

To on dał wyraźny sygnał do ataku, dobrze organizował grę, sam też zdobywał punkty w ważnych momentach. Wytrącił z równowagi Novaka Musicia, lidera gospodarzy, który w II połowie zdobył tylko trzy punkty. Między nimi był trash-talk, padły mocne słowa. Niedoświadczony jeszcze Serb wypadł z rytmu i nie był już tak skuteczny.

Po meczu obaj sobie podziękowali za rywalizację, dla Musicia była to cenna lekcja na przyszłość. Łączyński komplementował swojego vis-a-vis, mówił, że ma papiery na bardzo dobrego gracza. W niedzielę zapisał 25 punktów (9/11 z gry), 5 asyst i 3 zbiórki. Polaka... chwalił za to trener Frasunkiewicz.

- Łączyński to bardzo ważny element Anwilu. Tego zespołu nie byłoby bez niego. Ma za sobą ciężki okres spowodowany problemy ze zdrowiem. Widać, że się odbudował. Kamil ma swoją rolę w zespole, wie, czego od niego potrzebujemy. Wiadomo nie od dziś, że nie jest łasy na punkty, mimo że umie to robić. Był jednym z liderów naszej drużyny w tym meczu - skomentował.

Arka miała swoje szanse


Skazywana na pożarcie Asseco Arka postawiła włocławianom wysoko poprzeczkę. W gdyńskim obozie jest duży niedosyt po tym spotkaniu. Trener Milos Mitrović żałuje niewykorzystanej szansy.

- Boli mnie ta porażka. Szkoda. Mieliśmy ich! Uważam, że gramy bardzo dobrze, ale brakuje nam talentu, którego w pewnym momencie nie jesteśmy w stanie nadrobić. Z rytmu wybiły nas faule ofensywne Novaka Musicia. Gdyby mógł grać więcej, to ten mecz mógł się inaczej potoczyć - zaznaczył trener gdyńskiego zespołu.

Anwil z bilansem 6:0 jest liderem PLK. W piątek zagra z Czarnymi Słupsk. Asseco Arka z jedną wygraną jest na samym końcu tabeli. Gdynianie kolejny mecz zagrają na wyjeździe z PGE Spójnią.




Zobacz także:
Łukasz Kolenda: Bardzo mały margines błędu. Ale to dobrze! [WYWIAD]
"Anwil gra teraz najlepiej" - mówią eksperci. Ten gracz robi wielkie wrażenie!
Amerykanin wychwala polskiego trenera. Mówi, że Anwil to zespół wojowników!
"Kadra Taylora doszła do ściany". Ekspert mówi, czego oczekuje od Milicicia

Czy Anwil Włocławek pokona Czarnych Słupsk?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×