Ka-ta-stro-fa! Wielki klub na dnie. Uratują ekstraklasę?

Kibice mają dość, piszą o agonii klubu, który ma wielkie tradycje. Na ten moment jest jednak głównym kandydatem do spadku z ekstraklasy. Trener przekonuje, że to nie koniec, a kapitan wziął go nawet w obronę.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Anwil i Arka WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Anwil i Arka
Beniaminek Grupa Sierleccy Czarni Słupsk rozbił na wyjeździe Asseco Arkę Gdynia różnicą aż 28 punktów (87:59)! Nie mogło być inaczej, gdy spotkanie zaczyna się od stanu 14:0, a po chwili jest 20:2. To była prawdziwa demonstracja siły słupszczan, a zarazem pokaz beznadziejności ze strony podopiecznych Milosa Mitrovicia.

Do przerwy gospodarze przegrywali różnicą 23 punktów i było pewne, że tego meczu już nie wygrają. Trudno marzyć o zwycięstwie, gdy po 20 minutach żaden z koszykarzy nie przekroczył granicy... czterech pkt!

Po przerwie obraz gry się nie zmienił, słupszczanie powiększali przewagę, robili, co chcieli z rywalami. A w głównej roli Mikołaj Witliński, ten, którego w Gdyni przed sezonem pożegnano bez większego żalu. W całym meczu zdobył 19 pkt. Pięć oczek dorzucił Bartosz Jankowski, którego oddano z Gdyni do Słupska w trakcie rozgrywek. Trener Mitrović nie widział dla niego miejsca w zespole, uznał, że lepiej będzie, gdy poszuka sobie nowego pracodawcy. W Czarnych pokazuje się z bardzo dobrej strony.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał najpiękniejszej golfistki na świecie!

- Czarni z meczu na mecz grają coraz lepiej, nie przez przypadek zajmują pierwsze miejsce w tabeli. Wiedzieliśmy, że będzie to dla nas trudny mecz. W ciągu dziesięciu dni rozegraliśmy trzy spotkania, do tego zaszło sporo zmian w zespole. To wszystko się ze sobą połączyło i niestety mamy taki wynik, jaki wszyscy widzimy. Nie graliśmy na poziomie, jaki powinniśmy prezentować. Musimy wrócić do pracy, liczę, że w kolejnym meczu pokażemy lepszą twarz - mówił Mitrović na konferencji prasowej.

- Czarni zbili nas bardzo mocno, nawet ciężko mi o tym mówić i siedzieć na tym krześle. Przed nami trudny tydzień, bo musimy "otrzepać się" z tej porażki i przygotować się do kolejnego spotkania. Ale proszę pamiętać, że ze Śląskiem też wysoko przegraliśmy po różnych perturbacjach, a później pojechaliśmy do Gliwic i wygraliśmy mecz z GTK. Teraz chcemy pokazać prawdziwy charakter Asseco - zaznaczył z kolei Bartłomiej Wołoszyn, kapitan gdyńskiego zespołu.

Nie da się ukryć, że sporo krytycznych uwag pada pod adresem serbskiego szkoleniowca, który debiutuje na parkietach PLK. Jak na razie drużyna pod jego wodzą spisuje się fatalnie, z bilansem 1:6 zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Kibice mają dość, na internetowych forach wylewają swoje żale, piszą o nieudanym projekcie pod dowództwem Mitrovicia, fatalnej polityce transferowej (m.in. odejście Polaków - Jankowski, Kaszowski i kontraktowanie słabych obcokrajowców), niektórzy idą dalej i twierdzą, że to agonia klubu, który ma przecież ogromne tradycje i sukcesy w polskiej koszykówce (kilkukrotny mistrz Polski, gra w Eurolidze).

Na ten moment Asseco Arka Gdynia jest głównym kandydatem do spadku z ekstraklasy. Nawet bezpośredni rywale Arki są mocno zdziwieni takim obrotem spraw, zadają pytania o kwestie transferowe, które faktycznie dają sporo do myślenia. Trener Mitrović przekonuje jednak, że to nie koniec, a kapitan wziął go nawet w obronę.

Dziennikarz Miłosz Romański pytał Mitrovicia o powody kiepskiej obrony pick&roll. Słupszczanie niesamowicie karcili gdyńską drużynę w tym elemencie. Marek Klassen bawił się z defensywą (10 asyst), z łatwością kreując swoim kolegom czyste pozycje do rzutu. Po tym pytaniu - adresowanym do trenera - mikrofon przejął Wołoszyn i zaczął mówić.

- Wynika to z tego, że mamy nowych zawodników w zespole. Trudno, by Jacobi po jednym treningu rzutowym złapał wszystkie zasady defensywne, które "wałkujemy" już od lipca-sierpnia. Dajcie nam trochę czasu, a wszystko będzie lepiej wyglądało - zadeklarował. Po tej wypowiedzi Mitrović aż klepnął Wołoszyna i podziękował, że wstawił się za nim i za drużyną w trudnym momencie.

W Gdyni mocno się posypało w ciągu ostatnich miesięcy. Jeszcze w sezonie 2019/2020 klub dysponował dużo większymi pieniędzmi, grał w rozgrywkach EuroCup, nawet wygrywał tam mecze. Od tego momentu notuje drastyczny zjazd! W kuluarach mówi się, że miasto Gdynia - jeden z partnerów strategicznych - mocno obcięło dotację (nawet tę zaplanowaną wcześniej) i klub znalazł się w poważnych tarapatach. Do tego doszła przegrana sprawa w Trybunale Arbitrażowym BAT z Joshem Bosticiem i... kłopoty gotowe. Desperackie ruchy w postaci pozyskania Turenera, Miskovicia czy Czerapowicza za wiele dobrego nie wniosły.

W klubie wierzą, że zakontraktowani Jacobi Boykins (PGE Spójnia go nie chciała) i Anthony Durkham (miał roczną przerwę) dodadzą jakości i drużyna pokaże lepsze oblicze. Sęk w tym, że rywale nie śpią i też przeprowadzają zmiany. W Lublinie jest już nowy trener (kolejne roszady są kwestią czasu), MKS i Śląsk też szukają wzmocnień.




CZYTAJ TAKŻE:
Andrej Urlep - sprawiedliwy furiat. Ile zostało z jego magii?
Rozgrywa życiowy sezon! Schenk: Kadra u Milicicia? Nie podpalam się [WYWIAD]
Amerykanin wychwala polskiego trenera. Mówi, że Anwil to zespół wojowników!
Janusz Jasiński: Tabak myślał o reprezentacji Polski. Milicić? Przemilczę... [WYWIAD]

Czy Asseco Arka Gdynia utrzyma się w PLK w sezonie 2021/2022?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×