"Under", "idź z nim pod zasłoną", "niech rzuca", "jak trafi, to biorę to na siebie" - tak najczęściej ligowi trenerzy krzyczą do zawodników (najczęściej rozgrywających), którzy w danym momencie są odpowiedzialni za krycie Novaka Musicia, 23-letniego Serba, który do Asseco Arkii Gdynia trafił z Czarnogóry z zespołu KK Podgorica.
Mierzący 188 cm zawodnik jest dobrze zbudowany, ma predyspozycje do fizycznej gry na kontakcie, nie boi się odważnych wejść (często staje na linii rzutów wolnych - 25/41) czy walki z rywalami. Jego ciało jest do tego przygotowane. Musić ma jednak jeden duży mankament jak na gracza obwodowego: rzut z dystansu (w tym sezonie 8/21). Tego w swoim arsenale jeszcze nie posiada, choć słyszymy, że mocno nad tym pracuje. To starają się za to wykorzystać trenerzy innych klubów w Energa Basket Lidze.
- Novak był brany do Arki jako prawdziwy rozgrywający, który jest w stanie grać bardzo wszechstronnie - zrobić kilka asyst, zebrać parę piłek, dołożyć punkty. Ale jego rolą nie miało być zdobywanie po 17-20 punktów. Nie po to go ściągaliśmy - mówi trener Milos Mitrović. To on stoi za transferem 23-latka do Polski. Szkoleniowiec Arki nie ukrywa, że obserwował go przez długi okres. - To nie jest przypadek, że on gra w ten sposób. Scautowałem go przez sześć miesięcy. Wiedziałem, jakie ma możliwości, rozmawiałem z trenerami na jego temat.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielka awantura w meczu dzieci!
Musić był ściągany do Arki jako pierwszy obcokrajowiec. Założenie było takie, że w drużynie miało być jeszcze 2-3 zagranicznych strzelców, którzy sprawią, że problemy 23-latka na dystansie nie będą aż tak widoczne. Gdy Mitrović szukał latem tych graczy, do klubu przyszedł wyrok BAT ws. Josha Bostica. Arka przegrała sprawę i tym samym został na nią nałożony zakaz transferowy. Koncepcja budowy składu wywróciła się o 180 stopni.
Czy to problem Arki?
Mitrovicia na jednej z konferencji prasowej zapytaliśmy, czy to iż rywale lekceważą jego podstawowego rozgrywającego na dystansie, stanowi problem dla jego zespołu. Czy gra w ataku jest w ten sposób nieco utrudniona?
- Trochę to hamuje ruch piłki w ataku, nad tym musimy pracować, ale to nie jest tak, że jesteśmy przez to jakoś bardzo pokrzywdzeni. Jeśli on jest skuteczny, tak jak to było w meczu z Anwilem, to wtedy rywale zmieniają obronę - wytłumaczył. Nawiązał do spotkania, w którym Musić ze świetnej strony pokazał się szerszej publiczności.
W nim udowodnił, że ma papiery na grę i jeśli będzie ciężko pracował, może być kimś w tej lidze. Trener Przemysław Frasunkiewicz, który znany jest z koszykarskich szachów, również odpuszczał Serba na dystansie, jego zawodnicy odchodzili od niego na 2-3 metry. Chciał w ten sposób zmusić go do rzutu i wytrącić Arkę z odpowiedniego rytmu w ofensywie. Ale Musić tego dnia był rewelacyjnie dysponowany. Trafił 4/5 rzutów za 3 i wprowadził zamęt w poczynania Anwilu, wtedy lidera PLK. W całym meczu zdobył 25 punktów, choć tylko trzy w drugiej połowie. To nie był przypadek.
- Doskonale pamiętam tamten mecz. W pierwszej połowie szło mi doskonale, zdobyłem 22 punkty, czułem się znakomicie. Myślałem, że zdobędę 30-40 punktów. Ale rywale byli na mnie dobrze przygotowani, Kamil Łączyński mocno mnie krył, i zrobiłem się momentalnie nerwowy. Nie umiałem odpowiednio zareagować, to nauczka dla mnie - komentuje Novak Musić.
"Nad tym musi pracować"
Doświadczony Kamil Łączyński wytrącił Musicia z równowagi. Między nimi był trash-talk, padły mocne słowa. Niedoświadczony jeszcze Serb wypadł z rytmu i nie był już tak skuteczny. Po meczu obaj podziękowali sobie za rywalizację, dla Musicia była to cenna lekcja na przyszłość. Łączyński komplementował później swojego vis-a-vis, mówił, że ma papiery na bardzo dobrego gracza.
- On musi się jeszcze sporo uczyć, bo w tej lidze... jest jeszcze nikim. To normalne, że w tym momencie każda piłka 50/50 będzie odgwizdana w stronę Łączyński. Novak musi pracować nad swoją reputacją, nad tym jak się zachowuje w stosunku do innych graczy czy sędziów. Jeśli tę lekcję odrobi, to mocno pójdzie do góry - komentuje Mitrović.
Trener Arki podkreśla, że Musić musi pracować nad swoim body-language. Nie może wdawać się w dyskusje z rywalami, pokazywać frustracji i niezadowolenia złymi decyzjami na boisku czy niekorzystnymi gwizdkami sędziów. To są elementy, które niepotrzebnie wytrącają go z równowagi. Ale to też lekcja, z której wyciągniecie wniosków może przynieść spodziewane efekty.
Ma już doświadczenie
Mimo młodego wieku, Musić ma już całkiem spore doświadczenie. 23-latek występował do tej pory na Bałkanach, między innymi w Bośni i Hercegowinie i Serbii. Ma także za sobą debiut w silnej Lidze Adriatyckiej. Gracz reprezentował także kraj na wielu turniejach młodzieżowych mistrzostw Europy. Rozgrywający chwali sobie występy w PLK, jest zadowolony z przenosin do Gdyni.
- Pod względem fizycznym polska liga znacznie przerasta to, co dzieje się w Lidze Adriatyckiej. Zawodnicy są świetni przygotowani fizycznie i atletycznie, jeśli chodzi o talent i umiejętności koszykarskie to ten poziom jest podobny. Nie ukrywam, że jestem bardzo zadowolony, że tutaj trafiłem, bo dla mnie to duże wyzwanie, szansa na poprawienie swoich umiejętności. Uważam, że PLK ma spory potencjał - mówi nam.
Musić średnio zdobywa 14,6 punktu i 5 asyst na mecz. Jego Asseco Arka z bilansem 2:6 zajmuje 16. miejsce w PLK.
Najlepsze mecze Musicia w PLK:
Rywal | Punkty | Asysty |
---|---|---|
Enea Astoria | 17 | 6 |
GTK Gliwice | 18 | 6 |
Anwil Włocławek | 25 | 5 |
PGE Spójnia | 16 | 6 |
HydroTruck | 15 | 4 |
CZYTAJ TAKŻE:
Andrej Urlep - sprawiedliwy furiat. Ile zostało z jego magii?
Kluby dzwoniły do Zamojskiego. Wiemy, co im powiedział [WYWIAD]
Wygrywają, a ja pytam o transfery. Może niepotrzebnie?
Cesnauskis: Kluby dzwonią po naszych graczy! Mówi, jak zareagował na słowa Mitrovicia