Eksperci przed rozpoczęciem sezonu wskazywali Trefla Sopot jako drużynę, która będzie w stanie namieszać w czołówce Energa Basket Ligi. Chwalono klub za udane transfery i ciekawą konstrukcję składu. I początek rozgrywek faktycznie wskazywał na to, że podopieczni Marcina Stefańskiego mogą zajść daleko i pokrzyżować plany zamożniejszym klubom w PLK.
Były trzy zwycięstwa z rzędu w lidze, awans do fazy grupowej FIBA Europe Cup ("bańka" w Bułgarii) i wygrana po bardzo dobrym meczu z Enea Zastalem BC. To było dobrze wróżyło na przyszłość.
Fatalna seria
Kryzys przyszedł jednak szybciej, niż się spodziewano. Od wielkiego zwycięstwa nad Zastalem (9 października) Trefl w siedmiu kolejnych meczach wygrał... zaledwie jedno spotkanie. To fatalny bilans, jeśli weźmiemy pod uwagę możliwości i umiejętności zawodników, których ma do dyspozycji trener Stefański.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?"
Sopocianie przegrali kolejno z BC Kijów, Arged BM Stalą, Enea Astorią, Hapoelem Eilat, Śląskiem Wrocław i ponownie z zespołem z Kijowa. Sześć porażek w siedmiu meczach to brzmi źle. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, jak wyglądał przebieg tych spotkań. Aż trudno w to uwierzyć, ale... scenariusz był niemal identyczny.
Mocny początek, prowadzenie (w 4 meczach ponad różnicą 10 punktów!), w miarę płynna gra i nagle... drastyczny zjazd. To się zwykle zaczynało na przełomie trzeciej-czwartej kwarty. Wtedy sopocianie tracili przewagę, koncentrację i gubili rytm. Rywale to wykorzystywali i przejmowali kontrolę nad wydarzeniami. Trener Stefański na pomeczowych konferencjach prasowych pytany o przyczyny porażek najczęściej mówił o koszykarskich podstawach, czyli: braku skuteczności, złych decyzjach i braku wystarczającej agresji.
"Znów to samo" - mógł pomyśleć po ostatnim meczu. Trefl roztrwonił przewagę i przegrał w wyjątkowo bolesnych okolicznościach w środowym spotkaniu Pucharu Europy FIBA. Amerykanin Caffey trafił niesamowity rzut za trzy równo z końcową syreną i ustalił wynik na 66:65. - Mam nadzieję, że szczęście w końcu się do nas uśmiechnie - mówił trener Trefla.
Co dalej? Kibice narzekają
Kibice żółto-czarnych nie chcą mówić o szczęściu, powoli mają dość kiepskich wyników, uważają, że zespół z takim potencjałem powinien grać lepiej i skuteczniej. Fani jako winnego wskazują właśnie Stefańskiego, wypisują pod jego adresem wiele cierpkich słów. Te komentarze pojawiają się w mediach społecznościowych pod klubowymi postami. Widzą je ludzie zarządzający klubem.
Nam udało się skontaktować z prezesem Markiem Wierzbickim, który krótko mówi na temat przyszłości Marcina Stefańskiego. W klubie nie zamierzają zmieniać trenera w najbliższym czasie, mimo nie najlepszych wyników w ostatnim czasie. - Niepokoi mnie liczba porażek, również to jak wyglądamy w końcówkach meczów. Wierzę jednak, że trener ma plan jak wrócić szybko na ścieżkę zwycięstw - słyszymy.
Usprawiedliwieniem może być kadra, która okazuje się zbyt wąska na grę na dwóch frontach: PLK i FIBA Europe Cup. Co prawda kontuzjowanego DeAndre Davisa szybko zastąpił Carl Lindbom, ale nadal w rotacji jest dziewięciu zawodników. Mocno eksploatowani są liderzy: Franke i Young, co czasami odbija się na ich grze. Na dodatek w meczu z BC Kijów kontuzji nabawili się Michał Kolenda i Mateusz Szlachetka.
- Urazy były na tyle poważne, że żaden z nich nie mógł kontynuować gry. Musieliśmy zawęzić rotację do siedmiu zawodników. W pewnym momencie niektórzy być może byli "przeholowani", ale niestety tak to wygląda, jeśli masz urazy w zespole - komentuje Stefański.
Nasuwa się konkretne pytanie: czy będą wzmocnienia?
- Nie - mówi krótko Stefański. To wiąże się oczywiście z finansami. Klubu w tym momencie nie stać na zakontraktowanie kolejnego obcokrajowca i zapłacenie 100 tys. złotych za licencję szóstego gracza zagranicznego. Choć wydaje się, że jest to niezbędne, jeśli klub faktycznie chce liczyć się w walce o czołowe lokaty w PLK. Konkurencja bowiem nie śpi. Rywale wzmacniają się, kontraktują jakościowych koszykarzy. Czy tak też będzie w Treflu? Na razie, choć sytuacja być może zmieni się za kilka tygodni.
Przed sopocianami trudne i wymagające spotkania na wyjeździe. W niedzielę Anwil, później Rilski, Czarni i Hapoel. W klubie liczą przede wszystkim na ligowe zwycięstwa, by nadal liczyć się w walce o udział w Suzuki Pucharze Polski. W tym momencie Trefl z bilansem 4:5 zajmuje 11. miejsce w PLK.
CZYTAJ TAKŻE:
Andrej Urlep - sprawiedliwy furiat. Ile zostało z jego magii?
Kluby dzwoniły do Zamojskiego. Wiemy, co im powiedział [WYWIAD]
Wygrywają, a ja pytam o transfery. Może niepotrzebnie?
Cesnauskis: Kluby dzwonią po naszych graczy! Mówi, jak zareagował na słowa Mitrovicia