To jest inny Anwil. Zawodnicy mówią: Trudno się z nami gra

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: koszykarze Anwilu Włocławek
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: koszykarze Anwilu Włocławek

- Nigdy się nie poddajemy, walczymy do ostatniego gwizdka. Taką mamy drużynę - przyznaje Szymon Szewczyk. - Jesteśmy bardzo nieustępliwą ekipą - dodaje Kamil Łączyński. Anwil znów jest na szczycie PLK.

Po dwunastu rozegranych meczach Anwil Włocławek z bilansem 9:3 jest na szczycie Energa Basket Ligi. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza na swoim rozkładzie mają m.in. medalistów z minionego sezonu: Stal (wyjazd), Zastal (dom) i Śląsk (wyjazd), a ostatnio w Derbach Kujaw i Pomorza pokonali Twarde Pierniki Toruń 92:84. To była bardzo cenna wygrana, która pozwoliła włocławianom umocnić się w górnej części tabeli.

- To był taki przedsmak play-off - mówi Frasunkiewicz, który po chwili dodaje: - Jestem dumny z zawodników, że przez cały mecz byli niezwykle skupieni, zaczynamy coraz lepiej rozumieć się w ataku, dzielić się piłką. To są aspekty, które mnie - jako trenera - bardzo cieszą.

Należy pamiętać, że ten sezon we Włocławku poświęcono głównie na odbudowę wizerunku (sportowego i finansowego) i mało kto spodziewał się tego, że Anwil będzie w stanie podjąć rękawicę z najlepszymi, zwłaszcza, że w okresie letnim trener Frasunkiewicz miał trudne zadanie przy budowie zespołu. Po pierwsze, pieniędzy było dużo mniej niż ostatnio, po drugie, klub nie miał najlepszej reputacji po fatalnych rozgrywkach, a po trzecie, zespół nie przystąpił do rozgrywek europejskich (ostatnie lata Basketball Champions League).

ZOBACZ WIDEO: Tym wideo gwiazda sportu podbija internet. Co za umiejętności!

Mimo kłopotów, udało mu się zbudować bardzo ciekawą drużynę, która po dwunastu meczach ma bilans 9:3. Prym wiodą: Kyndall Dykes (obecnie kontuzjowany), Jonah Mathews, Luke Petrasek i Kamil Łączyński. Ostatnio znakomite spotkanie rozegrał Szymon Szewczyk (MVP kolejki). Z zadań defensywnych znakomicie wywiązuje się Sebastian Kowalczyk, który wyrasta na jednego z lepszych obrońców w PLK.

Warto zaznaczyć, że to jest zupełnie inny Anwil niż w ubiegłym sezonie. Wtedy było dużo "spasionych kotów", którym nie do końca chciało się walczyć i "umierać" za tę organizację, kibiców i miasto. Teraz są ludzie, którzy rozumieją włocławski klimat. Zdają sobie sprawę, że nawet przy braku pewnych umiejętności, można to nadrobić walką i zaangażowaniem. Wychodzi z tego dobre połączenie, włocławianie grają przyjemną dla oka koszykówkę.

- Trudno się z nami gra, bo jesteśmy ekipą nieustępliwą. Nie ma dla nas straconych piłek i wiemy, że mecz kończy się dopiero po ostatnim gwizdku. Czasem tak jest, że zagrasz pewien fragment spotkania słabiej, ale kluczem wtedy jest to, by szybko wyciągnąć wnioski i starać się poprawić grę. 40 minut to naprawdę dużo czasu - zauważa Kamil Łączyński.

Na "trudność" gry z Anwilem wpływają nie tylko dobrze skomponowany skład, ale też pomysły taktyczne sztabu szkoleniowego. Włocławianie na każdy mecz są świetnie przygotowani do systemu gry rywali i poszczególnych zawodników. A wszystko po to, by wytrącić przeciwnika z równowagi. Tak było np. z Mauricem Watsonem, który trafił zaledwie 4 z 18 rzutów z gry (0/6 za trzy).

To też pokazują statystyki. Anwil - według zaawansowanych statystyk (za "RealGM") - ma najlepszą obronę w lidze. Włocławianie na 100 posiadań tracą 100,9 pkt, nieco gorsze w tym elemencie są zespoły ze Słupska i Warszawy. To nie przypadek, że drużyna z Kujaw tak dobrze broni. Trener Frasunkiewicz od samego początku deklarował, że chce mieć w składzie młodych zawodników, którzy są ambitni i głodni sukcesów.

- Zaangażowanie i walka są czymś, co zawsze możesz kontrolować. Wysiłek zależy tylko od ciebie. To też jest zaraźliwe, bo gdy widzisz kogoś grającego w ten sposób, to nie chcesz być gorszy. Też chcesz grać z wielką determinacją i rzucać się po piłki - tłumaczy Amerykanin James Bell, którego forma z meczu na mecz rośnie. Widać, że koszykarz potrzebował trochę czasu, by dojść do optymalnej dyspozycji. Trener tłumaczył to tym, że między sezonami nie miał za dużo czasu na regenerację. Teraz trudno sobie wyobrazić grę Anwilu bez tego zawodnika.

W Toruniu włocławianie po raz kolejny w tym sezonie pokazali spory charakter, udowodnili także, że nie ma takiej przewagi, której nie są w stanie odrobić. A na początku II kwarty przegrywali różnicą aż 19 punktów. Nie podłamało to ich, a wręcz przeciwnie: zaczęli mocniej bronić i grać z jeszcze większą agresją i determinacją.

- Trzeba mieć charakter i wielkie serducho, by z -19 wyprowadzić na +9. Przy 11:30 nie poddaliśmy się, cały czas walczyliśmy, niwelowaliśmy stratę punkt po punkcie - zaznacza Szymon Szewczyk.

- W dzisiejszej koszykówce, w której gra się krótsze akcje i jest więcej posiadań, to wydaje się, że nie ma takiej straty, której nie dałoby się odrobić. Cieszy to, że wszyscy głośno mówią o nas walczaki i prawdziwe "Rottweilery". Gdy do tego doda się talent i odpowiednia taktykę, to można walczyć o najwyższe cele - komentuje Kamil Łączyński.

W grudniu Anwil rozegra cztery spotkania w PLK. Rywalami włocławian będą ekipy z dołu tabeli: GTK, PGE Spójnia, HydroTruck i Polski Cukier Pszczółka Start. Być może w najbliższym czasie w zespole Przemysława Frasunkiewicza zajdą zmiany. Trener prowadzi rozmowy z wieloma agentami nt. możliwości wzmocnienia składu w strefie podkoszowej. We Włocławku nie do końca są zadowoleni z Kavella Bigby-Williamsa.

CZYTAJ TAKŻE:
Był na zakręcie, teraz ma ważną rolę w rewelacji PLK. Prorocze słowa ojca!
Prezes lidera PLK nie ukrywa: Nadal szukamy pieniędzy [WYWIAD]
To nowa gwiazda ligi. W Polsce wyszedł z cienia, nam mówi, czy odejdzie ze Słupska
Najmłodszy trener w lidze mówi wprost: Nie ma głupich pytań

Komentarze (0)