Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak pan skomentuje odejście liderów zespołu: Thompsona i Watsona, którzy zostali wykupieni przez inne kluby w trakcie rozgrywek?
Ivica Skelin, trener Twardych Pierników Toruń: Zacznę od tego, że dla nas wszystkich ta sytuacja jest olbrzymim wyzwaniem. Zdajemy sobie sprawę, że straciliśmy - w trakcie trwania sezonu - dwóch graczy, którzy byli wiodącymi postaciami nie tylko w naszym zespole, ale także w całej lidze. Nie ma już ich z nami, a my musimy teraz udowodnić, że możemy kontynuować dobrą grę i nadal odnosić zwycięstwa. To duże wyzwanie dla mnie, by skutecznie przeprowadzić proces przebudowy drużyny.
To trudne zadanie.
Bardzo trudne! Zwłaszcza, że jesteśmy w połowie sezonu i nie ma za dużo czasu na trenowanie. To nie okres przedsezonowy, gdy można takie operacje przeprowadzać. Wtedy przez miesiąc trenuje się i rozgrywa sparingi, podczas których zawodnicy uczą się siebie nawzajem. Teraz ten proces musimy przeprowadzić w meczach o punkty.
ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat
To mocno odbija się na grze i wynikach.
To prawda, zawodnicy nadal się poznają, więc nasza gra mocno faluje. Mamy wzloty i upadki. Nawet w wygranym meczu z Asseco Arką (101:90) można było dostrzec w naszej grze lepsze i gorsze momenty. Ale przypomnę jedną rzecz. Z Watsonem i Thompsonem też tak to wyglądało na początku. Pamiętasz nasz mecz z Legią?
Tak. Porażka różnicą 37-punktów.
I to pokazuje, że nie zawsze - mając Watsona i Thompsona - było tak różowo. Ale na pewno dużym plusem było to, że mieliśmy już zbudowany zespół, w którym były jasno podzielone role i hierarchia. Zawodnicy rozumieli się, wiedzieli, jak ze sobą grać, by wygrywać. Teraz tak naprawdę zaczynamy od zera, to przebudowa.
Co pan czuł, gdy liderzy zespołu: Thompson i Watson odeszli z klubu? Złość, smutek, rozczarowanie?
Nie było emocji. Koszykówka to jest biznes i takie sytuacje się zdarzają. Zwłaszcza, że tak były skonstruowane ich kontrakty. Powiem więcej: gdyby nie mieli buy-outów w umowie, to na pewno by do nas nie przyszli. Podjęliśmy ryzyko z pełną świadomością tego, co może się wydarzyć po 3-4 miesiącach od początku sezonu.
To taki koszykarski hazard.
Dobrze to ująłeś. Gdy nie masz dużego budżetu, to musisz kombinować, szukać różnych sposobów, by podjąć walkę z innymi zespołami. Pewnie dobrze pamiętasz, co eksperci i kibice o nas mówili przed sezonem. Mieliśmy z Asseco Arką stoczyć zacięty bój o utrzymanie w lidze. Dlatego podjąłem decyzję, by pozyskać zawodników, którzy chcieli docelowo zarabiać większe pieniądze, ale u nas przez kilka miesięcy mogliby się wypromować. Daliśmy im małe buy-outy, by mogli odejść w trakcie rozgrywek. Oni nam mocno pomogli, pokazali się z dobrej strony. Cieszę się, że teraz zarabiają większe pieniądze. Życzę im wszystkiego najlepszego.
Błyskawicznie, bo w ciągu kilku dni, w ich miejsce udało się pozyskać Amigo i Rogicia. Jak udało się to zrobić? Pytam, bo wielu trenerów mówi wprost: rynek w tym sezonie jest bardzo trudny.
Jest trudny, bo brakuje zawodników. Nie można zbytnio rotować, kluby szukają graczy po kilka tygodni. Na naszej liście było kilka nazwisk, choć nie mieliśmy do wydania wielkich pieniędzy. Z następcą Thompsona było nieco łatwiej, bo już wcześniej wiedzieliśmy, że chce nas opuścić i możemy rozpocząć poszukiwania. Z Watsonem to już takie oczywiste nie było.
Zdecydował się w ostatnim momencie.
Tak. Jego termin buy-outu kończył się w poniedziałek, a on podjął decyzję w niedzielę. Ale to też nie było, że nas całkowicie zaskoczył. Delikatnie pracowałem nad jego następcą, miałem też kilka nazwisk. Gdy nam to powiedział, to rozmowy znacząco przyspieszyły.
Co może pan powiedzieć o nowych graczach?
Obaj przyjechali do Torunia, by udowodnić swoją koszykarską wartość. Dla Amigo to najlepsza liga w karierze, nigdy nie grał w tak mocnych rozgrywkach. Grał na Węgrzech i na Litwie, ale polska liga jest po prostu lepsza. Rogić był już w Bundeslidze, a ostatnio na Węgrzech, ale prawda jest taka, że w żadnym z klubów nie miał wiodącej roli. Tutaj jest podstawowym graczem, jednym z kluczowych elementów w zespole. To dla niego czas, by się sprawdzić i pokazać, że jest w stanie pełnić taką rolę.
Jest na to gotowy?
Myślę, że nie. Musi popracować nad kilkoma elementami w grze, swoją fizycznością i kwestiami mentalnymi. Maurice Watson miał w sobie coś takiego, że idealnie czuł się w roli boiskowego generała. Dla Roko to jest nowa sytuacja, do której musi się dopasować. Na to potrzeba czasu. Ale wierzę w niego!
Twarde Pierniki, które mają bilans 12:6, zagrają w fazie play-off?
Mamy dobry bilans, ale to będzie ogromne wyzwanie. Spójrz na to, co dzieje się w zespołach, które są za nami. Trefl się wzmocnił, przyszedł Darrin Dorsey, który robi różnicę. W ostatnich meczach pokazał dużą koszykarską jakość. Sprawił, że inni też grają lepiej. Legia szuka na rynku dwóch zawodników, słyszałem, że mają pieniądze do wydania.
Twarde Pierniki jeszcze kogoś szukają?
Nie. Odpowiedź jest prosta: nie szukamy, bo nie mamy na to pieniędzy. Prezes klubu nie dał mi zielonego światła.
Jak pan do tego podchodzi?
Nie ma u mnie frustracji, bo wiem, na co się pisałem, gdy podpisywałem kontrakt w Toruniu. Sytuacja była prosta: "bierzesz albo siedzisz w domu". Chciałem pracować. A jeśli to wziąłem, to nie mogę teraz narzekać. Ten sezon to dla mnie duże wyzwanie, sezon, który może być świetną lekcją na kolejne lata.
Jak się panu podoba praca w polskiej lidze?
To bardzo dobra i wyrównana liga. Każdy mecz jest wielką niewiadomą, bo nawet te drużyny z dołu tabeli są w stanie rywalizować, a nawet ograć zespoły z samej czołówki. Podoba mi się fakt, że jest sporo ambitnych ekip, które cały czas szukają sposobów na wzmocnienie składu. Nie lubię, gdy ludzie nie są ambitni i nie robią nic, by poprawić swoją sytuację. Zobacz, jak to wygląda. Start Lublin ściągnął kilku graczy, Spójnia szuka zastępcy dla Neala, w GTK też jest ciekawie. Każdy coś robi. A jeśli zmieniasz zawodników, to oznacza, że masz na to pieniądze. To dobry sygnał dla dyscypliny.
Jeśli mówimy o pieniądzach, to martwię się nieco o pana portfel, bo w Gdyni znów pan został ukarany przewinieniem technicznym.
Nie przesadzaj, nie mam aż tak dużo tych przewinień technicznych (śmiech). Raz byłem wykluczony z gry, ale zespół świetnie sobie poradził. Mówiąc całkowicie poważnie: przewinienia techniczne są częścią gry. Jestem gościem z Bałkanów, więc mój temperament jest nieco inny, ale uwierz mi, że moje relacje z sędziami są bardzo dobre. Czasami reaguję mocniej, ale to jest sport. Są emocje. Każdy z nas popełnia błędy. Jestem pewny, że arbitrzy nie robią nic celowo przeciwko mnie czy zespołowi.
Kto w tym momencie jest najlepszym zespołem w Polsce?
Trudne pytanie. Wskazałbym cztery zespoły, które są nieco z przodu: Stal, Anwil, Zastal i Śląsk.
CZYTAJ TAKŻE:
Kamil Łączyński: Anwil powstał z kolan [WYWIAD]
Tak dowiedzieli się o ultimatum. Drużyna stanęła za trenerem
Porównania do legendy PLK nie dziwią! Nowa gwiazda polskiej ligi: Nie myślę o NBA
Gwiazdor ligi odmówił grania! Klub żąda dużego odszkodowania