Po wtorkowym pojedynku z Dynamem Moskwa znów bowiem odezwały się przeciążone kolana Martina, a lekarze zalecili przerwę w występach. Jak się okazało w sobotni wieczór, omal nie przekreślili tym samym wygranej Śląska. - Cieszę się, że miałem swój wkład w to zwycięstwo, a przede wszystkim dziękuję kolegom za zaufanie. Bo bez ich podań nie miałbym nawet okazji oddać rzutu - przyznał skromnie bohater meczu.
Kotwica na papierze wygląda dużo słabiej niż moskiewskie Dynamo, ale i tak wrocławianie zmuszeni byli walczyć do samego końca o wygraną, która przybliża ich do 4. miejsca przed fazą play off. - Gramy ostatnio bardzo dużo spotkań, nie ma czasu na normalne treningi a co dopiero na odpoczynek. Stąd w takich właśnie meczach wychodzi zmęczenie i w konsekwencji brak szybkości - tłumaczył swoich zawodników trener Rimas Kurtinaitis. Śląsk rozpoczął ten mecz od mocnego uderzenia, po 6 punktach Jareda Homana, 5 "oczkach" Dominika Tomczyka i 2 osobistych Aivarasa Kiausasa prowadząc 13:2. Wtedy to na parkiecie pojawił się Tomasz Cielebąk, wnosząc wiele dobrego w grę ofensywną Kotwicy. Po jego "trójce" było już tylko 13:9, a jego kolejny rzut zza linii 6,25 metra ustalił wynik pierwszej kwarty na 24:21. Kołobrzeżanom nie udało się zbliżyć do gospodarzy, bo w drugiej odsłonie swój koncert rozpoczął Martin. Po pięciu punktach z rzędu Amerykanina i efektownym wsadzie Dominika Tomczyka Śląsk prowadził 42:33, a na przerwę schodził przy wyniku 44:36.
W szatni celowniki wrocławian uległy kompletnemu rozregulowaniu, bo w całej trzeciej kwarcie udało się im trafić tylko 2 rzuty z gry, przy 9 celnych rywala. Szczególnie dobrze radziło sobie trio Chris Daniels - Brandon Armstrong - Alvin Snow. Po "trójce" tego ostatniego równo z syreną kończącą tę część gry, Kotwica odskoczyła na 60:52. Ciężar gry w ostatnich 10 minutach wziął na swoje barki Torrell Martin, wspomagany przez Olivera Stevicia (6 punktów w tej części gry) i Bartosza Diduszkę (5). Amerykański skrzydłowy najpierw rzutem za trzy doprowadził do remisu po 65, a 2 minuty później dwiema kolejnymi "trójkami" wyprowadził wrocławian na prowadzenie 73:72. Gwóźdź do trumny kołobrzeżan wbił Diduszko, trafiając podobnie jak kolega z zespołu zza linii 6,25.
Niewielka wygrana pozwoliła Śląskowi przynajmniej na 24 godziny trafić na 2. miejsce w ligowej tabeli. Wrocławian czeka teraz derbowy pojedynek w Wałbrzychu (koszykarze Górnika niemal w komplecie obserwowali sobotni mecz w hali Orbita). Natomiast Kotwicę już do końca rundy zasadniczej czekają mecze o wysoką stawkę. Na początek nad Morze przyjedzie Polpak Świecie. Ale na kolejne ligowe emocje przyjdzie nam czekać aż 2 tygodnie, z przerwą na Mecz Gwiazd.
Kwarty:
(24:21, 20:15, 8:24, 26:14)
Punkty:
Śląsk: Torrel Martin 22, Jared Homan 14, Oliver Stević 12, Dominik Tomczyk 12, Bartosz Diduszko 8, Dewan Robinson 4, Aivaras Kiausas 3, Andrius Giedraitis 3, Kamil Chanas 0, Rashid Atkins 0.
Kotwica: Tomasz Cielebąk 19, Alvin Snow 13, Brandon Armstrong 12, Tomasz Mrożek 8, Chris Daniels 7, Rafał Bigus 7, Greg Davis 6, Gabriel Szalay 2, Michael Bree 0, Sefton Barret 0.