Mocne słowa w sprawie bojkotu Rosjan. "Nasz głos niewiele znaczy"

- To, co robi Rosja, jest niewybaczalne i musi ponieść za to odpowiedzialność. Inaczej się tego nie zwalczy - mówi nam Marcin Lewandowski. Były znakomity lekkoatleta komentuje możliwy start Rosjan na igrzyskach i odnosi się do możliwego bojkotu.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Marcin Lewandowski Getty Images / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski
- Musimy być politycznie neutralni - niedawne słowa prezydenta Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomasa Bacha dotyczące sportowców z Rosji i Białorusi odbiły się na świecie szerokim echem. Niemiec otworzył tym samym furtkę dla ich startu na przyszłorocznych igrzyskach w Paryżu.

Choć po zbrodniczej agresji Rosji na terytorium Ukrainy MKOl zalecił wykluczenie przedstawicieli tego kraju oraz Białorusi z wszelkich międzynarodowych imprez, od kilku miesięcy jesteśmy świadkami coraz większych ustępstw. Na ich starty w Pucharze Świata zezwoliła m.in. Międzynarodowa Federacja Szermiercza (FIE).

Im bliżej przyszłorocznych igrzysk, tym większe obawy, że MKOl całkowicie ulegnie naciskom ze strony Rosji i Białorusi.

ZOBACZ WIDEO: To kryzys Roberta Lewandowskiego. "Nie ma już czego ukrywać"

- Zbyt wiele lat siedzę w sporcie, aby dziwić się decyzjami wielkich międzynarodowych organizacji. Sportu tam jest bardzo mało, a dużo polityki i różnych interesów. Nie mam i nie miałem złudzeń. Ta decyzja MKOl jest haniebna - ocenił choćby prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Tomasz Majewski.

Lewandowski: To jest tragedia

W rozmowie z WP SportoweFakty mocnych słów nie kryje także były wybitny polski średniodystansowiec, medalista mistrzostw świata i mistrzostw Europy, Marcin Lewandowski.

- To jest po prostu tragedia - mówi wprost uczestnik czterech igrzysk olimpijskich. - Oczywiście temat jest bardzo trudny, bo na pewno są sportowcy z Rosji i Białorusi, którzy nie mają nic wspólnego z wojną w Ukrainie, jednak innej możliwości, niż zakazanie im startu na igrzyskach, nie ma. Nie jestem też zwolennikiem startu tamtejszych sportowców pod neutralną flagą.

Przypomnijmy, że pod koniec ubiegłego miesiąca MKOl przywrócił możliwość startów Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych pod flagą neutralną pod warunkiem, że nie wspierali oni aktywnie wojny oraz nie są związani z wojskiem i klubami wojskowymi.

W Paryżu na pewno nie zobaczymy rosyjskich lekkoatletów. Władze World Athletics i European Athletics są zgodne i nie pozwalają im na starty. Tej pewności nie ma choćby we wspomnianej już szermierce.

- Sport nie powinien być narzędziem politycznym, ale w takiej sytuacji, jawnego ataku na Ukrainę, trzeba to rozdzielić. Nie wiem, jak to się zakończy, bo w przypadku mojej dyscypliny już niedługo rozpoczynają się kwalifikacje olimpijskie i szermierze z Rosji i Białorusi nadal nie są zgłoszeni do startu - mówi nam Ewa Trzebińska, polska szpadzistka, trzykrotna medalistka mistrzostw świata, czterokrotna medalistka mistrzostw Europy.

Polka nie wyobraża sobie występu sportowców z Rosji i Białorusi w Paryżu, ale jednocześnie zwraca uwagę na sposób postrzegania całej sprawy przez innych. - Jestem świadoma, że poza Europą reszta świata jest średnio zainteresowana agresją Rosji na Ukrainę. Tak jak my nie żyjemy zamieszkami w Wenezueli, tak dla choćby Ameryki Południowej wojna w Europie wydaje się bardzo odległa.

Decyzję podejmą sportowcy?

- To, co robi Rosja, jest niewybaczalne i muszą ponieść za to odpowiedzialność. Bardzo mi przykro, ale inaczej się tego nie zwalczy - dodaje Lewandowski, który odniósł się do słów byłego mistrza olimpijskiego w skoku o tyczce, Władysława Kozakiewicza.

W rozmowie z WP SportoweFakty (WIĘCEJ TUTAJ) poruszył on kwestię ewentualnego bojkotu igrzysk w przypadku dopuszczenia tam Rosjan i Białorusinów. Zaproponował, by Polski Komitet Olimpijski oddał głos sportowcom.

- Niech nasi reprezentanci wezmą udział w referendum zorganizowanym przez PKOl i sami zdecydują, czy etyka pozwala im na start w zawodach z Rosjanami. To byłoby najuczciwsze wobec samych zawodników, którzy przecież pracowali na to całe życie, a najbliższe igrzyska dla niektórych mogą być jedyną szansą na wielki sukces - powiedział.

Co na to Lewandowski? - Bojkot jest pewnym rozwiązaniem, jednak w przypadku gdyby taki pomysł miał 100 procent poparcia. Tylko to mogłoby przynieść skutek - ocenia.

Lewandowski odziera ze złudzeń

Dodał także, że w trakcie swojej długoletniej kariery otarł się ze złudzeń w kwestii decyzyjności samych sportowców.

- Z przykrością muszę stwierdzić, że w takich sprawach sportowcy mają niewiele do powiedzenia. A wiem co mówię, bo zasiadałem m.in. w Komisji Zawodniczej European Athletics. To smutne, ale prawdziwe. Tutaj kluczowe decyzje podejmują związki sportowe i władze państw, zwłaszcza jeśli chodziłoby o bojkot igrzysk - podsumowuje.

Trzebińska, która wkrótce zaczyna walkę o udział w igrzyskach w Paryżu uważa, że w przypadku bojkotu zorganizowanego przez władze państw, musiałoby w nim wziąć udział co najmniej kilkadziesiąt krajów, w tym tych najważniejszych na mapie światowego sportu.

- Odgórny bojkot kilku krajów, w tym Polski, byłby dużą karą. Oczywiście, trzeba by się było dostosować, ale byłoby to skrajnie niesprawiedliwe, gdyby pod nieobecność nas czy Ukraińców na igrzyskach w Paryżu medale zdobywali Rosjanie, nawet startując pod neutralną flagą. Absurdalna sytuacja. Całkowicie zgadzam się z Marcinem - bojkot kilku krajów nie będzie miał żadnego wpływu na działania MKOl. Musi być to działanie wspólne - kończy.

Dodajmy, że już w lutym przedstawiciele 34 krajów, w tym Polski, podpisali oświadczenie skierowane do MKOl w celu wykluczenia Rosjan i Białorusinów ze startu w igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×