Jest fatalnie. Wszyscy się odsunęli. "Zostałam praktycznie sama"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Malwina Kopron
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Malwina Kopron
zdjęcie autora artykułu

Malwina Kopron, która z ostatnich igrzysk przywiozła brązowy medal, zamiast spokojnie przygotowywać się do startu w Paryżu, skupia się jak związać koniec z końcem. - Zostałam praktycznie sama - mówi nam zawodniczka.

W tym artykule dowiesz się o:

29-letnia Kopron w 2021 roku dość niespodziewanie zdobyła brązowy medal podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. Nie był to jednak jej pierwszy tak spektakularny sukces w karierze, bo już w 2017 roku zajęła trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Od lat jest w Polsce największą rywalką Anity Włodarczyk, a w ważnych imprezach w Europie wielokrotnie zajmowała miejsca w okolicach podium.  Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Ma pani bardzo słaby początek sezonu. Podczas Memoriału Kusocińskiego nie oddała pani choćby jednej mierzonej próby, na ostatnim mitingu w Norwegii uzyskała pani zaledwie 65,78. Marnym pocieszeniem jest nawet to, że w pierwszych tegorocznych zawodach młot poleciał na odległość 69,98 m. Co się dzieje?

Malwina Kopron, brązowa medalistka igrzysk w Tokio w rzucie młotem: Sytuacja jest faktycznie trudna. Przez ostatnie lata miałam zabezpieczenie finansowe, żeby móc spokojnie trenować, a teraz ze wspierania mojej kariery wycofała się Grupa Azoty. Do tego wciąż mam niewyjaśnioną sytuację z moim klubem, czyli Wisłą Puławy. Co to znaczy? Ani ja, ani mój dziadek, który jest moim trenerem, nie możemy liczyć na żadne wsparcie finansowe. Dwa razy w tygodniu odbieram telefony od dziennikarzy z pytaniem, co się dzieje z Wisłą. A dzieje się fatalnie, bo nie szanuje się tam zawodników. Problemy Wisły Puławy wynikają dokładnie z tego samego powodu, czyli z tego, że Grupa Azoty przestała wspierać finansowo klub? Sprawy faktycznie są powiązane, choć kontraktu z klubem nie mam od stycznia, a jeszcze wtedy klub miał wsparcie sponsora. Absurd sytuacji polega na tym, że muszę walczyć z klubem, by działacze przelali mi zaległości finansowe sprzed dwóch lat. To niewyobrażalne. Dla piłkarzy są pieniądze, a na przykład dla mojego dziadka jako trenera już nie. Inni trenerzy mają kontrakty, a mój dziadek nie. To wszystko niestety przekłada się na słabe wyniki i jeszcze pogarsza pani sytuację w roku olimpijskim. Być może faktycznie jest to efekt nerwów. Nie czuję się komfortowo na treningach. Podczas zawodów nie czuję luzu, jestem ciągle zdenerwowana i zestresowana. Nie będę udawać, że się tym nie przejmuję. Liczę, że związek lekkoatletyczny wyśle mnie w czerwcu na mistrzostwa Europy i tam będę mogła udowodnić, że wciąż liczę się w walce o medale.

ZOBACZ WIDEO: Szpilka przyszedł do jego szatni. Wrzosek zdradza treść rozmowy i ocenia walkę

Ma pani jeszcze motywację, by codziennie iść na trening?

Staram się normalnie trenować. Jestem gotowa na rzucania w granicach 70 metrów. Na lepsze próby trzeba będzie jeszcze poczekać, ale na szczęście mam jeszcze czas do sierpnia. Stać mnie jeszcze na rzucanie 75 metrów. Obecnie praktycznie codziennie rozmawiam o problemach klubu i swoich. Na szczęście mam wsparcie narzeczonego i rodziny. Pojawiają się myśli, że to nie ma sensu? Takie myśli pojawiają się regularnie. Po igrzyskach miałam słabszy sezon, rok temu doszła do tego choroba dziadka i moje kłopoty z kontuzjami. Teraz wszystko jest już ok, ale nie mogę przekuć tego w dobre wyniki na rzutni. W obecnej sytuacji planuję kontynuować treningi tylko do sierpnia. Jeśli nadal nie znajdziemy sponsora, to przestaje mieć to sens. Słychać, że ma pani poczucie niesprawiedliwości.  Najtrudniej pogodzić się z tym właśnie psychicznie. Jestem medalistką olimpijską, a od grudnia nie otrzymałam odpowiedzi w sprawie dalszego wspierania mnie przez mojego sponsora. Jakiś czas temu straciłam nadzieję, bo przecież widzę, jak ta spółka stopniowo wycofuje się ze wspierania sportowców. Kłopoty z tego powodu ma nawet tak wielki klub jak siatkarska ZAKSA. Najgorsze, że nie mam nawet zabezpieczenia w swoim klubie sportowym. Czy to oznacza, że teraz musi pani dopłacać? Aż tak źle nie jest, ale trzeba wprost powiedzieć, że z trudem starczy mi na pokrycie podstawowych wydatków. Moje stypendium jest minimalne i nie wynosi nawet tysiąc złotych. Poza tym mam kontrakt w wojsku oraz otrzymuję stypendium z miasta Puławy. Nie mam spokojnej głowy, ale nie odpuszczam i walczę. Ktoś może powiedzieć, że problemu nie ma, bo przecież ma pani z czego żyć, a związek opłaca przygotowania do sezonu. Proszę mnie źle nie zrozumieć, mam za co żyć. Nie muszę zaciągać pożyczek. Boli mnie jednak to, że jako medalistka ostatnich igrzysk zostałam pozbawiona głównego sponsora na kilka miesięcy przed najważniejszą imprezą sezonu. Kocham sport, ale jednocześnie chciałabym zarabiać w ten sposób na swoją przyszłość. Mam oszczędności, ale nie sądziłam, że będę je musiała wykorzystywać w trakcie kariery. To nie pierwszy taki przypadek w polskim sporcie. Wszystko skomplikowała także pani kiepska forma w ostatnich dwóch sezonach. Stało się tak dlatego, że ciężko chorował mój dziadek. On jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu, więc gdy on walczy o życie, to ja się nie potrafiłam skupić na treningach i nie zastanawiałam się, czy młot leci prawidłowo. Rok temu niepotrzebnie kontynuowałam sezon mimo kontuzji. Ból był tak duży, że nie mogłam spać w nocy, a mimo to chodziłam codziennie na trening. Związkowe stypendium to jedno, ale dodatkowe stypendium dla zawodników w trudnej sytuacji finansowej może przyznać także minister. Próbowała pani zwrócić do ze swoją sprawą wprost do ministra Sławomira Nitrasa? Jestem już po rozmowie z panem ministrem. Zapewnił, że postara się pomóc.  Myślała pani o zwróceniu się o pomoc do fundacji prowadzonych przez innych sportowców? Jestem medalistką olimpijską i czy naprawdę powinnam być finansowana przez fundacje?! Chciałabym po prostu jak inni medaliści olimpijscy liczyć na wsparcie jednego dużego partnera, choćby do kolejnych igrzysk. Miałam pecha, bo trafiłam akurat na spółkę Skarbu Państwa, która teraz wycofuje się ze sponsoringu. Próbuje pani zachęcić do współpracy inne spółki? Wysłałam w ostatnim czasie oferty marketingowe do dużych spółek, z dwóch z nich już dostałam odmowy.  PKOl jest pani w stanie pomóc? Nie rozmawiałam z żadnym z przedstawicieli PKOl. Być może tam też powinnam się odezwać. Problem w tym, że muszę skupić się na sporcie, a głowę cały czas zajmują mi inne sprawy. Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, więc nawet nie wiem, gdzie szukać pomocy. Ciągle słyszę, że wszyscy trzymają kciuki, życzą mi wszystkiego najlepszego, ale ze względu na trudną sytuację nie mogą pomóc. Niedawno startowała pani na radną, czy pomysł wziął się właśnie z tego, że szukała pani dodatkowego źródła dochodów? Wystartowałam w wyborach, bo chciałam pomagać społecznie w rozwoju sportu w Puławach. Wierzyłam, że mogę coś zmienić. Wiem, że dzieci nie mają pieniędzy na szkolenie, muszą kupować sobie buty na aplikacjach takich jak vinted, nie stać je na zakup nowych. Widziałam dla siebie przestrzeń do działania, ale ostatecznie nie zostałam wybrana. Wierzy pani, że do igrzysk sprawy jeszcze się wyprostują? Smutno mi, że na ostatniej prostej zostałam sama. Po igrzyskach miałam brać ślub i bawić się na swoim weselu, ale wesele będzie przełożone. Muszę się skupić na tym, by dobrze się przygotować do Paryża. Mam jeszcze zapewnione zgrupowania, ale za sporo rzeczy płacę z własnej kieszeni. Nie chcę, żeby to zabrzmiało tak, że płaczę z powodu braku sponsora, albo że należy mi się kasa, ale nie tak wyobrażałam sobie karierę medalistki olimpijskiej.

Rozmawiał Mateusz Puka, WP SportoweFakty

Czytaj więcej: Męska rozmowa za nimi. Skorupski ujawnia Chcą się pozbyć Lewandowskiego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty