Jeden z najlepszych 800-metrowców na świecie wrócił w poniedziałek z amerykańskiego Flagstaff. Do Polski przyleciał już po zamknięciu granic, zorganizowanym przez rząd czarterem w ramach akcji #LOTdoDomu.
Obowiązkowa 14-dniowa kwarantanna zmusza Kszczota do siedzenia w domu. Utytułowany zawodnik nie biega, ponieważ bieżnia stacjonarna, którą zakupił, okazała się szersza niż podawał producent. - Przyjechała, ale się nie zmieściła - mówi wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
W tej sytuacji Kszczotowi zostaje rower stacjonarny, trening ogólnosiłowy i podtrzymanie parametrów krwi. Biegacz nie jest jednak zmartwiony utrudnieniami, które są konsekwencją działań polskiego rządu przeciwko epidemii koronawirusa. - I tak nie ma do czego się przygotowywać - mówi.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Zwraca przy tym uwagę na coraz większy problem z kwalifikacjami w niektórych dyscyplinach olimpijskich. Przesunięcie igrzysk na inny termin jest według niego realne, a jako możliwy termin podaje listopad lub grudzień 2020 roku.
- Pewnie działacze MKOl będą czekać najdłużej, jak się da. Ogłoszą to w ostatnim momencie. Chcą dać sobie szansę, by igrzyska odbyły się w wyznaczonym terminie - twierdzo Kszczot.
W czasie kwarantanny 30-letni lekkoatleta z rodziną widzi się przez internetowe komunikatory. Co robi w czasie przymusowego zamknięcia, oczywiście poza treningami? - Czytam książki, nadrabiam zaległości związane z nagraniami w komputerze. Mam też czas, by przemyśleć sprawy związane z budową domu - zdradza "Przeglądowi Sportowemu".
Czytaj także:
Koronawirus. Adam Kszczot i Marcin Lewandowski wracają do Polski
Koronawirus. W 46 godzin z Kalifornii do Puław. Malwina Kopron: Za mną podróż życia