Wycofanie się Piotra Liska z konkursu skoku o tyczce na mistrzostwach Polski we Włocławku sprawiło, że bezwzględnym faworytem do złotego medalu został Paweł Wojciechowski. Bydgoszczanin nie zawiódł i stanął na najwyższym stopniu podium. Złoto dał mu skok na 5,61 m.
- Jakbym skoczył wyżej to lepiej bym się uśmiechnął. A jakby Piotrek był zdrowy i wystartował w tym konkursie, a ja bym go pokonał, to uśmiechnąłbym się jeszcze bardziej. Jest to pewnego rodzaju przełamanie, aczkolwiek konkurs był bardzo trudny.
Wojciechowski, z racji tego że zaczynał od większych wysokości niż zdecydowana większość rywali, musiał bardzo długo czekać na swój pierwszy skok. Mistrz Europy nie ukrywał, że był tym faktem zdegustowany.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiej muskulatury może mu pozazdrości nawet Lewandowski. Imponująca sylwetka piłkarza Bayernu
- Czekanie dwie godziny, by później w ciągu piętnastu minut oddać sześć skoków to nie jest nic fajnego. Być może powinno się pomyśleć, by mistrzostwa Polski zaczynały się na wyższych wysokościach - mówił Wojciechowski w rozmowie z PZLA, który w tym sezonie zmaga się z problemami z tyczkami.
- Jestem trzeci raz z rzędu mistrzem Polski, piąty w karierze. Za chwilę start w Diamentowej Lidze w Lozannie i mam nadzieję, że tam powalczę z chłopakami na wyższych wysokościach - dodał.
Z kolei w konkursie rzutu oszczepem Marcin Krukowski pokonał rywali o niespełna siedem metrów (83,51 m), chociaż po dwóch pierwszych kolejkach był drugi i robiło się nerwowo.
- Może nie nerwowo jeszcze, ale... Denerwował mnie sposób wyrzutu oszczepu. On leciał, jakbym rzucał kijem albo łopatą. A ten trzeci rzut? Nie przeszkadzałem już mu w locie. Chciałbym jeszcze chociaż centymetr dołożyć do życiówki, ale sezon na pewno jest ok - mówił Krukowski. Dla zawodnika InPost Athletic Team było to dwunaste mistrzostwo Polski, oczywiście w różnych kategoriach wiekowych, w życiu.
Ze złotym medalem z Włocławka wyjeżdża również Karol Zalewski, specjalista w biegu na 400 metrów, chociaż odzyskanie tytułu mistrza Polski nie przyszło mu łatwo.
- Ten bieg mnie dużo kosztował, bo walczyłem sam ze sobą, a nie z przeciwnikami. Zmagałem się z kontuzją odcinka lędźwiowego. Ten ból na każdym kroku powodował, że miałem lekki paraliż w nogach. Podjąłem pracę fizyczną, żeby plecy były dzisiaj sprawne i na szczęście się udało - mówił Zalewski.
Kolejny raz na dystansie 400 metrów przez płotki triumfowała Joanna Linkiewicz.
- Ten sezon dla wszystkich jest bardzo dziwny, cieszę się, że udało mi się wywalczyć kolejne złoto. Sezon był ciężki, wracałam z RPA, miałam dwa tygodnie kwarantanny, później nie można było biegać, a możliwe były tylko ćwiczenia w domu. To wszystko sprawiło, że w tym sezonie nie połamałam 56 sekund, ale najważniejsze, że ze zdrowiem wszystko było w porządku.
- A młode rywalki na mnie naciskają i też bardzo chciałyby wygrać. To mnie mobilizuje, by się bronić z całych sił. Tym bardziej cieszę się, że udało mi się tu zwyciężyć - mówiła zawodniczka AZS AWF Wrocław.
Lewandowski z kolejną nagrodą. Czytaj więcej--->>>
Świetny mecz Dawida Janczyka. Czytaj więcej--->>>