Ten wyczyn odbił się szerokim echem. Galen Rupp w niedzielę zwyciężył w maratonie w Chicago, jednym z sześciu najbardziej prestiżowych biegów na "królewskim dystansie" (należą do tzw. World Marathon Majors; obok Chicago także Tokio, Boston, Londyn, Berlin i Nowy Jork). 31-letni Amerykanin wygrał z czasem 2:09:20, pokonując kilku utytułowanych biegaczy z Afryki, m.in. broniącego tytułu Abela Kirui oraz Bernarda Kipyego (obaj Kenia). W zawodach wystartował także rekordzista świata Dennis Kimetto. Kenijczyk na półmetku prowadził, ale później zszedł z trasy.
W USA na taki sukces czekali bardzo długo. 15 lub 35 lat - w zależności od tego, jakie przyjmiemy kryterium. 15 lat minęło od ostatniego triumfu Amerykanina w maratonie w Chicago. W 2002 r. najlepszy był Khalid Khannouchi. Zawodnik ten miał amerykańskie obywatelstwo, ale urodził się w Maroku. W ten sposób przechodzimy do drugiego kryterium. Od 35 lat w "Wietrznym Mieście" nie wygrał nikt urodzony na amerykańskiej ziemi. Po raz ostatni sztuka ta udała się w 1982 r. Gregowi Meyerowi. Ruppa - pochodzącego z Portland - nie było jeszcze wówczas na świecie.
Miał być "niewidzialny"
- Mój plan był następujący: być "niewidzialnym" przez pierwsze 20-22 mile (32-35 km - przyp. red.). Bardzo ważnym dla mnie było pozostać z tyłu i oszczędzać energię - tłumaczył. Jak planował, tak zrobił. Zaatakował po 35. kilometrze, nie dając szans biegaczom z Kenii czy Etiopii. Zachował mnóstwo sił, o czym najlepiej świadczy to, że 41. kilometr pokonał w 2:38 (najszybszy jego kilometr w całym biegu). - To coś niesamowitego, że wygrałem w mieście, które jest dla mnie tak wyjątkowym. Mój ojciec tu się wychowywał - powiedział.
Dla Ruppa był to dopiero czwarty w historii występ maratoński. W debiucie wygrał kwalifikacje olimpijskie w Los Angeles. Dzięki temu wystąpił na igrzyskach w Rio de Janeiro, na których zdobył brąz, przegrywając tylko z dominatorem na dystansie 42,195 km Eliudem Kipchoge z Kenii oraz Etiopczykiem Feyisą Lilesą. Z kolei wiosną tego roku biegacz z Portland wystartował w maratonie bostońskim, w którym zajął drugie miejsce. Jak pokazuje poniższa tabela, z każdym startem się poprawia.
Data | Miejscowość | Wynik | Miejsce w klasyfikacji |
13.02.2016 | Los Angeles | 2:11:13 | 1. |
21.08.2016 | Rio de Janeiro | 2:10:05 | 3. |
17.04.2017 | Boston | 2:09:58 | 2. |
8.10.2017 | Chicago | 2:09:20 | 1. |
Triumf Ruppa to z najbardziej jedno z najbardziej spektakularnych zwycięstw w najnowszej historii maratonu w USA. Uradowanego zwycięzcę witały na mecie jego żona Keara oraz trzyletnie bliźniaki, córka Emmie i syn Grayson. Łzy w oczach miał także jego trener.
Alberto Salazar is in tears after Galen Rupp’s win. #ChicagoMarathon pic.twitter.com/cmXnpyFRzm
— Chris Chavez (@ChrisChavez) 8 października 2017
To człowiek, który wyszkolił go na światowej klasy biegacza, ale jednocześnie… wplątał w jedną z najgłośniejszych afer ostatnich miesięcy w sporcie. Mowa o Alberto Salazarze.
Testosteron i L-karnityna
Pod skrzydła Salazara Rupp trafił w wieku 16 lat. Biegacz stał się członkiem wielkiego projektu firmy Nike (Nike Oregon Project), który celem ma być popularyzowanie długodystansowych biegów, a przede wszystkim wyszkolenie wysokiej klasy zawodników. Rupp robił postępy, notował coraz lepsze wyniki, specjalizował się w biegach na 5000 i 10000 m. Na igrzyskach olimpijskich w Londynie (2012) wywalczył srebrny medal na dłuższym dystansie, przegrywając tylko z Mo Farahem, a pokonując wiele znakomitości z Afryki.
Później jednak wybuchła afera wokół Nike Oregon Project. BBC i ProPublica przedstawiły raport, z którego wynikało, że Salazar aplikuje swoim podopiecznym niedozwolone środki. W przypadku Ruppa chodziło o testosteron, który miał mu być podawany praktycznie od samego początku (gdy miał 16 lat). W mediach podniosła się wrzawa, ale ani Światowa Agencja Antydopingowa (WADA), ani jej amerykański odpowiednik (USADA) nie zdecydowały się nałożyć sankcji na trenera i zawodnika.
Oskarżenia pod adresem Salazara nasiliły się w tym roku. USADA przygotowała raport dotyczący metod działania trenerów, lekarzy i zawodników zrzeszonych w Nike Oregon Project. Nie miał on ujrzeć światła dziennego, ale… wykradli go rosyjscy hakerzy z grupy Fancy Bears. Później fragmenty opublikował "Sunday Times", aż w końcu raport w całości - 269 stron - trafił do sieci.
Wniosek z raportu był następujący: "Prawie na pewno doszło do złamania przepisów antydopingowych". USADA wszczęła postępowanie w tej sprawie, a w gronie podejrzanych jest Salazar i dr Jeffrey Brown, który miał aplikować sportowcom z NOP zastrzyki z L-karnityną. Są one dozwolone pod warunkiem, że dawka wynosi 50 ml w ciągu sześciu godzin. Tymczasem Rupp i inni biegacze z grupy Salazara (wymieniono w sumie sześć osób, także Dathana Ritzenheina, Tarę Erdmann, Lindsay Allen, Alvinę Begay i Dawn Grunnagle) mieli przyjmować wyższe dawki.
Ritzenhein miał powiedzieć swojej żonie: - Jeśli chcesz być członkiem Oregon Project, i chcesz, żeby to Alberto cię trenował, musisz to robić.
Nikt z elity mu nie pogratulował
Niektórych biegaczy zaczęły dręczyć wątpliwości. - Czy na pewno nie łamiemy przepisów? - pytali. Jednak zarówno Brown, jak i Salazar zapewniali, że wszystko jest absolutnie legalne. Zawodniczka Lindsay Allen wspomniała wręcz, że usłyszała od trenera: "Testujemy to dla USADA". Co było oczywistą nieprawdą.
Rupp i Salazar konsekwentnie zaprzeczają oskarżeniom. - Nie złamaliśmy przepisów - powiedział dziennikarzowi "Runner's World", po czym szybko się poprawił. - Powinienem powiedzieć: "Ja nie złamałem", bo za innych nie mogę mówić. Wiem jednak, że wszyscy byliśmy bardzo ostrożni w tym, żeby nie łamać przepisów - dodał. Informacje o dopingu skwitował krótko: - To spekulacje.
O postępowanie USADA pytany był przy okazji maratonu w Chicago także Salazar. - Nie mam nic do ukrycia i niczego nie ukrywam. Nie czytałem tego raportu w całości, tylko fragmenty. Tak jak już mówiłem: wiem, że przestrzegaliśmy wszystkich przepisów, pytaliśmy o te przepisy i wiem, że ich nie złamaliśmy. I zostawmy ten temat - powiedział trener Galena Ruppa. - Dlaczego więc USADA uznała, że złamanie przepisów jest wielce prawdopodobne? - dopytywali dziennikarze. - Wiecie co? Nie dam się w to wciągnąć. Rozmawiam dziś tylko o biegu - odpowiedział w niedzielę Salazar.
ZOBACZ WIDEO: Medale z zawodów liczy w kilogramach. Poznajcie największego sportowego zapaleńca Wirtualnej Polski
Jak widać, w USA podziw dla Ruppa miesza się z pytaniami o jego uczciwość. Znamienny był pewien fakt. Internauci szybko zauważyli, że żaden z czołowych amerykańskich zawodników nie pogratulował zwycięzcy z Chicago.
Pojawiały się za to słowa krytyki. Stephanie Bruce, amerykańską biegaczkę, zapytano o coraz lepsze wyniki Ruppa w maratonie. - Przykro mi, ale do tego nie doprowadziła tylko jego lepsza praca rąk podczas biegu. Ważne, by mówić o tym, że wobec Oregon Project od dwóch lat toczy się postępowanie USADA.
"Życiówka" ustanowiona przez Ruppa w Chicago - 2:09:20 - odbiega od światowych standardów ustanowionych przez zawodników z Afryki. Ba, jest gorsza nawet od rekordu Polski Henryka Szosta (2:07:39). Jednak przed Ruppem jeszcze wiele startów i eksperci są przekonani, że stać go na urywanie nie tylko sekund, ale i minut. Oczywiście pod jednym warunkiem: że USADA nie znajdzie przeciwko niemu twardych dowodów na dopingowe oszustwo.