Pierwszy oddech po pożarze

East News / Marek Lasyk/REPORTER / Na zdjęciu: Cracovia Maraton
East News / Marek Lasyk/REPORTER / Na zdjęciu: Cracovia Maraton

Siergiej przez kilkanaście lat marzył, żeby uciec z Rosji. I od Rosji. Od reżimu, Putina, chorego systemu. Udało się rok temu. Swoje miejsce znalazł w Polsce. Ale jego bliscy zostali. Twierdzą, że "zły pokój jest lepszy niż dobra wojna".

[i]

On, inni obcokrajowcy i Polacy chcieli protestować przeciwko wojnie w Ukrainie podczas Cracovia Maratonu oraz imprez towarzyszących. Albo po prostu pobiec z ludźmi, którzy mają tę samą pasję. Jednak początkowo wykluczono udział Białorusinów i Rosjan w imprezie. Tym samym organizatorzy odmówili możliwości startu ofiarom rządów Putina i Łukaszenki. Po protestach i doprecyzowaniu przepisów przez międzynarodową federację, decyzję zmieniono. [/i]


Spokojny sen


Dziś Siergiej ma 33 lata, jest programistą. Pracuje w Krakowie. Pozytywny stosunek Polaków do obcokrajowców go zachwyca. Ale sam nie pozostaje dłużny.

Uczy się języka, poznaje kulturę i historię. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest na wakacjach. Stał się częścią społeczeństwa. Podkreśla, że to ważne szczególnie teraz, kiedy solidarność wszystkich ludzi jest tak ważna.

Pierwszego dnia zbrodniczego ataku Rosjan na Ukrainę był w szoku. I tak zostało do 28 lutego. Noc z poniedziałku na wtorek była pierwszą, którą przespał spokojnie.

To dzięki wolontariatowi. Zaczął od najłatwiejszego. Przyniósł kilka ubrań, trochę jedzenia i artykułów codziennego użytku na stadion Wisły w Krakowie. Tam gromadzono dary dla Ukrainy.

- To było jak pierwszy oddech po pożarze. W gardle nadal ściskało, serce ciągle biło jakby szybciej. Ale przynajmniej mogłem spokojnie spać - twierdzi Siergiej.

I dodaje, że na stadionie zobaczył magię. Stosy zaopatrzenia, ciężarówki wypchane pomocą humanitarną. Ludzie mówiący różnymi językami spotkali się tu tylko po to, aby pomóc.

Następnego dnia Siergiej skontaktował się z przyjacielem - Ukraińcem, który znajdował miejsca pobytu dla uchodźców. Rosjanin najpierw zabrał ze sobą kilku, aż wreszcie sam przyjął rodzinę w swoim wynajętym mieszkaniu.

Od tego czasu pomaga regularnie. W punktach zbiórek i jako kierowca.

- To sprawia, że w tych trudnych czasach pozostajemy świadomymi ludźmi - mówi Sergey.

Czy można zmienić rząd w Rosji? Siergiej odpowiada, że tak.

Czy można zrobić to demokratycznie? Nie.

- Ludzie mają przyjaciół i krewnych. Nikt nie chce skończyć w więzieniu, będąc bitym czy nawet zabitym. W Rosji nie tylko ignoruje się społeczeństwo, ale nawet nie daje mu wyrażać własnych opinii. A ono nie ma wsparcia nigdzie poza samym sobą - podkreśla Siergiej.

Bliscy 33-latka, którzy zostali w Rosji, nie wiedzą o jego pomocy Ukraińcom. Żyją w innym świecie. Świecie stworzonym przez rosyjską telewizję rządową.

- Moi bliscy nie wspierają wojny, ale wierzą, że rosyjski rząd naprawia sytuację, "pomagając Ukrainie, czyniąc życie i świat lepszym miejscem. Bez ofiar". Spodziewałem się, że tak będzie. Próbowałem poruszyć z nimi ten temat w pierwszych dniach inwazji. Okazało się, że prawdziwy obraz świata jest dla nich nieosiągalny. A ja? Co mam powiedzieć? Nie chcę tracić kontaktu z rodziną - wyznaj Siergiej.

Wojnę w Ukrainie nazywa katastrofą humanitarną, zniszczeniem, chaosem, morderstwem, zbrodnią rosyjskiego systemu. I nie widzi żadnego usprawiedliwienia.

Lubi wolność i jedność. Dlatego tak często wspomina półmaraton w Portugalii, kiedy biegł w tłumie 10 tys. ludzi. Nie rozumiał, co mówią, ale był szczęśliwy. Czuł, że są partnerami we wspólnej pasji.

To samo chciał poczuć w Krakowie podczas Cracovia Maratonu. Jednak 7 marca organizatorzy opublikowali informację o wykluczeniu z biegu oraz imprez towarzyszących Rosjan i Białorusinów.

- Czuję, że to niesprawiedliwe, że jestem oddzielony od społeczeństwa, mimo że jak najlepiej staram się być jego częścią. Pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl to "dyskryminacja". Jednak bez względu na to, czy użyjemy słowa "sankcje" czy "dyskryminacja", nie rozumiem, jak taka decyzja miałaby pomóc komuś w obecnej sytuacji. Przecież wszystko, czego pragną ludzie, to pokój. Wierzę, że dzięki swoim działaniom budujemy świat. Chcemy mieszkać w czystym miejscu, więc nie wyrzucamy śmieci na ulicę. Chcemy mieć ładną infrastrukturę wokół siebie, więc płacimy podatki, kupujemy bilety w tramwajach, nawet jeśli rzadko ktokolwiek to sprawdza. Wierzę też, że wszyscy chcemy zatrzymać wojnę, powstrzymać ludzkie cierpienie. A więc powinniśmy się zjednoczyć, a nie budować mury - reasumuje Siergiej.

"Potrzebujemy ich"

Jeroen Fossaert jest Belgiem od dziesięciu lat mieszkającym w Krakowie oraz prezesem zarządu krakowskiego oddziału firmy Inuits działającej w branży open source. Zaznacza, że 20 proc. oddziału stanowią pracownicy z Ukrainy.

- Wojna jest więc wszędzie wokół nas. Ludzie mają przyjaciół i krewnych w Ukrainie. My staramy się ich wspierać, jak możemy. Połowę naszej powierzchni biurowej w Krakowie zamieniliśmy na miejsca dla uchodźców. Zbieramy żywność, różnego rodzaju produkty, a także pieniądze. Głównie, aby wesprzeć krewnych i znajomych kolegów, ale już pracujemy nad kolejnymi akcjami. Wszystkim członkom zespołu dałem dodatkowo płatne wakacje, które będą przeznaczone wyłącznie na działania wspierające uchodźców. Chodzi o pomoc w ośrodkach, pomoc dzieciom - tłumaczy Fossaert.

8 marca opublikował post na Facebooku, w którym skrytykował decyzję o wykluczeniu Rosjan i Białorusinów z Cracovia Maratonu. Działanie organizatorów nazwał "haniebnym".

- Wyraźnie potępiamy reżimy rosyjski i białoruski. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Zatrudniliśmy też dysydentów w ramach programu Polish Business Harbor, który ustanowił rząd. Chodzi o ludzi, którzy musieli uciekać z kraju. Część naszych kolegów była aktywna podczas protestów przeciwko Łukaszence i nie mogła pozostać na Białorusi, bo groziło im więzienie. Inni uciekli, bo planowano zwerbować ich do wojska, a nie chcieli strzelać do niewinnych cywilów. Jeszcze inni po prostu nie zgadzali się z reżimem Putina i zdecydowali się wyjechać. Dzięki temu wspierają polską gospodarkę. To ważne szczególnie teraz, kiedy złoty jest w opresji, a polski sukces gospodarczy niezbędny do tego, aby wesprzeć słabszych w społeczeństwie. Ci ludzie nie powinni być karani za działania reżimu, którego wyraźnie nienawidzą. Reżimu, przeciwko któremu protestowali. Potrzebujemy ich. Oni jako pierwsi przekazali połowę swojej pensji na wsparcie uchodźców. Wieczorami kupowali towary i wozili na stadion Wisły, gdzie organizowano wsparcie dla Ukrainy. Jeżdżą do Przemyśla pomagać w transporcie uchodźców. Co więcej, potrzebujemy ich, aby rozpowszechniać przesłanie w swoich ojczystych krajach o tym, że reżimy okłamują swoją ludność. Rosja zamyka wszystkie media społecznościowe. Jedynym sposobem, aby rodacy mogli usłyszeć o tym, co naprawdę się dzieje w Ukrainie, będzie wysyłanie wiadomości do ich krewnych - grzmi Belg.

Jednocześnie zgadza się z koniecznością wykluczenia zawodowych sportowców z Rosji i Białorusi ze wszystkich profesjonalnych zawodów sportowych. Reprezentują swoje państwo, a więc, co za tym idzie, także reżim, który nim włada. Fossaert w pełni popiera działania MKOl, FIFA i UEFA, a szczególnie polskiej reprezentacji w piłce nożnej i PZPN, które planowały zbojkotować baraż z Rosją przed mundialem.

Zrezygnował natomiast z udziału w Cracovia Maratonie.

Tak samo jak Artiom, programista z Białorusi.

Kocioł dla Łukaszenki

O ile Siergiej zgodził się chociaż na podanie wieku i prawdziwego imienia, o tyle Artiom, już na samym początku rozmowy, kategorycznie tego zabronił.

Argumentował tak: Cała moja rodzina i przyjaciele zostali na Białorusi. Białoruski reżim jest bardzo mściwy. A ja chcę chronić ludzi, których kocham.

Do Polski przyjechał, bo czekał go przymusowy pobór do wojska. Ostateczną decyzję podjął jednak dopiero, kiedy stało się oczywiste, że protesty przeciwko reżimowi Łukaszenki nie obalą dyktatora.

- Polacy w większości traktują mnie dobrze. Co tam dobrze - nawet świetnie! Jednak, kiedy ktoś słyszy, że jestem z Białorusi - np. taksówkarz - od razu słyszę wykład o wojnie, jak Białoruś atakuje Ukrainę. I oczywiście nie jest to nieprawda, ale zawsze staram się prosić, aby oddzielać białoruski reżim od obywateli, którzy tam mieszkają lub stamtąd pochodzą. Sam udzielałem schronienia jednej osobie z Ukrainy. Przekazałem pieniądze na rzecz ukraińskiej armii. Brałem udział w protestach. Na szczęście nigdy mnie nie złapali - zaznacza Artiom.

Inwazję na Ukrainę nazywa tragedią. A winić za nią powinniśmy jednego szaleńca – Putina. Nie rozumie, jak można go wspierać, kiedy rosyjskie wojska bombardują szpitale i przedszkola.

- Dziś płakałem, oglądając wideo nakręcone w pobliżu zbombardowanego szpitala w Mariupolu. Ludzie na to nie zasłużyli. I jeszcze ten rosyjski rząd mówiący o wysyłaniu wojska dla obrony narodu przed nazistami! Przede wszystkim nie ma żadnych dowodów na funkcjonowanie nazistów w Ukrainie, a same wojska rosyjskie zachowują się wręcz gorzej niż naziści - denerwuje się Białorusin.

Uważa, że w piekle są przygotowane dwa specjalne kotły. Dokładnie takie same. Jeden dla Putina. Drugi dla Łukaszenki.

- Ukraińcy to silni ludzie, kochają wolność. Armia rosyjska jest zdemotywowana i słabo przygotowana. Dlatego mocno wierzę w to, że Ukraina się obroni i powstanie jak feniks z popiołów - wyznaje Artiom.

Na pytanie o wykluczanie Białorusinów i Rosjan z amatorskich imprez w Europie odpowiada jednak tak samo emocjonalnie.

- Ktoś podał do tego świetną analogię. To tak, jakby obwiniać ofiarę, którą przez wiele lat wykorzystywał ojczym, którego nie wybrała, że nie stawiała wystarczająco aktywnego oporu. Kiedy została wykorzystana, niektórzy sąsiedzi sympatyzowali z ofiarą, niektórzy próbowali pomóc, a niektórzy dali ojczymowi pieniądze "na piwo". I tak, kiedy ojczym i jego przyjaciele poszli gwałcić i zabijać innych, ludzie obwiniają ofiarę, że go nie powstrzymała - mówi Artiom.

Dodaje, że ludzie, którzy uciekli z Rosji i Białorusi, uwolnili się od piekła. A większość stara się pomóc Ukrainie.

- Jaki jest cel ich złego traktowania? Co więcej, wielu Ukraińców ma rosyjskie imiona i mówi tylko po rosyjsku. Więc kiedy zachowujesz się agresywnie w stosunku do kogoś tylko ze względu na język, którym się porozumiewa, możesz faktycznie mścić się na Ukraińcu - tłumaczy Artiom. - Białorusini mieszkający w Polsce, z dużym prawdopodobieństwem uciekli po niepowodzeniu protestów. Lub po pobiciu i groźbach. Odnaleźli spokój w Polsce. Płacą tu podatki, większość z nich pomaga Ukraińcom. Nie widzę ani jednego powodu, aby ich dyskryminować tylko dlatego, że urodzili się w kraju, w którym obecnie rządzi wojenny przestępca. Ci ludzie nie popierają rosyjskiego rządu. Inaczej zostaliby na Białorusi. To samo dotyczy Rosjan.

Pokojowy maraton

14 marca organizatorzy Cracovia Maratonu zmienili decyzję wobec Rosjan i Białorusinów.

"Decyzja o wykluczeniu zawodników z Rosji i Białorusi z naszych imprez biegowych (19. Cracovia Maraton oraz wydarzeń towarzyszących) nie była dla nas prosta, ale zdecydowaliśmy się na ten krok w geście solidarności z naszymi wschodnimi sąsiadami, Ukraińcami, którzy w ostatnich dniach doświadczają ze strony Federacji Rosyjskiej przemocy i agresji militarnej na niespotykaną skalę. Wsłuchując się w liczne głosy wyrażające brak poparcia dla działań wojennych od osób pochodzenia białoruskiego i rosyjskiego od lat związanych z naszym krajem i miastem, postanowiliśmy zawęzić zakres naszych decyzji. Pragniemy zaznaczyć, że nie jesteśmy jedynym organizatorem polskich wydarzeń biegowych, który podjął decyzję dotyczącą usunięcia Rosjan i Białorusinów. Co więcej, wpisuje się ona w stanowisko ONZ, NATO i Unii Europejskiej w zakresie nakładania sankcji na obywateli państw, których wojska biorą czynny udział w inwazji zbrojnej na Ukrainę." - czytamy w oświadczeniu organizatorów, którego pełną treść można przeczytać TUTAJ.

- Podjęliśmy decyzję o wykluczeniu wszystkich obywateli Rosji i Białorusi bez rozróżnienia. Miała na to wpływ decyzja World Athetics, która potem zawęziła to stanowisko. Sprecyzowano, że chodzi tylko o sportowców wyczynowych, którzy widnieją na listach stricte sportowych. Teraz w zawodach niemistrzowskich, a więc także części tych w ramach Cracovia Maratonu, mogą startować Białorusini i Rosjanie, ale tylko ci, którzy mają trwałą relację z Polską i mogą udowodnić trwały pobyt w naszym kraju - tłumaczy Michał Sobolewski, kierownik zespołu prasowego Zarządu Infrastruktury Sportowej w Krakowie.

Uzupełnia, że pierwszy komunikat był bardzo ogólny. A co za tym idzie, dawał pole do interpretacji.

- Kiedy dostaliśmy stanowisko dookreślające zasady, u nas też je zawęziliśmy. Poza tym mieliśmy sygnały, że w imprezie chcą wziąć udział także osoby, które stale przebywają w Polsce. Daliśmy im więc taką możliwość - zaznacza Sobolewski.

Nie obawia się o to, że uczestnicy mogą negatywnie reagować na Rosjan i Białorusinów: - Mamy XXI wiek. Żyjemy w cywilizowanym kraju. To będzie pokojowy maraton, w którym chcemy pokazać solidarność z Ukrainą. Ponadto nasze imprezy są odpowiednio zabezpieczane.

W tym roku w Cracovia Maratonie weźmie udział mniej uczestników niż w poprzednich latach. Ale nie jest to spowodowane buntem biegaczy, a obostrzeniami pandemicznymi. Ustanowiono limit do pięciu tysięcy uczestników.

- Limit kreśliliśmy bazując na tym, jakie mamy możliwości zorganizowania imprezy w sposób bezpieczny. Podczas zawodów będzie pełne obłożenie - informuje Sobolewski.

Pojechali na Ukrainę po córkę. Teraz walczą o życie >>
Rzucają broń? "Matki płaczą nad synami, którzy wracają w trumnach" >>