W jednym narożniku stanął powracający po utracie pasa były mistrz, dwukrotny pogromca legendarnego Andersona Silvy, Chris Weidman, a w drugim jedna z największych rewelacji UFC ostatnich lat, Kubańczyk Yoel Romero Palacio, który w Dąbrowie Górniczej nie dał szans Michałowi Fijałce.
Pojedynek miał charakter wyjątkowy z dwóch względów. Po pierwsze, zwycięzca znacznie miał przybliżyć się do potyczki o tytuł mistrzowski z Michaelem Bispingiem. Po drugie, publika w Madison Square Garden była praktycznie w stu procentach za "All-Americanem". Weidman mieszka przecież w stanie Nowy Jork, a jako, że dotychczas MMA było tam zakazane, to nie mógł toczyć tam oficjalnych pojedynków.
Pierwsza i druga runda polegały przede wszystkim na "badaniu się" obu zawodników w stójce. Przełom nastąpił w ostatnim, trzecim starciu. Nikt nie spodziewał się, że konfrontacja zakończy się w takim stylu!
W 20. sekundzie finałowej odsłony kubański zapaśnik posłał na twarz swojego przeciwnika uderzenie latającym kolanem! Weidman padł i sędzia musiał zakończyć starcie.
Chwilę po pojedynku oficjalnie potwierdzono, że ósmym zwycięstwem w UFC Romero zapewnił sobie pojedynek mistrzowski. - Michael, kocham cię, teraz czas na walkę! - wykrzyczał do brytyjskiego czempiona.
Przegapiłeś galę UFC 205 i walkę Jędrzejczyk vs Kowalkiewicz? Nic straconego! Powtórka dziś o 21:00 na Extreme Sports Channel.