Podczas sobotniej gali UFC 234 w Australii "Pająk" przegrał przez decyzję z Israelem Adesanyą. Legendarny Brazylijczyk przed pojedynkiem był skazywany na klęskę, ale w oktagonie zaprezentował się dobrze na tle młodszego Nigeryjczyka i zdołał nawet wygrać w jednej z trzech rund.
Po starciu Anderson Silva był szczęśliwy. Na konferencji prasowej był w dobrym humorze i cieszył się ze swojej kolejnej walki w UFC. Nie przeszkadzało mu nawet, że w siedmiu z ostatnich pojedynków wygrał tylko raz.
43-latek podtrzymał to, co zapowiadał jeszcze przed galą. Prezes UFC, Dana White, obiecywał mu wcześniej pojedynek podczas majowego UFC 237 w Kurytybie ze zwycięzcą konfrontacji Robert Whittaker vs Kelvin Gastelum. Na godziny przed wydarzeniem w Melbourne potyczka o tytuł wagi średniej została odwołana, w związku z czym "Pająk" obrał celownik na innych zawodników.
ZOBACZ WIDEO Szczęsny uratował Juventus! Kapitalna obrona Polaka powodem dyskusji [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Zobacz także: Anglicy planują hit wagi ciężkiej. Dereck Chisora może zmierzyć się z byłym mistrzem świata
Jako pierwsze padło nazwisko Nicka Diaza. - Może sens ma moja walka z nim. Jego menadżer jest na tak. Czekam na Danę White'a, bo to on podejmie decyzję - przyznał.
Z Amerykaninem Silva walczył już w styczniu 2015. Pierwotnie wygrał przez decyzję, ale po pojedynku u obu zawodników wykryto doping, wobec czego rezultat zmieniono na no contest.
Większe emocje może jednak wywołać alternatywny pomysł eks-czempiona. Mieszkaniec Kurytyby chciałby zmierzyć się z największą gwiazdą MMA na świecie, Conorem McGregorem. - Na tym etapie naszych karier to byłoby ciekawe dla fanów. Byłbym na to gotowy - oznajmił.
Szanse na pojedynek "Notoriousa" ze "Spiderem" są jednak niewielkie. Irlandczyk bił się w kategorii piórkowej (66 kg) i lekkiej (70 kg), natomiast Brazylijczyk występował w wadze średniej (84 kg) i półciężkiej (93 kg). Różnica w klatce byłaby zbyt duża.