Młody Brazylijczyk zaskoczył w pierwszej rundzie. Co ciekawe to on, a nie Antun Racić sprowadził walkę do parteru. Santos radził sobie świetnie w walce na chwyty z doświadczonym Chorwatem. Spróbował duszenia, ale "Killer" nie miał zamiaru się poddać. Mistrz w końcówce premierowej odsłony starcia wziął się za odrabianie strat, ale widać było, że pretendent nie zamierza oddawać mu pola.
Bruno Santos, który przed walką był skazywany na porażkę przez bukmacherów, nie stracił swojej pewności siebie także w 2. rundzie. 22-latek ponownie obalił rywala, zaszedł za plecy i pracował nad skończeniem pojedynku przed czasem. Walka nie szła po myśli mistrza, a sensacja wisiała w powietrzu. Podrażniony Chorwat ponownie jednak zaakcentował końcówkę rundy na swoją korzyść, wciskając rywala w siatkę klatki i zadając krótkie ciosy.
W 3. rundzie Racić ruszył do zdecydowanego ataku. Tym razem zapaśnicza gra była na jego korzyść, a Bruno Santos z coraz większym trudem łapał tlen. Ambitny debiutant potrafił jednak wrócić do stójki, gdzie postraszył Chorwata.
ZOBACZ WIDEO: GROMDA 3. "Don Diego" górą! "Moje zacięte serce zdecydowało"
Dwie ostatnie, mistrzowskie rundy pod dyktando mistrza. 30-latek z Dubrownika kolejny raz udowodnił, że posiada żelazną kondycję. Racić odebrał wszystkie atuty młodszemu przeciwnikowi, dociskał go do siatki i punktował krótkimi ciosami.
Decyzja sędziów była jednogłośna. Zwyciężył Antun Racić, który po raz pierwszy obronił mistrzowski pas KSW wadze koguciej. "Killer" odniósł siódmy triumf w rzędu w zawodowej karierze. W następnej walce zmierzy się w rewanżu z Sebastianem Przybyszem.
W walce wieczoru KSW 57 Phil de Fries zmierzy się z Michałem Kitą o mistrzowski pas w wadze ciężkiej. Stream online z gali: Ipla TV (w Polsce) i kswtv.com (na całym świecie). Transmisja TV: Cyfrowy Polsat i sieci kablowe (m.in. UPC, Vectra, Multimedia, Inea, Netia, Toya). Relacja LIVE: WP SportoweFakty.
Zobacz także:
-> MMA. UFC. Jan Błachowicz pokazał moc na treningu. "Nie mogę się doczekać"
-> MMA. UFC Vegas 17. Wyniki ważenia. Hardy cięższy od Tybury