Wjazd pod szczyt Grossglockner najwyższej góry austriackich Alp było nie lada wyzwaniem dla kawalkady 35 małych fiatów, zwanych pieszczotliwie przez miliony Polaków "Maluchami". Przewyższenie o wysokości ponad 1500 metrów wszystkie auta pokonały z charakterystycznym dla nich wyciem silników.
Chcą zebrać 1 mln zł dla dzieci
- Jeden z celów osiągnęliśmy, wjechaliśmy na najwyższy punkt trasy na wysokość 2571 m n.p.m Edelweissspitze, ale naszym nadrzędnym celem jest zebranie miliona złotych dla dzieci, ofiar wypadków drogowych. W czwartek jedziemy dalej i wciąż zachęcamy do dorzucania choćby najmniejszej kwoty na naszą zrzutkę - zaznacza Kajetan Kajetanowicz, 3-krotny rajdowy mistrz Europy i ambasador Wielkiej Wyprawy Maluchów 2023.
Przed wjazdem na Grossglockner wszystkie załogi odbyły rundę po torze wyścigowym Greinbach. Pokazową trasę przejechał tam Kajetan Kajetanowicz swoim 180-konnym Maluchem z silnikiem motocykla GSXR, który potrafi się rozpędzić do ponad 200 km/h.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zastawili pułapki na kolarzy! "Przez takie głupoty..."
Na miejscu uczestników Wyprawy powitali też lokalni kolekcjonerzy Steyr-Puch, czyli austriackich odpowiedników niedużych fiatów produkowanych przeszło 60 lat temu. Podczas całego odcinka, między Wiener Neustad a zboczem Glossglockner, "Maluchy" wzbudzały na drogach i stacjach benzynowych ogromne zaciekawienie.
"Maluchy" dają radę
W trakcie 424 kilometrów trasy nie obyło się oczywiście bez awarii. Szwankowały układy hamulcowe, paliwowe, urywały się linki gazu, a w jednym aucie pękła uszczelka pod głowicą i trzeba było wymienić cały silnik.
- Usterek nie unikniemy, bo "Maluchy", które biorą udział w Wyprawie mają nawet po 50 lat! Nie wszyscy kierowcy są również zaprawieni do jazdy w tak trudnych warunkach. Byliśmy na to przygotowani. Mamy ze sobą wozy serwisowe, mnóstwo części dostarczonych nam przez partnera, firmę Inter Cars, lawety, a co najważniejsze, doświadczonych mechaników - wyjaśnia Paweł Wrona, szef serwisu Wielkiej Wyprawy Maluchów.
- Musimy być bardzo zauważalni. Tylko w ten sposób możemy budować świadomość w społeczeństwie i zbierać pieniądze na pomoc dzieciom. To by nie zadziałało, gdybyśmy po prostu powiedzieli, że zbieramy na dzieciaki. Jedziemy "Maluchami", żeby nas było widać, bo chcemy by finalna kwota na pomoc najmłodszym ofiarom wypadków była jak najwyższa - podkreśla jeden z ambasadorów wyprawy, Remigiusz "Rezi" Wierzgoń.
W czwartek uczestnicy będą mieli do pokonania 388 kilometrów, a etap zakończą w muzeum kultowego wyścigu Mille Miglia. Cała trasa z Bielska-Białej do Monte Carlo i z powrotem wyniesie ponad 4000 kilometrów i przejedzie przez siedem państw.
Każdy może wesprzeć cel, czyli pomoc dzieciom wypadków drogowych wpłacając pieniądze na specjalnie utworzonej stronie. Na razie z myślą o najmłodszych udało się zebrać nieco ponad 50 tys. zł.
Czytaj także:
- Nowe bolidy F1 będą "okropne"? Verstappen ostrzega
- Kierowcy F1 rozpoznali Zmarzlika! "Miałem ciarki!"