Nowe fakty ws. mandatu dla Marcina Głowackiego na akcji charytatywnej

Informacja o ukaraniu mandatem podczas imprezy charytatywnej mistrza świata w stuncie, Marcina Głowackiego, odbiła się szerokim echem w mediach. Nowe fakty w tej sprawie przekazała współorganizatorka zbiórki, która odcina się od działań Głowackiego.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Marcin Głowacki w trakcie pokazu stuntu Materiały prasowe / Artur Skrzyniarz / Marcin Głowacki w trakcie pokazu stuntu

1 000 zł mandatu za wykonanie pokazu motocyklowego stuntu podczas imprezy charytatywnej - taka kara miała spotkać Marcina Głowackiego, który w Ząbkowicach Śląskich miał włączyć się w pomoc dla chorej Tosi. - Zakładam sprawę o odwołanie, ponieważ moim zdaniem funkcjonariusz przekroczył swoje uprawnienia. Ciężko będzie sądzić się przeciwko policjantowi, ale mam wsparcie od dwóch radców prawnych - mówił mistrz świata w stuncie motocyklowym w rozmowie z WP SportoweFakty. Od całej sprawy odcinają się przedstawiciele organizatorów zbiórki, którzy sami przyznają, że nie była to akcja charytatywna, a element towarzyszący motocyklowej paradzie.

W sprawie tej pojawiły się nowe fakty. Z naszą redakcją skontaktowała się Ewa Pazdioara, jedna ze współorganizatorek zbiórki charytatywnej na rzecz małej Tosi. - Impreza, na której doszło do tego incydentu, jest organizowana w Ząbkowicach Śląskich cyklicznie od 9 lat i ma formę zlotu motocyklowego. Podczas imprezy nie było żadnej charytatywnej parady, a sam zlot nie jest również taką inicjatywą. Jedynie za zgodą organizatora zlotu, w trakcie jego trwania wolontariusze zbierali dobrowolne datki na chorą Tosię - przekazała pani Ewa.

- Pan Marcin Głowacki nie uzyskał zgody organizatora imprezy na wykonanie swojego występu z racji braku potrzebnego miejsca do przeprowadzenia takiego pokazu. W trakcie parady wykonał jednak szereg niebezpiecznych manewrów, co skutkowało zatrzymaniem przez funkcjonariuszy policji i ukaraniem mandatem. Jednocześnie informuję, że parada ta miała miejsce na drodze publicznej, na której obowiązują przepisy ruchu drogowego, a regulamin parady potwierdzony przez organizatorów zlotu i policję nie dopuszcza wykonywania tego typu manewrów - relacjonuje współorganizatorka zbiórki.

Oświadczenie w tej sprawie wydali również rodzice Tosi, Łukasz i Angela Dołykowie. "Jako rodzice Tosi Dołyk, chcieliśmy wyjaśnić sprawę, która dotyczy mandatu otrzymanego przez Pana Marcina Głowackiego na paradzie motocyklowej w dniu 10.06.17. Otóż wszystko, co pojawia się od jakiegoś czasu na łamach różnych portali internetowych, jest nieprawdą. Parada, na której Pan Marcin utracił prawo jazdy, nie była w żadnym stopniu powiązana z akcją charytatywną dla naszej córki. Impreza ta jest coroczną już tradycją na tzw. "Motozlocie" w Ząbkowicach Śląskich. Jest nam bardzo przykro, że choroba naszej córki została wykorzystana w ten sposób. Jednocześnie zapowiadamy, że będziemy z każdym portalem walczyć o prawdę, nawet jeśli to będzie wymagało dochodzenia prawdy na drodze sądowej. Jesteśmy wdzięczni Panu Marcinowi Głowackiemu za chęć niesienia pomocy, ale nie w taki sposób, jak to zostało przez niego przedstawione" - głosi oświadczenie.

ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Nigdy nie byłem w tak dobrej formie fizycznej [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Skontaktowaliśmy się również z Marcinem Głowackim, który nie ukrywa zaskoczenia stanowiskiem organizatorów zbiórki. - Proszę przytoczyć jedną wiadomość, że jakoby szerzę informacje niezgodne z prawdą. To nie ja nazwałem paradę motocyklową paradą charytatywną. Zdjęcie, które pojawiło się w związku z zatrzymaniem, obiegło portale internetowe, jednak nie ma tam żadnej mojej wypowiedzi na ten temat. To jest spór, którego nie rozumiem i jakie to ma tak naprawdę znaczenie? Ważny jest cel, aby uzbierała się pełna kwota na operację - przyznał Głowacki.

- Moja inicjatywa była szczera, jeżeli ktoś tego nie rozumie, to szkoda. Mogłem przejść obok akcji charytatywnej obojętnie, jednak tego nie zrobiłem. Pokaz charytatywny był ustalony z organizatorem zlotu na finiszu parady, nie wiem zatem, skąd te błędne informacje. Spór w sprawie zatrzymania na paradzie jest pomiędzy mną a policją, który wyjaśni się na drodze sądowej, ponieważ droga na czas parady była wyłączona z ruchu publicznego, mając charakter "drogi specjalnej", z asystą policji oraz blokadą wszystkich dróg włączających się do głównej drogi parady. "Szereg niebezpiecznych manewrów" to dwa kółka na tylnym kole czyli łatwy i podstawowy trik (pomiędzy mną i osobami stającymi na chodniku były barierki), który miał zachęcić ludzi do udziału w głównym pokazie. Podsumowując całe zdarzenie, dziwi mnie podejście ludzi, których nie było na miejscu, a się wypowiadają - przekazał mistrz świata w stuncie motocyklowym.

Głowacki nie żałuje, że zaangażował się w akcje charytatywną na rzecz chorej Tosi, która potrzebuje operacji. - Pomimo tego niepotrzebnego zamieszania mam nadzieję, że uzbiera się pełna kwota na operację Tosi - zakończył specjalista od stuntu.
Taki mandat dostał Marcin Głowacki. Taki mandat dostał Marcin Głowacki.
Czy Marcin Głowacki powinien zostać ukarany mandatem za udzielenie pokazu stuntu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×