1 000 zł mandatu za wykonanie pokazu motocyklowego stuntu podczas imprezy charytatywnej - taka kara miała spotkać Marcina Głowackiego, który w Ząbkowicach Śląskich miał włączyć się w pomoc dla chorej Tosi. - Zakładam sprawę o odwołanie, ponieważ moim zdaniem funkcjonariusz przekroczył swoje uprawnienia. Ciężko będzie sądzić się przeciwko policjantowi, ale mam wsparcie od dwóch radców prawnych - mówił mistrz świata w stuncie motocyklowym w rozmowie z WP SportoweFakty. Od całej sprawy odcinają się przedstawiciele organizatorów zbiórki, którzy sami przyznają, że nie była to akcja charytatywna, a element towarzyszący motocyklowej paradzie.
W sprawie tej pojawiły się nowe fakty. Z naszą redakcją skontaktowała się Ewa Pazdioara, jedna ze współorganizatorek zbiórki charytatywnej na rzecz małej Tosi. - Impreza, na której doszło do tego incydentu, jest organizowana w Ząbkowicach Śląskich cyklicznie od 9 lat i ma formę zlotu motocyklowego. Podczas imprezy nie było żadnej charytatywnej parady, a sam zlot nie jest również taką inicjatywą. Jedynie za zgodą organizatora zlotu, w trakcie jego trwania wolontariusze zbierali dobrowolne datki na chorą Tosię - przekazała pani Ewa.
- Pan Marcin Głowacki nie uzyskał zgody organizatora imprezy na wykonanie swojego występu z racji braku potrzebnego miejsca do przeprowadzenia takiego pokazu. W trakcie parady wykonał jednak szereg niebezpiecznych manewrów, co skutkowało zatrzymaniem przez funkcjonariuszy policji i ukaraniem mandatem. Jednocześnie informuję, że parada ta miała miejsce na drodze publicznej, na której obowiązują przepisy ruchu drogowego, a regulamin parady potwierdzony przez organizatorów zlotu i policję nie dopuszcza wykonywania tego typu manewrów - relacjonuje współorganizatorka zbiórki.
Oświadczenie w tej sprawie wydali również rodzice Tosi, Łukasz i Angela Dołykowie. "Jako rodzice Tosi Dołyk, chcieliśmy wyjaśnić sprawę, która dotyczy mandatu otrzymanego przez Pana Marcina Głowackiego na paradzie motocyklowej w dniu 10.06.17. Otóż wszystko, co pojawia się od jakiegoś czasu na łamach różnych portali internetowych, jest nieprawdą. Parada, na której Pan Marcin utracił prawo jazdy, nie była w żadnym stopniu powiązana z akcją charytatywną dla naszej córki. Impreza ta jest coroczną już tradycją na tzw. "Motozlocie" w Ząbkowicach Śląskich. Jest nam bardzo przykro, że choroba naszej córki została wykorzystana w ten sposób. Jednocześnie zapowiadamy, że będziemy z każdym portalem walczyć o prawdę, nawet jeśli to będzie wymagało dochodzenia prawdy na drodze sądowej. Jesteśmy wdzięczni Panu Marcinowi Głowackiemu za chęć niesienia pomocy, ale nie w taki sposób, jak to zostało przez niego przedstawione" - głosi oświadczenie.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Nigdy nie byłem w tak dobrej formie fizycznej [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Skontaktowaliśmy się również z Marcinem Głowackim, który nie ukrywa zaskoczenia stanowiskiem organizatorów zbiórki. - Proszę przytoczyć jedną wiadomość, że jakoby szerzę informacje niezgodne z prawdą. To nie ja nazwałem paradę motocyklową paradą charytatywną. Zdjęcie, które pojawiło się w związku z zatrzymaniem, obiegło portale internetowe, jednak nie ma tam żadnej mojej wypowiedzi na ten temat. To jest spór, którego nie rozumiem i jakie to ma tak naprawdę znaczenie? Ważny jest cel, aby uzbierała się pełna kwota na operację - przyznał Głowacki.
- Moja inicjatywa była szczera, jeżeli ktoś tego nie rozumie, to szkoda. Mogłem przejść obok akcji charytatywnej obojętnie, jednak tego nie zrobiłem. Pokaz charytatywny był ustalony z organizatorem zlotu na finiszu parady, nie wiem zatem, skąd te błędne informacje. Spór w sprawie zatrzymania na paradzie jest pomiędzy mną a policją, który wyjaśni się na drodze sądowej, ponieważ droga na czas parady była wyłączona z ruchu publicznego, mając charakter "drogi specjalnej", z asystą policji oraz blokadą wszystkich dróg włączających się do głównej drogi parady. "Szereg niebezpiecznych manewrów" to dwa kółka na tylnym kole czyli łatwy i podstawowy trik (pomiędzy mną i osobami stającymi na chodniku były barierki), który miał zachęcić ludzi do udziału w głównym pokazie. Podsumowując całe zdarzenie, dziwi mnie podejście ludzi, których nie było na miejscu, a się wypowiadają - przekazał mistrz świata w stuncie motocyklowym.
Głowacki nie żałuje, że zaangażował się w akcje charytatywną na rzecz chorej Tosi, która potrzebuje operacji. - Pomimo tego niepotrzebnego zamieszania mam nadzieję, że uzbiera się pełna kwota na operację Tosi - zakończył specjalista od stuntu.