Takie sytuacje, jak ta z niedzielnego finiszu wyścigu 24h Le Mans mogą odebrać ochotę na powroty. Załoga WRT z Robertem Kubicą w stawce spokojnie pędziła po wygraną, by na dwie minuty przed końcem auto odmówiło posłuszeństwa i się zatrzymało...
Zepsuł się czujnik przepustnicy. Zamiast wygranej smutek, żal, dramat. Sport bywa piękny, a zarazem okrutny. Czy Kubica w przyszłości wróci do Le Mans?
- Szczerze? Nie wiem. Le Mans jest raz w roku, zobaczymy co ten przyszły i kolejne przyniosą. To wyścig, który jest sporym wyzwaniem i bywa bolesny, jak się właśnie przekonaliśmy - powiedział w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetna forma żony Kota. A zaledwie kilka miesięcy temu urodziła dziecko
Nikt nie mógł spodziewać się takiego rozwiązania. Przez cały wyścig co prawda były mniejsze lub większe problemy techniczne, ale samochód był dobrze prowadzony i mknął po sukces oraz dublet dla WRT.
Kubica zwraca uwagę na to, że ekipa przyjechała na 24h Le Mans bez doświadczenia, a wszystko szło tak dobrze. Gdyby poszło tak do końca, nie byłoby się nad czym zastanawiać.
- Pomyśleć, jak się dla nas ten wyścig układał, że jechaliśmy po zwycięstwo, gdyby nie problem techniczny - to sytuacja byłaby jasna. To pokazuje, że było warto - mówi.
Na dramacie załogi Kubicy skorzystała druga część garażu WRT. Zwycięstwo w kategorii LMP2 odniósł bowiem samochód nr 31, który prowadziło trio Ferdinand Habsburg, Robin Frijns oraz Charles Milesi.
Zobacz także:
Robert Kubica musi zapomnieć o traumie. Został jeden cel na sezon 2021
"Żal mi wszystkich w zespole". Partner Roberta Kubicy mówi wprost