Vlado Kovar dla SportoweFakty.pl: W busie był cały posiadany przez nas sprzęt

Piątkowa kradzież busa ze sprzętem bardzo skomplikowała sytuację polskiej kadry alpejczyków. W pojeździe, który padł łupem złodziei, było praktycznie całe wyposażenie reprezentacji.

W tym artykule dowiesz się o:

O kradzieży sprzętu naszych narciarzy alpejskich pisaliśmy już TUTAJ. Od piątku minęło już kilka dni, jednak na razie nie ma żadnego postępu w prowadzonym przez policję śledztwie, w związku z czym sprawcy kradzieży pozostają niewykryci. - W busie był cały posiadany przez nas sprzęt do zawodowego uprawiania narciarstwa alpejskiego, a także cały sprzęt potrzebny do pracy trenerskiej, m.in. narciarskie wiertła, radiostacje - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Vlado Kovar, trener reprezentacji Polski. - Nie możemy obecnie zrobić praktycznie nic, gdybyśmy teraz chcieli udać się na stok i trenować to by to nie miało sensu. Moglibyśmy jedynie podjechać pod stok i tam stać.

Istotne znaczenie ma fakt, że sprzedaż nart, jak i pozostałego wyposażenia kadry, byłaby mocno utrudniona. - Sprzęt jest znaczony, ma potrzebne numery - wyjaśnia Kovar. - Na razie czekamy. Wysłaliśmy maile do firm, do Atomica, prosimy o jakieś stanowisko od nich, może będą mogli pomóc nam jakoś ze sprzętem. Wszystko zależy od tego co będzie dalej. Polski Związek Narciarski również stara się nam pomóc jak tylko się da, pracują nad uruchomieniem jakichś sponsorów. Wszyscy zostali już powiadomieni o tym co się stało. Teraz jednak musimy tylko czekać.

Wcześniejsze przygotowania reprezentacji przebiegały bez zarzutu. Kadrowicze odbyli kolejne zgrupowania i powoli odliczali już czas pozostały do pierwszych zawodów w zimie. Co ważne, sportowcy z Maciejem Bydlińskim, liderem kadry na czele, nie narzekali na żadne problemy zdrowotne. - Ostatnio byliśmy w Nowej Zelandii, zgrupowanie trwało trzydzieści pięć dni. Pracuję trzeci rok z tą kadrą, ale teraz było najlepiej. Maciej Bydliński mógł w końcu normalnie stać na nartach, wcześniej miał problemy z nogą. Wyglądało wszystko bardzo dobrze, mógł jeździć cały dzień, nie miał już żadnych problemów. Zaczął jeździć dobrze, szybko. Wszystko było przygotowane do sezonu. Miał nas czekać wyjazd do Kanady, ale na razie nie wiemy co będzie dalej - kończy rozmowę z naszym portalem trener Vlado Kovar.

Skradziony pojazd to srebrny Mercedes Vito o słowackim numerze rejestracyjnym MT 595 AY. Wartość całego sprzętu oszacowano na 200 tysięcy złotych.

Komentarze (0)