Urodzony w 2004 roku William Flaherty przeżył wiele trudnych chwil w swoim życiu. Gdy miał trzy lata, lekarze zdiagnozowali u niego rzadki rodzaj nowotworu. Diagnoza dla jego rodziców brzmiała niczym wyrok. Szanse na przeżycie chłopca wynosiły tylko 10 procent. Rodzinie mówiono, by przygotowała się na najgorsze.
Flaherty cierpiał na limfohistiocytozę hemofagocytową. Choroba ta związana jest ze znacznym pobudzeniem układu odpornościowego i prowadzi do stopniowego uszkodzenia wątroby, śledzion i komórek szpiku kostnego odpowiadających za wytwarzanie czerwonych krwinek i płytek krwi. Może uszkodzić ośrodkowy układ nerwowy, serce, nerki i inne narządy. Może też doprowadzić do zachorowania na białaczkę lub chłoniaka.
Podjęto walkę o powrót do zdrowia chłopca. Wykorzystano wszystkie dostępne możliwości. Jedną z nich był przeszczep szpiku kostnego od brata Charlesa. Operacja zakończyła się sukcesem, a mały William wrócił do pełni sił. Brat, który uratował mu życie, od zawsze był dla niego wzorem.
ZOBACZ WIDEO: Kłopot okaże się atutem?! Słowa ws. Kamila Stocha napawają dużym optymizmem
Flaherty podążył śladem swojego brata i zaczął uprawiać narciarstwo. Cztery lata temu w Pjongczangu Charles był pierwszym od 20 lat zimowym olimpijczykiem pochodzącym z Portoryko. Teraz do tego grona dołączył William. Dla wielu może być teraz inspiracją do tego, że nigdy nie należy się poddawać.
"Droga do tego miejsca była długa, kręta i wyboista. Pełna wzlotów i upadków. Musiałem przezwyciężyć najtrudniejsze wyzwania mojego życia, takie jak śmierć mojego ojca 3 lata temu i izolacja z powodu COVID-19 przez ostatnie dwa lata. Jednak w tych mrocznych czasach zawsze jest światło" - napisał na Instagramie Flaherty.
Portorykańczyk wiele czasu spędza na treningach w amerykańskich i kanadyjskich stacjach narciarskich. Cieszy się z tego, że będzie mógł rywalizować w Pekinie. Dla niego najważniejszy jest udział w igrzyskach olimpijskich.
"Dla mnie światłem było wsparcie, które otrzymałem od rodziny, trenerów, przyjaciół. Nie udałoby mi się zrealizować tego marzenia bez wsparcia tych osób. Dziękuję, że jesteście ze mną. Marzenia naprawdę się spełniają" - dodał.
Czytaj także:
Świetne wieści w sprawie Kamila Stocha. Wiemy, kiedy wróci
Przybijające słowa polskiego skoczka. Powiedział, co czuje po kolejnej kompromitacji