Nie ma na nich mocnych - relacja ze spotkania Skra Bełchatów - Tytan AZS Częstochowa

Szkoleniowiec Skry, Jacek Nawrocki, pozwolił odpocząć najbardziej eksploatowanym zawodnikom i do meczu z AZS-em Częstochowa desygnował kilku rezerwowych. Wygrana bełchatowian drugim składem pokazała, że na mistrzów Polski nie ma mocnych.

Kinga Popiołek
Kinga Popiołek

Częstochowianie jadąc do Bełchatowa zdawali sobie sprawę z tego, jak trudne zadanie ich czeka. Tym bardziej, że w hali mistrza Polski nie udało im się odnieść zwycięstwa od pięciu lat (ostatni triumf Akademików nad Skrą miał miejsce w sezonie 2005/06, w 12. kolejce ówczesnej Polskiej Ligi Siatkówki gospodarze ulegli 1:3). Niemoc w Energetycznej hali nie została przełamana, mimo że żółto-czarni nie pojawili się na boisku w najmocniejszym składzie. Jacek Nawrocki dał chwile wytchnienia podstawowym zawodnikom, a w ich miejsce, w pierwszej szóstce, wyszli: Paweł Woicki, Jakub Novotny, Karol Kłos oraz Michał Bąkiewicz.

Podopieczni Marka Kardoša z początku starali się grać jak równy z równym i rzeczywiście, taki stan rzeczy utrzymywał się do pierwszej przerwy technicznej. Jednak po wznowieniu gry do ataku przystąpili gospodarze. W polu zagrywki pojawił się Karol Kłos, co spowodowało ogromne problemy z wyprowadzaniem akcji w ekipie gości. Słowacki trener Akademików starał się wybić bełchatowian z rytmu, jednak przerwy na niewiele się zdały - mistrzowie Polski jeśli nie zagrywką, to blokiem i atakiem siali spustoszenie po drugiej stronie siatki. Nie pomogła również zmiana atakującego (Bartosza Janeczka zastąpił Miłosz Hebda) - przewaga Skry rosła z każdą akcją, a koniec pierwszej partii pokazał, że arcytrudnym zadaniem będzie zdobycie choćby jednego punktu przez przyjezdnych.

Zdobycie zaledwie 14 punktów w inauguracyjnej odsłonie podziałało na częstochowian jak zimny prysznic, dlatego też w drugim secie biało-zieloni kilkukrotnie pokazali siatkarski pazur. Skuteczne kontry pozwalały Akademikom nadrabiać punktowe straty i trzymać się blisko gospodarzy. Dodatkowo grę gości uspokoiło pojawienie się na boisku Jakuba Oczko, który został na nim do końca spotkania. Takie zagranie z kolei nie spodobało się Jackowi Nawrockiemu, który postanowił sięgnąć po najsilniejszą broń, jaką jest Mariusz Wlazły. Obecność czołowego bombardiera PlusLigi podziałała motywująco na kolegów z drużyny: asy serwisowe posłali Bartosz Kurek oraz Michał Bąkiewicz, a seta na korzyść Skry rozstrzygnął ten pierwszy.

Dwa wygrane sety sprawiły, że mistrzowie Polski częściowo utracili czujność na boisku, co od razu wykorzystywali goście: najpierw niepozorna, bo jednopunktowa przewaga przy pierwszej przerwie technicznej. Bełchatowianie, dopiero po ataku Kurka, doprowadzają do remisu przy stanie 14:14, lecz po chwili popełniają błąd i ponownie to Akademicy wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca partii.

Aby nie pozwolić AZS-owi na zdobycie kolejnego seta, trener Nawrocki pozostawił na boisku Mariusza Wlazłego. Gospodarze trzymali rękę na pulsie, lecz w pewnym momencie sytuacja wymknęła się spod kontroli. Najpierw zablokowany został Wlazły, następnie pojedynczym blokiem Bąkiewicza powstrzymał Dawid Murek. Po szybkiej reakcji szkoleniowca Skry jego podopieczni odpłacili się tym samym częstochowianom. Przy stanie 13:10 Marek Kardoš postanowił grać na zwłokę, ale owa gra nie przyniosła do końca pożądanych efektów. Po drugiej stronie siatki atakowali Bąkiewicz i Wlazły, który to zakończył czwartą partię oraz całe spotkanie posyłając asa serwisowego.

PGE Skra Bełchatów - Tytan AZS Częstochowa 3:1 (25:14, 25:22, 20:25, 25:20)

Skra: Woicki, Kłos, Kurek, Novotny, Możdżonek, Bąkiewicz, Zatorski (libero) oraz Falasca, Wlazły, Antiga, Wnuk

AZS: Drzyzga, Nowakowski, Murek, Janeczek, Wiśniewski, Gierczyński, Dębiec (libero) oraz Oczko, Gradowski, Hebda, Żuk

MVP: Michał Bąkiewicz (Skra)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×