Zwycięstwo z tragedią w tle - relacja ze spotkania USA - Wenezuela

Po tragedii, jaka spotkała w sobotę rodzinę trenera Hugh McCutcheona, w obozie siatkarzy zza Oceanu panuje przygnębiająca atmosfera. Do spotkania z Wenezuelą przystąpili bez swojego pierwszego szkoleniowca, którego zastąpił na ławce trenerskiej asystent, Ron Larsen. Stany Zjednoczone pokonały Wenezuelę 3:2, ale jak przyznali solidarnie siatkarze, w tej chwili nie ma nic bardziej istotnego, niż wsparcie dla selekcjonera.

W tym artykule dowiesz się o:

USA – Wenezuela 3:2 (25:18, 25:18, 22:25, 21:25, 15:10)

Składy:

USA:Ball, Priddy, Lee, Millar, Salmon, Stanley, Lambourne (L) oraz Hoff, Hansen, Touzinsky

Wenezuela:Rojas, Valera, Diaz, Mendez, Gomez, Cedeno, Silva (L) oraz Marquez, Blanco, Luna, Tejeda

- Jesteśmy kompletnie rozbici tragedią, jaka dotknęła najbliższych Hugh McCutcheona. Tworzymy wielką, wspierającą się rodziną i wspólnie przejdziemy przez te dramatyczne chwile. Nic innego teraz się nie liczy - zadeklarowali siatkarze USA jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji.

Spotkanie USA – Wenezuela, w dowód solidarności z rodziną trenera McCutcheona zostało poprzedzone minutą ciszy. - Chcieliśmy w ten sposób połączyć nasze myśli. To był nasz hołd oddany rodzinie Bachman i McCutcheon - tłumaczył na konferencji prasowej kapitan Amerykanów Thomas Hoff.

Choć Amerykanom trudno było się skoncentrować na sportowej rywalizacji, zmobilizowali swoje szeregi i prowadzeni przez świetnie dysponowanego swojego lidera oraz mentora, Lloya Balla, pokonali w tie breaku Wenezuelę, rozpoczynając marsz po olimpijskie podium. Siatkarze Stanów Zjednoczonych narzucili rywalom swoje tempo i w pierwszych dwóch partiach dyktowali warunki gry. Świetnie spisał się na środku David Lee, a Clayton Stanley i William Priddy trzymali atak na skrzydłach. - Rozpoczęliśmy bardzo nerwowo, z mnóstwem błędów w polu zagrywki i na bloku – podsumował szkoleniowiec Wenezueli Ricardo Navajas. - Kiedy się uspokoiliśmy, zaczęliśmy grać lepiej – dodał.

Gdy siatkarze nieobecnego na meczu Hugh McCutcheona wygrywali już 2:0 i w równie imponującym tempie rozpoczęli trzecią partię, wszystko wskazywało na szybkie zwycięstwo bez straty seta. Wtedy jednak przebudzili się rywale, którzy głównie za sprawą Luisa Diaza, Ernardo Gomeza i Ivana Marqueza (ten ostatni wszedł na boisko w trzeciej odsłonie) zaczęli odrabiać straty i ostatecznie wygrali dwie kolejne odsłony, doprowadzając do tie breaka. - Wenezuela to bardzo silny fizycznie zespół. My z kolei przede wszystkim mieliśmy problem z kontrolowanie własnych emocji - ocenił trener Amerykanów. - Kiedy oni zaczęli grać dobrze, my nie potrafiliśmy się dostosować - dorzucił Hoff.

Jeszcze w trzecim secie trener Ron Larsen zdjął przemęczonego Balla i wprowadził go dopiero w tie breaku, by na nowo zorganizował amerykańską ofensywę. Doświadczony rozgrywający zrobił to na tyle skutecznie, że jego koledzy bez większego wysiłku wygrali decydującego seta do 10. - Choć targały nami emocje, musieliśmy się zebrać i zagrać ten mecz. Trener McCutcheona pracował ciężko przez cztery lata i poświęcił sporo czasu, by doprowadzić nas do igrzysk. Nie możemy tego zmarnować - mówił po zakończeniu pojedynku Thomas Hoff.

W zespole z USA atak rozłożył się w miarę równomiernie. Najczęściej punktował wprawdzie Clayton Stanley (22), ale miał solidne wsparcie ze strony Priddiego (17) oraz środkowych Lee (14) i Millara (13). W drużynie Wenezueli najwięcej oczek zapisali na swoim koncie Ernardo Gomez (17) i Luis Diaz (15).

Komentarze (0)