Na konferencji prasowej po meczu Chiny - Bułgaria trener Martin Stojew powiedział lakonicznie, że Plamen Konstantinow ma poważne problemy ze zdrowiem i nie wiadomo czy w ogóle zagra w olimpijskim turnieju.
Wiadomość ta spadła na bułgarskich dziennikarzy jak grom z jasnego nieba. Największy idol mediów i kibiców zniknął bez śladu i nikt - sztab szkoleniowy, menadżer kadry, ani nawet prezydent Bułgarskiej Federacji Siatkówki nie chcą poinformować, co naprawdę się stało.
Trener Stojew naciskany przez prasę zdradził tylko tyle, że w niedzielę popołudniu Konstantinow opuścił wioskę olimpijską. - Gdzie jest? Spytajcie o to reprezentacyjnego lekarza - rzucił szkoleniowiec. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że bułgarski przyjmujący w poniedziałek w południe przyleciał do Bułgarii i obecnie przebywa w Sofii.
Równie tajemniczo, jak selekcjoner wypowiada się prezydent BFS, Danczo Lazarow. - Problem Plamena jest bardzo poważny i nie chcemy nagłaśniać go w mediach. Proszę, uszanujcie to – apelował Lazarow. Zakomunikował też, że wbrew opiniom krążącym po wiosce olimpijskiej, absencja Konstantinowa nie ma nic wspólnego z dopingiem. - To mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością. Kiedy poznamy szczegóły, na pewno poinformujemy opinię publiczną. Na razie milczymy, żeby nie wprowadzać niepotrzebnego zamieszania.
Prezydent Lazarow, napierany przez zdezorientowane media obiecał, że najpóźniej na konferencji prasowej po spotkaniu Bułgaria – Japonia (wtorek, 12 sierpnia), on lub trener Martin Stojew przekażą wszystkie szczegóły dotyczące stanu zdrowia Plamena Konstantinowa. Co się naprawdę stało, że cały sztab reprezentacji Bułgarii milczy jak zaklęty? Na to pytanie może odpowiedzieć jedynie, na razie unikający kontaktów z mediami, sam Plamen Konstantinow.