Pechowo, ale szczęśliwie - relacja z meczu Włochy - Wenezuela

W trzecim dniu turnieju olimpijskiego w Pekinie nękana kontuzjami reprezentacja Włoch pokonała pewnie Wenezuelę 3:0 i właściwie zapewniała sobie awans do ćwierćfinałów. Wenezuelczycy nie potrafili sprostać wyżej notowanym rywalom, a do tego ich szkoleniowiec, Ricardo Navajas otrzymał żółtą kartkę za kłótnie z sędziami, przyczyniając się do porażki w secie drugim.

Ilona Kobus
Ilona Kobus

Włochy - Wenezuela 3:0 (25:21, 25:2o, 25:21)

Włochy: Vermiglio, Fei, Cisolla, Birarelli, Martino, Bovolenta Paparoni (L) oraz Gavotto, Zlatanov.

Wenezuela: Luna, Diaz, Gomez, Marquez, Cedeno, Blanco, Silva (L) oraz, Rojas, Tejeda.

Kolejny gracz "azzurrich” spędził mecz na ławce. Środkowy Mastrangelo, podobnie jak libero Corsano ma problemy z kolanami i spotkanie z Wenezuelą oglądał z kwadratu. Na szczęście był Vigor Bovolenta, który godnie zastąpił kolegę i zdobył dla swojego zespołu 10 punktów (3 blokiem, 2 asy). W drugim secie plac gry opuścił z kolei skarżący się na ból w łokciu Alessamdro Fei. - To nasz najskuteczniejszy zawodnik i ma nadzieję, że ta nieszczęśliwa kontuzja to nic poważnego. Potrzebujemy go w kolejnych spotkaniach - powiedział na konferencji prasowej kapitan Alberto Cisolla.

W startowej szóstce pojawił się także (Paparoni wciąż jako libero) młody Matteo Martino i tym razem zagrał bardzo dobrze, rozwiewając obawy wątpiących w jego przynależność kadrową po spotkaniu z USA. Rywal wprawdzie z niższej półki, ale zawsze to Igrzyska Olimpijskie, a Martino po zejściu Fei'a pełnił rolę czołowego bombardiera.

Mecz rozpoczął się od zamieszania spowodowanego kolorem koszulki Alessandro Paparoniego, któremu sędziowie nie zezwolili wystąpić w trykocie libero. Początek był wyrównany (6:6), ale potem podopieczni trenera Anastastiego, po dwóch zbiciach Fei'a i asie Bovolenty, wyszli na prowadzenie 10:6 i taką przewagę utrzymali aż do końca. Wenezuelczycy nie radzili sobie z mocnymi zagrywkami rywali, a organizacja ich ataku pozostawiała wiele do życzenia. - Włosi to zespół znacznie silniejszy od nas, co było widać już po pierwszych piłkach - mówił po spotkaniu kapitan Wenezueli, Andy Rojas.

Właśnie ten zawodnik pojawił się na boisku w drugim secie i miał wziąć ciężar gry na swoje barki. Tym razem jednak się nie udało. Grał słabo i w całym spotkaniu uzbierał zaledwie 4 punkty. Siatkarze z Europy znowu odskoczyli przeciwnikom (8:4). Świetnie grał Valerio Vermiglio, który bawił się z blokującymi rywalami, rozstawiając ich po całej siatce. W końcówce partii gracze z Wenezueli popełnili 7 błędów własnych, a do tego ich szkoleniowiec otrzymał żółta kartkę, i po raz kolejny schodzili z boiska pokonani. -Nie zagraliśmy dobrze jako drużyna, a umiejętnościami znacznie odstawaliśmy od rywali i stąd cała seria pomyłek - komentował trener Wenezuelczyków, Ricardo Navajas.

Trzecia i ostatnia odsłona to znowu przewaga Włochów, ale tym razem rywale długo nie pozwolili im odskoczyć na więcej niż dwa punkty (3:3, 7:6). Przy stanie 10:10 na zagrywce stanął Emanuele Birarelli i wtedy jego zespół wyszedł na czteropunktowe prowadzenie. Wenezuelczykom brakowało siły ognia w ataku. O choć Joel Silva dwoił się w obronie i wyławiał niezwykle trudne piłki, to jego koledzy na skrzydłach nie potrafili ich zamienić na punkty. W końcówce Ivan Marquez nagle przypomniał sobie, że potrafi mocno zagrywać, ale było już za późno. Okrojony nieco zespół włoski pewnie wygrał 3:0.

- Wciąż mamy jeszcze o co walczyć. W meczach z Bułgarią i Japonią postaramy się zagrać lepiej. Zwłaszcza, z Japonią, z którą mamy duże szanse wygrać - podsumował wenezuelski szkoleniowiec.

-Koncentracja i spokój zapewniły nam zwycięstwo. Teraz już myślimy o kolejnym meczu i o rywalizacji ćwierćfinałowej- powiedział z kolei trener Andrea Anastasi.

Najskuteczniejszym zawodnikiem w drużynie zwycięskiej był Alberto Cisolla (13), ale najwięcej komplementów za swoją postawę zebrał wspomniany wcześniej Matteo Martino. Wśród przegranych najczęściej punktował Ernardo Gomez (13).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×