IO siatkówka kobiet: Podsumowanie fazy grupowej - grupa A

Rywalizacja grupowa siatkarek na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie dobiegła końca. Przed nami ćwierćfinały, w których nie ma już miejsca na sentymenty ani wpadki - ten, kto przegrywa, odpada. Niestety wśród ekip, które uzyskały awans z grupy A, nie znajduje się polska reprezentacja. Polki zajęły dopiero piąte miejsce, ustępując Kubankom, Amerykankom, Chinkom i Japonkom. Bez zwycięstwa zaś swój udział w olimpijskiej przygodzie zakończyły Wenezuelki.

W tym artykule dowiesz się o:

Tuż po tym, jak oficjalnie podano składy obu grup na IO, mówiło się, że Polki trafiły na teoretycznie słabszy zestaw drużyn i czeka je stosunkowo łatwiejsza przeprawa niż naszą męską reprezentację. W końcu ominąć nas miały potyczki z takimi firmami, jak przede wszystkim Brazylia i Rosja. Jednak, jak się później okazało, "polska" grupa była o wiele bardziej wyrównana, a co za tym idzie - także i trudniejsza do wykonania zakładanego planu minimum, jakim był awans do ćwierćfinału. Do ostatniej kolejki ważyły się losy dwóch zespołów, które walczyły o zajęcie ostatniego premiowanego awansem miejsca - Polski oraz Japonii. Niestety lepsze okazały się Japonki. Jednak trzeba otwarcie powiedzieć, że rywalizacja w grupie A była bardzo ciekawa, a potyczki poszczególnych zespołów gwarantowały wiele emocji.

Tabela grupy A po zakończeniu pierwszej fazy turnieju:

1. Kuba 5 10 426:371 15:3

2. USA 5 9 459:441 12:9

3. Chiny 5 8 467:395 13:7

4. Japonia 5 7 381:389 7:11

5. Polska 5 6 441:445 9:12

6. Wenezuela 5 5 262:395 1:15

Polskie rozczarowanie

Kobieca reprezentacja Polski, powracająca na IO po czterdziestu latach przerwy, nie zafundowała nam wielu pozytywnych wrażeń. Miał być pewny awans do ćwierćfinału z jednoczesnym uniknięciem w tejże fazie turnieju ekipy brazylijskiej, a skończyło się na jednym zwycięstwie i przedostatnim miejscu w grupie.

Początek Igrzysk nie był dla naszych siatkarek udany. Mimo dobrej inauguracji spotkania z Kubankami, późniejszymi triumfatorkami grupy A, w postaci wygranej w pierwszym secie, nasze zawodniczki nie potrafiły w następnych partiach utrzymać wysokiego poziomu gry i skończyło się na dosyć bolesnej porażce 1:3. Jednak nikt z tej konfrontacji nie robił tragedii, ponieważ kluczowa miała być potyczka z Japonkami. Zanim to, podopieczne trenera Marco Bonitty stanęły w szranki z gospodyniami - Chinkami. Ponownie zaczęły dobrze, lecz i tym razem musiały uznać wyższość swych rywalek. Szkoda, ponieważ siatkarki Chin wcale nie błyszczą na tym turnieju, a mecz ten był zdecydowanie do wygrania. Później jednak nadeszło spotkanie, które, tak jak przewidywano i jak się potem zresztą okazało, miało zaważyć na losach naszej drużyny. Po przeciwnej stronie siatki stanęły siatkarki z "Kraju Kwitnącej Wiśni". Mecz rozpoczął się dla nas fatalnie. Po dwóch partiach Polki przegrywały 0:2. Wtedy jednak Bonitta sięgnął po zawodniczki z ławki rezerwowych. Na boisko wpuścił drugą rozgrywającą Katarzynę Skorupę oraz kapitan zespołu Milenę Rosner. Ich wejście zdecydowanie ożywiło naszą grę, która była na tyle skuteczna, iż udało nam się doprowadzić do tie-breaka. Tam jednak zabrakło już i sił, i skuteczności, a Polki ponownie musiały zejść do szatni pokonane. Kolejne dwie potyczki były już meczami o "być albo nie być" polskiej reprezentacji. O ile z Wenezuelkami udało się wygrać łatwo, szybko i przyjemnie, o tyle konfrontacja z ekipą Stanów Zjednoczonych była o wiele trudniejsza. Oba zespoły grały z wielkim poświęceniem i na przemian wygrywały sety. O przyszłości polskiego zespołu zadecydować miał tie-break. Przy korzystnym wyniku meczu Chinek z Japonkami i pokonaniu Amerykanek, Polki wychodziły z grupy. Tak się jednak nie stało. Reprezentacja Polski poległa w swym ostatnim pojedynku, czym przekreśliła swoje szanse na wyjście z grupy.

Igrzyska nie potoczyły się po myśli naszych siatkarek. Widać było, że przy odpowiednim nastawieniu psychicznym, dobrych ruchach kadrowych, a także odpowiedniej taktyce, można się było pokusić nawet o trzy wygrane więcej. Czego więc zabrakło? Wydaje się, że nastąpiło kilka błędów taktycznych, zabrakło też odrobiny szczęścia, szczególnie w końcówkach potyczek z Japonkami i reprezentantkami USA. Z pewnością na postawę całej drużyny wpływ miał wciąż mocno zakorzeniony konflikt Anny Barańskiej z trenerem oraz nawrót problemów z barkiem Anny Podolec. Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Pozytywnymi aspektami występu naszych zawodniczek w Pekinie były przede wszystkim efektywne wejścia na boisko naszych rezerwowych (przyjmującej i rozgrywającej), a także ofiarna gra w ataku Katarzyny Skowrońskiej i dającej z siebie maksimum Małgorzaty Glinki, która zapowiedziała koniec reprezentacyjnej kariery po Igrzyskach. Warta uwagi jest również dobra postawa Marioli Zenik w obronie. Nie da się jednak ukryć, że do ścisłej czołówki światowej trochę nam jeszcze brakuje, choć przy odrobinie szczęścia mogliśmy niewątpliwie spokojnie wyjść z grupy. Teraz czas jednak na zmiany. Taka jest kolej rzeczy zarówno w siatkówce, jak i w życiu codziennym.

Fantastyczna postawa Kubanek

Najefektowniej i najefektywniej w naszej grupie grały wielce utytułowane, a jednocześnie wciąż głodne kolejnych sukcesów Kubanki. Swą waleczną postawą udowodniły, że nie bez podstaw celują w olimpijskie złoto. Podopieczne trenera Antonio Perdomo Estrella zakończyły rywalizację w grupie A na miejscu pierwszym, nie przegrywając ani jednego spotkania. Ich rywalki zdołały ugrać w sumie tylko trzy partie. Przewaga kubańskich siatkarek wynikała przede wszystkim z ich wspaniałych warunków fizycznych, budzącego respekt ataku oraz odrzucającej od siatki zagrywki. Warty uwagi jest fakt, iż po pierwszej fazie olimpijskiej rywalizacji Kubanki brylują w ataku, na co wskazują statystyki i rankingi. Rosir Calderon i Yumilka Riuz zajmują odpowiednio drugą i czwartą lokatę w klasyfikacji najlepiej punktujących, zaś na pierwszych trzech miejscach w klasyfikacji najlepiej atakujących znajdują się trzy reprezentantki Kuby - Nancy Carrillo oraz dwie wymienione wyżej siatkarki. Dodatkowo zawodniczką, która swoją zagrywką popsuła najwięcej krwi przyjmującym rywalek, jest nie nikt inny, jak tylko kolejna Kubanka - Yanelis Santos.

Siatkarki reprezentujące barwy Kuby niczym burza przeszły przez fazę grupową. Pokonały kolejno drużyny Polski, USA, Chin, Japonii i Wenezueli. Potwierdziły tym samym, iż celują w złoty medal olimpijski, a przy okazji stały się jednymi z głównych kandydatek do jego zdobycia. Zajmując pierwszą lokatę w grupie, automatycznie zapewniły sobie grę w ćwierćfinale z teoretycznie najsłabszą ekipą w grupie B. Ich przeciwniczkami w drugiej fazie Igrzysk Olimpijskich będą Serbki, które zajęły czwarte miejsce w swojej grupie.

Dobra, aczkolwiek nie najlepsza gra Amerykanek i Chinek

Zawodniczki reprezentacji Stanów Zjednoczonych oraz Chin nie miały problemów z wyjściem z grupy, lecz z pewnością nie są do końca zadowolone ze swojej gry. Obie ekipy szumnie wypowiadały się na temat swojej przyszłej postawy na Olimpiadzie, lecz także obie musiały przełknąć gorycz porażki. USA sromotnie przegrało z Kubą, zaś Chinki musiały uznać wyższość Amerykanek i również niepokonanych jak dotychczas Kubanek.

Przed Igrzyskami najwięcej szans na zajęcie pierwszego miejsca w grupie dawano broniącym tytułu Chinkom, które przecież dodatkowo są gospodyniami całego turnieju. Świetna postawa wszystkich sportowców chińskich, którzy imponują skutecznością w zdobywaniu medali, szczególnie tych złotych, miała pociągnąć za sobą także i nieobliczalne siatkarki, które jednak w ostatnich dwóch latach nieco spuściły z tonu. Mimo to po zakończeniu fazy grupowej sprawa ewentualnego zdobycia olimpijskiego krążka przez reprezentantki Chin nie jest już tak oczywista, gdyż nie zachwyciły one nikogo swoją grą i zajęły "dopiero" trzecie miejsce. O ile nie zawiodły w obronie i przyjęciu, do czego przyzwyczaiła nas już większość azjatyckich drużyn, to w ataku nie spisywały się najlepiej. Żadna z Chinek nie znajduje się jak na razie w pierwszej dziesiątce najlepiej atakujących zawodniczek, choć pod względem zdobyczy punktowych na trzecim miejscu uplasowała się Yimei Wang. Ogólnie rzecz biorąc, po Chinkach spodziewano się mimo wszystko czegoś więcej, choć mimo to wciąż są one kandydatkami do olimpijskiego medalu.

Amerykanki zaś dosyć niespodziewanie zajęły drugą lokatę w grupie, co zawdzięczają przede wszystkim dwóm wygranym w tie-breaku z drużynami Chin i Polski, a także dosyć szczęśliwej wygranej z Japonią. Zespół Stanów Zjednoczonych stanowi monolit, w którym każda z dziewczyn może pociągnąć grę. Trudno mówić tutaj o wyróżniających się zawodniczkach, ponieważ żadna z nich nie zajmuje czołowej pozycji w żadnym z rankingów. To jednak dowodzi, iż siatkarki uzupełniają się i gdy jedna ma gorszy dzień, druga może z powodzeniem ją zastąpić. Co prawda ich zwycięstwom w grupie towarzyszyło wiele szczęścia, a porażkę ze zwyciężczyniami grupy, Kubankami, nie można nazwać inaczej, jak tylko klęską, to podopieczne Jenny Lang Ping z pewnością będą się liczyć w ćwierćfinałowej rywalizacji.

Szczęście po stronie Japonii

Japonki, druga drużyna Azji, przyjechały do Pekinu przede wszystkim po awans do ćwierćfinału. Choć azjatyckie siatkarki nie zwojowały w ostatnich latach niczego wielkiego i nie są pewnym kandydatem do medalu, to wciąż trzeba się z nimi liczyć. Jak dotąd zawsze udawało im się zająć jedne z wyższych miejsc na ważnych imprezach, choć już dawno medalu nie zdobyły. Tym razem wydawały się być naszymi głównymi rywalkami w walce o ćwierćfinał. Pojedynek, który okazał się kluczowy dla losów rywalizacji Polek i Japonek w grupie A, wygrały zawodniczki pod wodzą trenera Shoichi Yanagimoto. Ogólnie spoglądając na ich dotychczasowe wyniki na toczących się Igrzyskach, jak dotąd przynajmniej nie zachwyciły. Wygrały jedynie dwa mecze (z Polską i Wenezuelą), choć trzeba przyznać, że tylko i wyłącznie na własne życzenie przegrały z zespołem Stanów Zjednoczonych, bo owy mecz mógł ułożyć się po ich myśli.

Japonki należy pochwalić przede wszystkim za dobry blok i tradycyjnie już przyjęcie oraz obronę. Wprawdzie wydaje się, iż prawdopodobnie nie mają one szans na odegranie znaczącej roli na tej Olimpiadzie, to w żadnym wypadku nie można przekreślać ich szans.

Symboliczny udział reprezentacji Wenezueli w Igrzyskach Olimpijskich

Wenezuelska kadra nie miała zbyt wiele do powiedzenia na zakończonej już dla niej Olimpiadzie. Pięć porażek, brak jakiegokolwiek zwycięstwa, raptem jeden wygrany set - oto bilans siatkarek z Ameryki Południowej. Trzeba jednak przyznać, że nie miały one większych szans w potyczkach z o wiele wyżej notowanymi przeciwniczkami i nikogo nie może dziwić ich symbolicznych udział w Igrzyskach. Sam awans do Pekinu był już dla tych siatkarek ogromnym sukcesem, a odrobina doświadczenia zebrana w stolicy Chin być może kiedyś zaprocentuje.

Faza grupowa, którą z pewnością możemy uznać za ciekawą, za nami, lecz turniej olimpijski wkracza właśnie w decydującą fazę. Wiemy już, że Kubanki zmierzą się z Serbkami, Japonki z Brazylijkami, Chinki z Rosjankami, a Amerykanki z Włoszkami. Nasze siatkarki niestety wracają już do domu.

Komentarze (0)