Mamy tylko przebłyski dobrej gry - rozmowa z Piotrem Rockim, piłkarzem Podbeskidzia Bielsko-Biała

Postawa Podbeskidzia to jedno z większych rozczarowań początku sezonu w I lidze. Drużyna Marcina Brosza była typowana do walki o ekstraklasę, tymczasem po dziewięciu kolejkach ma na koncie zaledwie 11 punktów i zajmuje 10. miejsce w tabeli. W środę bielszczanie przegrali w Poznaniu z Wartą aż 1:4. Gdzie tkwią przyczyny tak słabej postawy zespołu? Czy marzenia o awansie trzeba odłożyć na kolejne rozgrywki? Na te i inne pytania odpowiedział portalowi SportoweFakty.pl doświadczony napastnik Górali, Piotr Rocki.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

Szymon Mierzyński: Początek sezonu był w waszym wykonaniu słaby, ale później przyszły dwa zwycięstwa: ze Stalą i ŁKS. Co zatem spowodowało, że przeciwko Warcie znów zagraliście mizernie?

Piotr Rocki
: Nie mamy powodów do zadowolenia, mimo że mecz ułożył się dla nas świetnie. Prowadziliśmy od 1. minuty i wtedy należało postarać się o kolejne gole. Były ku temu okazje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Nieskuteczność szybko się na nas zemściła, a później nie byliśmy już w stanie grać tak dobrze jak na początku. We wszystkich akcjach byliśmy o tempo spóźnieni.

Co się stało z Podbeskidziem? W Poznaniu wasza postawa była dobra tylko przez kwadrans...

- Trudno powiedzieć. Na początku zaskoczyliśmy Wartę wysokim i agresywnym pressingiem, lecz potem z minuty na minutę było już tylko gorzej. Gospodarze złapali wiatr w żagle, szybko rozgrywali piłkę, a my zupełnie za nimi nie nadążaliśmy.

Gdzie tkwi przyczyna takiego stanu rzeczy?

- Zbyt szybko roztrwoniliśmy przewagę. Poznaniacy wyrównali, poszli za ciosem i jeszcze przed przerwą postawili nas w bardzo trudnej sytuacji. Na początku drugiej połowy mieliśmy jedną niezłą okazję, lecz później nie potrafiliśmy zagrozić rywalom. Czarę goryczy przelała czerwona kartka dla Pawła Baranowskiego. W osłabieniu nie mogliśmy już nic zrobić, a Warta złapała luz i prezentowała bardzo widowiskowy futbol.

Na razie jest pan rezerwowym, choć przed sezonem wydawało się, że zawodnik z tak bogatą przeszłością w ekstraklasie będzie odgrywał w Podbeskidziu wiodącą rolę...

- Na początku zaliczałem dłuższe występy i myślę, że wyglądało to nieźle. Ostatnio nie dostawałem już tak wielu szans. Być może powodem jest słabsza dyspozycja; czuję, że brakuje mi "dynamitu".

Jakie są nastroje w zespole?

- Na pewno nie powinniśmy się załamywać. Stadion Warty to bardzo trudny teren. W rundzie wiosennej ubiegłego sezonu Podbeskidzie też wyjeżdżało z Poznania na tarczy. Zależało nam na zwycięstwie, bo chcieliśmy utrzymać dobrą passę. Gra, którą zaprezentowaliśmy, była jednak zdecydowanie za słaba, by myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Byliśmy lekko uśpieni, a gospodarze, którzy dysponują niezłym składem, wiedzieli jak to wykorzystać.

W dziewięciu kolejkach zaliczyliście zaledwie dwie wygrane. Czy to oznacza, że marzenia o awansie do ekstraklasy trzeba odłożyć na później?

- Oczekiwania w Bielsku-Białej są bardzo duże i doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Myślę, że niskie miejsce w tabeli to głównie nasza wina i nie należy szukać przyczyn gdzie indziej. To zawodnicy są wykonawcami i w głównej mierze od nich zależy wynik meczu. Jest jakiś problem, nie realizujemy tego, co sobie zakładaliśmy. Są momenty dobrej gry, ale to zdecydowanie za mało, by myśleć o regularnym odnoszeniu zwycięstw.

Czy nie jest tak, że po kilku latach nieudanej walki o ekstraklasę w Bielsku-Białej brakuje już samozaparcia i cierpliwości?

- Myślę, że wszyscy w klubie robią wiele, by jednak udało nam się zrealizować cel. Poczyniono zmiany kadrowe, do drużyny trafiło kilku nowych zawodników, więc na pewno nie można powiedzieć, że ktokolwiek odpuścił starania o awans. W letnich sparingach spisywaliśmy się dobrze i nic nie wskazywało na to, że początek sezonu przyniesie rozczarowanie. Trzeba też pamiętać, że w kilku zremisowanych meczach u siebie mieliśmy mnóstwo sytuacji i do pełni szczęścia zabrakło tylko lepszej skuteczności. Musimy powiedzieć sobie kilka męskich słów i zrobić wszystko, by wreszcie ruszyć w pogoń za czołówką.

Z trybun spotkanie z Wartą obserwował Krzysztof Chrapek. Gdy patrzy się na ofensywną grę Podbeskidzia, można odnieść wrażenie, że odejście tego piłkarza osłabiło was poważniej niż się spodziewano.

- W ubiegłym sezonie Krzysztof strzelił sporo bramek, więc trudno się dziwić, iż takie opinie się pojawiają. Uważam jednak, że mamy sporo zawodników obdarzonych potencjałem nawet na miarę ekstraklasy. Przyczyn kiepskich wyników należy szukać gdzie indziej. Musimy się zmobilizować, uwierzyć w swoje możliwości i przede wszystkim prezentować równą formę. Dotąd w naszej grze były tylko przebłyski, a w taki sposób nie da się regularnie zwyciężać.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×