Sobotni finał Ligi Mistrzów padł łupem Realu Madryt. Królewscy pokonali na Stade de France Liverpool FC 1:0 po golu Viniciusa. Jednak nie tylko piłkarskie widowisko zapadnie w pamięć kibiców.
W Paryżu panował ogromny chaos organizacyjny. UEFA nie była w stanie zapewnić bezpieczeństwa w jednym z najważniejszych meczów sezonu. Finał, który został zaplanowany na 21:00, opóźnił się o ponad pół godziny, bo wielu kibiców nie mogło wejść na stadion, mimo ważnych biletów. Co więcej, na obiekt próbowały się też wedrzeć osoby bez wejściówek, a w starciach z policją mundurowi użyli gazu łzawiącego.
- To było pobojowisko. Szczerze mówiąc, ludzie czasami sobie coś ubzdurali i zaczęli panikować. Rozpylenie gazu łzawiącego było niedopuszczalne - powiedział gracz Liverpool FC Andrew Robertson dla BBC Sports.
ZOBACZ WIDEO: Wiemy, kiedy Lewandowski chce odejść z Bayernu i dlaczego
- To było przerażające dla naszych fanów i rodzin, które również przez to przeszły. Nie było to miłe doświadczenie, nie był to dobry finał, by przyjść na stadion. Liga Mistrzów powinna być wielkim świętem, a tak nie było - dodał zawodnik.
Przypomnijmy, tegoroczny finał Ligi Mistrzów miał się odbyć w Sankt Petersburgu. Został jednak przeniesiony do stolicy Francji ze względu na napaść Rosji na Ukrainę.
- Oczywiście, finał na początku nie miał się tam odbywać i może z tego powodu przygotowania nie były tak dobre, jak być powinny. Jednak jestem pewien, że w następnych dniach śledztwo powie trochę więcej - zakończył Andrew Robertson.
Czytaj więcej:
Liverpool domaga się dochodzenia! Wydał oświadczenie ws. scen przy okazji finału LM
Potężna kompromitacja. "Dowód na nieudolność władz"