Dariusz Tuzimek: Michniewicz przeszarżował. To będzie masakra [OPINIA]

Dobrze, że po wygranym meczu Lewandowski skrytykował grę kadry. "Lewy" wie, że takie "malowanie trawy na zielono" w dłuższej perspektywie nic nie daje.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Czesław Michniewicz East News / Michal Dubiel/REPORTER / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
To nie był dobry mecz reprezentacji Polski, choć wygrana ma oczywiście swoje znaczenie. Ale też nie powinna przesłaniać prawdziwego obrazu gry naszej drużyny z Walią (2:1). A w zasadzie z rezerwami Walii, bo nasi środowi rywale grają w niedzielę dużo ważniejsze spotkanie, finałowy mecz o awans na mundial (mieliśmy z tym terminem sporo farta). Zrozumiałe zatem, że na Polaków wystawiono zaledwie drugi garnitur: trochę zaplecza, trochę młodzieży.

I ta naprędce sklecona ekipa mogła Biało-Czerwonym skutecznie wybić futbol z głowy. Rywale zdumiewająco łatwo wbiegali w naszą strefę defensywną, gdzie na luzie mijali naszych obrońców i pomocników, jakby jeździli obok nich na motorze. Nasza druga linia w pierwszej połowie (Klich – Krychowiak – Góralski) była zaskakująco mało mobilna i kompletnie bezradna w odbiorze piłki. Przy bardziej wymagającym rywalu to będzie masakra. Na pewno grający w barażu ze Szwecją Kuba Moder i Sebastian Szymański potrafili dać tej drużynie więcej.

Generalnie ten mecz miał nam pokazać, jak na tle słabszego rywala reprezentacja Polski potrafi zdominować przeciwnika, stłamsić go, strzelić kilka goli. A Piotr Zieliński miał w takim meczu pokazać, jak na luzie rozgrywa piłkę i jak ciągnie ataki naszej kadry. Miał przyspieszać tempo akcji, poczarować techniką, postraszyć uderzeniem z dystansu. - Zieliński rozegrał fantastyczny mecz - opowiadał po meczu we Wrocławiu Czesław Michniewicz na antenie Polsatu, ale selekcjoner mocno przeszarżował. Nic podobnego nie miało miejsca. Rola Zielińskiego przy obu bramkach dla Polski była żadna. I w ogóle to zdominowanie rywala to nam nie wyszło. Atakowaliśmy przez pierwszy kwadrans, później wróciło stare. Znów byliśmy najgroźniejsi z kontry albo z akcji, o których komentator Polsatu mówił: "Ten atak wygląda tak dobrze, bo do Roberta Lewandowskiego podał... Robert Lewandowski". A chyba nie o to chodzi w grach zespołowych, prawda?

ZOBACZ WIDEO: Michniewicz będzie eksperymentował? Selekcjoner komentuje plotki
Zresztą po meczu kapitan reprezentacji wcale nie ściemniał: - Jest spory materiał do analizy, do przemyślenia naszej gry. Brakowało kreatywności, słabo wychodził nam atak pozycyjny, coś nie tak było z naszym pressingiem - mówił Lewandowski i dobrze, że o tym powiedział po wygranym meczu, kiedy wynik pozwalałby zamieść wszystko pod dywan. Ale "Lewy" wie, że takie "malowanie trawy na zielono" w dłuższej perspektywie nic nie daje. Zresztą na tle rywali, którzy grali szybko i zdecydowanie, widać było, jak reprezentacja Polski męczy się przy piłce. Na szczęście w zbliżających się meczach z Belgią i Holandią długo jej mieć nie będziemy. A my lubimy takie granie. Choć nie lubimy go oglądać.
Trochę o plusach, już bez marudzenia. Karol Świderski ze swoją smykałką do zdobywania goli przypomina mi Tomasza Frankowskiego z jego najlepszych dni w Wiśle Kraków i reprezentacji Polski. "Świder" miał w sobotę swoje wesele, nie był początkowo przewidywany do gry, ale sytuacja meczowa wymagała, by wszedł na boisko we Wrocławiu. Trzeba na tego chłopaka patrzeć z szacunkiem, bo jest w polu karnym takim… cichym zabójcą. Nie jest tak wysoki jak Adam Buksa, nie jest tak postawny jak Arkadiusz Milik, nie ma za sobą takiego sezonu jak Krzysztof Piątek, gdy trafił do Włoch, ale jest za to piekielnie skuteczny. Potrafi strzelić gola z niczego. Taki zawodnik to skarb. I bardzo pasuje na boisku do Roberta Lewandowskiego, jest jego znakomitym uzupełnieniem.

Bohaterem spotkania był Jakub Kamiński. Strzelił gola, miał udział także przy drugiej bramce. Był dynamiczny, odważny, kreatywny. Zdobył z Lechem mistrzostwo Polski, właśnie przechodzi do Wolfsburga, ma dużo pozytywnej energii. On i Sebastian Szymański będą przyszłością (a może nawet teraźniejszością) tej reprezentacji.

Dopiero teraz widać jak na dłoni, jakim – za przeproszeniem – dzbanem był Paulo Sousa, który nie chciał w kadrze żadnego z tych zawodników. Niszczył tych chłopaków, psuł nam reprezentację i choć wyników nie miał, to i tak nie było odważnego, żeby go wywalić z roboty na zbity pysk. Zdumiewające są czasem układy rządzące polskim futbolem.

Spotkanie z Walią to typowy mecz do zapomnienia, ale trzy punkty są w kieszeni. Bardzo ważne, żeby nie spaść z Dywizji A Ligi Narodów. Ale ważne też, żeby nie zapominać, że futbol jest rozrywką, ma cieszyć. A we Wrocławiu to była nuda i dobrze, żebyśmy wszyscy mieli tego świadomość.

Dariusz Tuzimek
WP SportoweFakty

Czytaj także:
Kamil Glik ma zastrzeżenia do gry kadry. "To sprawiało nam problemy"
Wymowny obrazek przed meczem Ukrainy

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×