Od niedzielnego wieczoru stało się jasne, że reprezentacja Polski rywalizuje w najsilniejszej grupie całej Ligi Narodów. Przesądził o tym awans Walii na mundial w Katarze. Wtedy okazało się, że w grupie 4 dywizji A są wyłącznie uczestnicy najbliższych mistrzostw świata. To podnosi prestiż rywalizacji, którą Biało-Czerwoni zainaugurowali zwycięstwem nad walczącymi jeszcze wtedy o awans Walijczykami (2:1).
Do tej pory równie mocna była grupa 1, bo z trzema ekipami, które przebrnęły eliminacje: Danią, Francją i Chorwacją. Jednak awans Walijczyków podniósł rangę grupy, w której walczą Polacy.
To zawiodło z Walią
Wynik meczu z Walią był lepszy niż gra, bo dopiero zmiennicy ożywili opieszałą i nieskuteczną grę. Dopiero po golach Jakuba Kamińskiego w 72. min i Karola Świderskiego w 85. min udało się wyszarpać zwycięstwo. - Przed przerwą szwankował u nas pierwszy kontakt z piłką. Byliśmy o jedno tempo za późno. Brakowało precyzji, przez co akcje były rwane. W kluczowych momentach zawiodła technika przyjęcia - analizował po spotkaniu Czesław Michniewicz.
ZOBACZ WIDEO: Kto pojedzie na mundial? Listkiewicz: Modlę się, żeby wyskoczył jakiś rodzynek
Selekcjoner miał tydzień, by naprawić błędy i przygotować zawodników na starcia z dużo mocniejszymi rywalami. W końcu Walia wystawiła we Wrocławiu drugi garnitur, bo szykowała się na baraże z Ukrainą. Tymczasem Belgia i Holandia, z którymi w najbliższych dniach zmierzą się Biało-Czerwoni, to rywale z wyższej półki. I traktują Ligę Narodów równie poważnie co Polacy - chcą utrzymać się w europejskiej elicie.
Do tego Belgowie są rozdrażnieni fatalną inauguracją rozgrywek - w pierwszym meczu przegrali u siebie z Holandią 1:4. Z trybun to spotkanie oglądał Michniewicz.
Dobrą wiadomością dla selekcjonera jest absencja gwiazdy najbliższych rywali. Z powodu kontuzji przeciwko Polsce nie zagra napastnik Chelsea, Romelu Lukaku.
- Mimo że przegrali 1:4, mieli mnóstwo sytuacji i stałych fragmentów gry: wykonywali 13 rzutów rożnych. To pokazuje, że mieli momentami przewagę w polu. Nie potrafili tego zamienić na bramki - tłumaczył selekcjoner na poniedziałkowej konferencji prasowej.
Znowu telebim
W poniedziałkowe późne popołudnie Polacy ostatni raz trenowali przed wylotem do Belgii. Zajęcia odbyły się na stadionie Legii. Nic nie zmieniło się w porównaniu do ostatnich treningów i przy boisku znów rozstawiono duży telebim, na którym selekcjoner pokazywał piłkarzom analizę gry Belgów. Do wielkiego ekranu zaprosił ich dwa razy. Najpierw po krótkiej rozgrzewce tłumaczył zachowanie przeciwników podczas rozgrywania akcji. Potem - po dłuższym ćwiczeniu schematów na boisku - tłumaczył im zachowanie podczas stałych fragmentów gry. Tak Michniewicz pokazuje, że podąża za trendami. Już trzy miesiące temu telebim na trening reprezentacji wprowadził selekcjoner Hiszpanów, Luis Enrique.
Spektakl selekcjonera
52-latek wprowadził absolutną nowość w porównaniu do swoich poprzedników. Treningi kadry otworzył w całości dla dziennikarzy. Tak rozgrywa własną partię szachów - jednocześnie buduje wizerunek innowatora w polskim świecie trenerów i rozgrywa środowisko. W końcu nie odsłania wszystkich kart podczas zajęć.
A jak potrafi rozgrywać, pokazała walka o wyjazd na mundial. Wtedy doskonale zmylił dziennikarzy i przede wszystkim rywali podczas sparingu ze Szkocją (1:1), żeby potem osiągnąć historyczny wynik, pokonując Szwecję 2:0 w finale baraży. Wtedy Michniewicz do pierwszego gwizdka arcyważnego spotkania przekonywał wszystkich, że zagra ustawieniem z czterema obrońcami, żeby ostatecznie ustawić skład z trzema stoperami czym zaskoczył swojego przeciwnika.
Selekcjoner w poniedziałek tłumaczył piłkarzom taktykę, trzymając dystans od dziennikarzy próbujących wychwycić jego każde zdanie. Między innymi zwracał uwagę na ofensywnych liderów Belgii - Kevina de Bruyne i Edena Hazarda - który cofają się na własną połowę gry po piłkę i stamtąd inicjują akcje.
Potem podzielił kadrę na trzy zespoły - białych, niebieskich i żółtych. Na wszystko oko mieli trenerzy i dron, który z góry rejestrowały ruchy drużyn. Do tego na trybunach obserwował ich właściciel Legii, Dariusz Mioduski.
Każda drużyna wydawała się grać w innym ustawieniu, jednak najprawdopodobniejszy scenariusz na środę to taki, w którym Polska wyjdzie ustawieniem z czwórką obrońców. Kiedy w takim wychodziła jego drużyna, wygrała mecze ze Szwecją i Walią. Może to być dobra zapowiedź starcia z wiceliderem rankingu FIFA.
Na koniec selekcjoner urządził piłkarzom trening stałych fragmentów gry. Do obrony bramki ustawił m.in. Lewandowskiego a atak mieli przypuścić Kamil Jóźwiak, Nicola Zalewski i Jacek Góralski. Blisko narożnika kryć ich miał Mateusz Klich, ale po kilku nieporozumieniach trener zamienił mu rolę z Góralskim. Ten od razu kasował kolegów, a zajęcia zakończyły się akcją, w której... wślizgiem powstrzymał Zalewskiego.
Michniewicz miał do dyspozycji 32 piłkarzy. Wszyscy wrócili po dwudniowym urlopie, w tym Robert Lewandowski, który w Paryżu oglądał finały Roland Garros i Grzegorz Krychowiak. Pomocnik Lokomotiwu jeszcze wcześniej chwilowo opuścił zgrupowanie. - Spotkała go rodzinna tragedia. Wyjechał na pogrzeb ojca swojej partnerki - tłumaczył powody jego nieobecności selekcjoner.
Jedynym pewnikiem przed środowym meczem z Belgią jest pozycja bramkarza. Trener zapowiadał rotacje i potwierdził, że w najbliższym meczu będzie bronił Bartłomiej Drągowski. Kolejni w kolejce są Łukasz Skorupski (zagra z Holandią) i Wojciech Szczęsny (wystąpi w domowym starciu z Belgami).
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Lewandowski opuścił zgrupowanie reprezentacji Polski. Jest komentarz selekcjonera
Michniewicz z respektem o Belgii. "Wynik odkładam na bok"