Umowa z tatą, numer od siostry. Tak w kadrze znaleźli się bohaterowie meczu z Holandią

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Matty Cash
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Matty Cash

Nie byłoby dwóch utalentowanych i ważnych piłkarzy w kadrze, gdyby nie odkrycie w fabryce szkieł do okularów i potrafiący dochować tajemnicy pracownik sektora finansowego. Tak dopilnowano, by Matty Cash i Nicola Zalewski mogli grać dla Polski.

To była 18. minuta meczu Holandia - Polska, która dodała skrzydeł Biało-Czerwonym podłamanym po łomocie z Belgią 1:6 sprzed trzech dni. Nicola Zalewski przerzucił piłkę na prawą stronę do Matty'ego Casha, który w sprytny sposób minął rywala, a potem trafił piłką do bramki rywali i dał prowadzenie Polakom. Bez dwóch wychowanych za granicą piłkarzy nie byłoby ważnego remisu (2:2) na wagę punktu w Lidze Narodów. A oni nie znaleźliby się w kadrze, gdyby nie praca polskich skautów poszukujących na obczyźnie utalentowanych rodaków.

Od lat PZPN prowadzi bazę, do której zgłaszają się żyjący za granicą polscy piłkarze lub ich rodzice zgłaszający chęć do gry w reprezentacji Polski. Mają w niej już 1294 osoby. Przez pół roku urosła o 200 nazwisk. Jednak chlubą tego systemu są właśnie Zalewski i Cash, którzy byli monitorowani przez polskich skautów.

Korzenie po mamie

Cash sam zgłosił się do bazy pod adresem polskaut.pl. Obrońca wysłał zgłoszenie w październiku 2019 roku, kiedy grał jeszcze w Nottingham Forest. Miał wtedy 22 lata.

ZOBACZ WIDEO: Co ten 19-latek zrobił?! Hiszpański bramkarz upokorzony

Od razu opiekę nad nim przejął Przemysław Soczyński, który mieszka w Norwich i koordynuje skauting PZPN w Anglii. - Zgłoszenie Matty'ego nas zaskoczyło, bo do bazy zgłaszają się zwykle bardzo młodzi zawodnicy. Od razu zadzwoniliśmy na numer kontaktowy, byliśmy w kontakcie z jego otoczeniem menedżerskim. Potwierdzenie obywatelstwa to nie jest prosta sprawa, ale w ostatnim roku nabrała tempa. Ważny był też kontakt z jego tatą - opowiada nam Polak.

Gracz Aston Villi polskie korzenie zawdzięcza matce, Barbarze. Jej rodzice wyemigrowali do Anglii w trakcie II wojny światowej. Jednak to ojciec, Stuart Cash, najczęściej kontaktował się z polskimi skautami.

- Mieliśmy z tatą umowę, by nie mówić o tej sprawie mediom. Widać, że traktowali to poważnie i nie chcieli na polskim obywatelstwie Matty'ego ugrać lepszego kontraktu czy gry dla Anglii. Cała rodzina cierpliwie też składała kolejne dokumenty. Przez trzy lata nie było żadnych nacisków z ich strony, by przyspieszać procedury. Wszystko chcieli uzyskać tak jak normalni obywatele. Nie dawali po sobie poznać, że są rodziną bardzo dobrego piłkarza - wspomina Soczyński.

Pierwsze informacje o możliwej grze Casha dla Polski wypłynęły od angielskich dziennikarzy. O sprawie informowali najczęściej rzetelnie. Nie było głosów podobnych do tych z Niemiec, gdzie polskich skautów nazywano kłusownikami. Nie było też oburzenia jakiego doświadcza we Włoszech Nicola Zalewski. Pomocnika za grę dla Biało-Czerwonych atakuje m.in. polityk Antonello De Pierro.

- Nigdy nie doświadczyłem negatywnego zachowania ze strony Anglików. Nikt nie blokował mi wejścia na mecz, mamy dobre kontakty z klubami, cieszą się wręcz, kiedy ich piłkarze wyjeżdżają na zgrupowania. Potrafią wtedy też pomóc! Kilka lat temu trener młodzieżowej kadry potrzebował materiałów wideo z meczów swoich reprezentantów. Anglicy przygotowali mu to w trzy dni, a jeden polski klub odmówił przesłania nagrań, bo krył się tajemnicą - zaskakuje polski skaut.

Odkrycie w fabryce szkieł do okularów

Ewenementem jest przypadek Nicoli Zalewskiego. Jak dotąd to jedyny wychowany za granicą piłkarz, który przeszedł wszystkie juniorskie szczeble reprezentacji, aż w końcu trafił do kadry A. Zalewski urodził się we Włoszech i tam uczył się gry w piłkę. Nigdy jednak nie było mowy o kadrze Italii. Ojciec, Krzysztof, wiele razy podkreślał, że liczy się tylko Polska.

Skaut PZPN odkrył zawodnika w... fabryce szkieł do okularów w Southampton. Tam pracuje Dawid Ambroży, który na nocnych zmianach przeszukiwał składy piłkarskich akademii młodzieżowych z Anglii, Niemiec i Włoch. W juniorach Romy odkrył chłopaka o nazwisku Zalewski. Nawiązał kontakt przez jego siostrę, która przekazała telefon do ojca.

- Po pierwszej rozmowie z tatą Nicoli wysłaliśmy im profil na platformie "Gramy dla Polski", by tam go zarejestrowali. Dla pana Krzysztofa występy syna dla Polski były ogromną dumą. Po moim pierwszym telefonie sprawę przejął Maciej Chorążyk (dyrektor skautingu zagranicznego PZPN - przyp. red.), a później Nikola trafił do kadry U-15 - opowiada nam Ambroży (więcej TUTAJ).

Dziś Zalewski to podstawowy zawodnik Romy, z którą wygrał premierową edycję Ligi Konferencji Europy. Tak też zapracował na debiut w wyjściowym składzie reprezentacji Polski na mecz z Holandią i na pochwały Czesława Michniewicza.

- Pokazał się z bardzo dobrej strony. Nicola patrzy, kogo można przedryblować i robi to skutecznie. Cieszę się, że jest z nami - chwalił 20-latka selekcjoner po remisie z Holandią.

Słowa od konsula

Chorążyk, którego wspominają Soczyński i Ambroży, od podstaw tworzył siatkę zagranicznego skautingu Biało-Czerwonych. Po powrocie z USA w 2006 roku szukał pracy w sportowych redakcjach, aż w studiu TVP Sport załapał się na rozmowę z Jerzym Engelem, który wtedy był dyrektorem sportowym PZPN. Mężczyzna, który przygotowywał wtedy statystyki dla komentatorów i prezenterów, przekonał byłego selekcjonera do stworzenia sieci obserwatorów i bazy z juniorami wychowanymi poza Polską.

Engel przeforsował ten pomysł, a pracę nad wcieleniem pomysłu w życie zlecił Chorążykowi. Przez pierwsze dwa lata pracował jako wolontariusz. Szukał skautów przez grupy polonijne, sam też szukał piłkarzy. Na początku bywało i tak, że w ciemno zapraszali zawodników na konsultacje. Dziś jest to nie do pomyślenia.

W siatce PZPN jest 40 skautów. W Anglii i Irlandii po 15. Kolejnych pięciu w Niemczech. Dwóch w USA - w Nowym Jorku i Chicago. Po jednym w Czechach, Belgii i Holandii. O dziwo żadnego we Francji.

- Nasi skauci działają z własnej inicjatywy. Sami ponoszą koszty, więc rzadko zlecamy im, gdzie mają jeździć na mecze. Potrafią podjąć dobre decyzje i wiedzieć, kto w okolicy może ich zainteresować - tłumaczy Chorążyk (więcej TUTAJ).

- To duże wzruszenie, gdy widzisz w reprezentacji zawodnika, którego kiedyś obserwowałeś. Kiedyś na polonijnym spotkaniu konsul powiedział mi, że podtrzymujemy polskość w dzieciach i ich rodzinach. Wierzę w to. Często w młodym wieku odbierają paszporty. Nie wszyscy dojdą do pierwszej reprezentacji, ale ich odnowiona więź z naszym krajem zostanie - dodaje Soczyński.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: